W sensie geopolitycznym Jan Paweł II na tronie Piotrowym oznaczał dla Moskwy ryzyko, że Watykan będzie za jego pontyfikatu prowadzić politykę na rzecz rozbicia Układu Warszawskiego i ZSRS. Papieżowi zależało na odegraniu politycznej roli, chociaż – jak powiedział kiedyś Bronisławowi Geremkowi – zdawał sobie sprawę, że w jakimś stopniu wychodzi „poza rolę sukcesora św. Piotra". Dla Jurija Andropowa, wedle myśli, jakimi dzielił się jesienią 1978 roku, taki wybór kardynałów stanowił wręcz część spisku, którego celem miało być wyłuskanie Polski z sowieckiej struktury imperialnej. Inaczej niż kilka lat wcześniej kardynał Karol Wojtyła był już wówczas postrzegany przez władze komunistyczne w Polsce jako większe zagrożenie dla ich rządów niż prymas Stefan Wyszyński. Prawdopodobnie pierwsze spotkanie Jana Pawła II z Andriejem Gromyką i ich długa rozmowa w Watykanie 24 stycznia 1979 roku nie rozwiały niepokojów Moskwy. Z zachowanych dokumentów wynika, że władze PRL zaraz po wyborze Wojtyły nabrały przekonania o rychłej zmianie polityki Watykanu w tym sensie, że utracą możliwość nacisku na polskich biskupów za pośrednictwem Stolicy Apostolskiej. Sowieci uważali nowego papieża za wroga ideologicznego, taką interpretację lansowało KGB, podobną przekazywano „sojusznikom" kanałami dyplomatycznymi. Bezpośrednio po konklawe ambasador sowiecki w Warszawie poinformował towarzyszy, że Moskwa widzi w nim „jadowitego antykomunistę". Sprawa rzeczywistego stosunku Kremla wobec Jana Pawła II wymaga dodatkowych badań i analiz. Wolnościowe przesłanie papieża do narodów ZSRS, a szczególnie Ukraińców, które stało się motywem już w pierwszych miesiącach pontyfikatu – mogło wręcz wedle Andrzeja Grajewskiego być tłem zamachu na Jana Pawła II na placu Świętego Piotra w maju 1981 roku.
Nawiązanie do historycznych relacji
W 1990 roku Jan Paweł II wyznał wobec grona polskich, ukraińskich, białoruskich i litewskich intelektualistów, że podczas inauguracji pontyfikatu 22 października 1978 roku modlił się po białorusku, litewsku, polsku i ukraińsku. Ta niewinna historia pokazuje, jak bliskie były dla nowego papieża program duszpasterski i program polityczny.
Jedną z pierwszych rzeczy, jaką zrobił Karol Wojtyła w nowej roli, było wysłanie do Ostrej Bramy swej piuski. Nie chodziło jednak przede wszystkim o „polski akcent", ale o sygnał przekazany katolikom na Wschodzie. Według relacji ks. Dzwonkowskiego reakcja na wybór papieża była w ZSRS szeroka – na Białorusi już w 1979 roku zanotowano wzrost praktyk religijnych i dotyczyło to różnych grup narodowościowych (np. Litwinów, a nie tylko Polaków). Już pierwsze papieskie gesty wobec przebywającego na wygnaniu biskupa Julijonasa Steponavičiusa, administratora apostolskiego w Wilnie, wobec wileńskiego Komitetu Obrony Praw Ludzi Wierzących, powstałego w październiku 1978 roku, a także wobec grekokatolików, zwłaszcza zaś wobec osiadłego na emigracji ich przywódcy, kardynała Josyfa Slipego, z którym się spotkał 20 listopada 1978 roku – czyli niespełna miesiąc po inauguracji pontyfikatu – wskazywały na nową linię papieża. W oficjalnej korespondencji Jan Paweł II nazywał go „patriarchą", w prywatnej korespondencji z kardynałem nawiązywał do historycznych relacji polsko-ukraińskich. Nie zwiastowało to dla Kremla nic dobrego.
Źródła zamachu
Papież publicznie zabierał głos w języku białoruskim – tak było przykładowo na Boże Narodzenie w 1980 roku. Przedstawicielom władz w Moskwie musiało się to wszystko układać w całość: był to celowy program rozbijania spoistości imperium. Działania te potwierdzały najgorsze sowieckie prognozy. Koniec epoki Breżniewa wiązał się z zaostrzeniem kursu władz sowieckich wobec wschodnich katolików. Po kilku próbach ze strony Watykanu zaniechano ustalania z komunistami zasad restauracji Kościoła greckokatolickiego, a breżniewowska ekipa powróciła do stalinowskich metod ostrej walki z tą częścią katolicyzmu. Grajewski sugeruje wręcz, że u źródeł sowieckiej inspiracji zamachu na Jana Pawła II leżała właśnie sprawa ukraińska, czyli papieskie poparcie dla Kościoła greckokatolickiego.
Na początku pontyfikatu Jan Paweł II nie miał jeszcze zapewne gotowego planu rozbijania imperium. Można powiedzieć, że polityczny strategiczny cel nie miał jeszcze pod koniec lat 70. taktycznego oprzyrządowania. Było jednak jasne, że polityka wschodnia Watykanu dwóch poprzednich dekad nie będzie kontynuowana. Papież z Polski podtrzymał doktrynalnie antykomunistyczną postawę. W znacznie większym stopniu niż poprzednicy stanowił zagrożenie dla imperium; dotyczyło to szczególnie jego działań na trzech frontach politycznych: polskim, ukraińskim i litewskim oraz w sferze doktrynalnej konfrontacji z teologią wyzwolenia. Plan nowego podejścia do politycznej roli papiestwa w przezwyciężaniu podziału Europy znalazł swój wyraz w kazaniu Jana Pawła II wygłoszonym 3 czerwca 1979 roku w Gnieźnie na Wzgórzu Lecha. Papież podczas pierwszej wizyty głowy Kościoła katolickiego w państwie komunistycznym, odwołując się do swej misji papieża Słowianina, ujmował się za innymi narodami regionu, a także przepowiadał polityczne zjednoczenie kontynentu. Warto przytoczyć w tym miejscu nieco dłuższy fragment papieskiego kazania:
„Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten papież Polak, papież Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu? My, Polacy, którzy braliśmy przez całe tysiąclecie udział w tradycji Zachodu, podobnie jak nasi bracia Litwini, szanowaliśmy zawsze przez nasze tysiąclecie tradycje chrześcijańskiego Wschodu. Nasze ziemie były gościnne dla tych tradycji, sięgających swych początków w Nowym Rzymie – w Konstantynopolu. Ale też pragniemy prosić gorąco naszych braci, którzy są wyrazicielami tradycji wschodniego chrześcijaństwa, ażeby pamiętali na słowa Apostoła: »Jedna wiara, jeden... chrzest. Jeden Bóg i Ojciec wszystkich. Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa« (por. Ef 4, 5-6). Ażeby o tym pamiętali. I żeby teraz, w dobie szukania nowej jedności chrześcijan, w dobie nowego ekumenizmu, wspólnie z nami przykładali rękę do tego wielkiego dzieła, które tchnie Duch Święty!".