Michał Skotnicki: Ochrzczono mnie w kościele z fundacji mojego przodka z XIII wieku

Kilkusetletnia tradycja, często związana także z przelewaniem krwi za ojczyznę, powinna być motorem napędowym współczesnych działań: pielęgnowania historii i przekazywania wartości - mówi Michał Skotnicki, spadkobierca jednej z najstarszych polskich rodzin ziemiańskich.

Publikacja: 13.09.2024 17:00

Michał Skotnicki: Ochrzczono mnie w kościele z fundacji mojego przodka z XIII wieku

Foto: ŁUKASZ ZANDECKI

Plus Minus: Jak to jest mieć poczucie ciągłości rodu od XII wieku?

Mamy szczęście, że historia rodziny jest dobrze udokumentowana. Pierwsze wzmianki pochodzą już z XII w. Mikołaj Bogoria ze Skotnik, komes za czasów Kazimierza Sprawiedliwego, ufundował w 1185 r. romański klasztor cystersów w podsandomierskiej Koprzywnicy. Od tego czasu nasza rodzina jest obecna na tym terenie.

Rzeczpospolita na przestrzeni wieków była targana licznymi konfliktami. Wiemy, jak wiele dokumentów ważnych dla naszej historii zostało bezpowrotnie utraconych, chociażby podczas II wojny światowej. Dlatego szacunek do tradycji, także tej mniejszej – rodzinnej i lokalnej – jest u nas przekazywany z pokolenia na pokolenie. Jesteśmy związani z rodzinnymi Skotnikami. Wraz z moim bratem Maksymilianem, podobnie jak nasi przodkowie, zostaliśmy ochrzczeni w kościele parafialnym św. Jana Chrzciciela w Skotnikach, ufundowanym przez żyjącego na przełomie XIII i XIV w. Jarosława Bogorię Skotnickiego, arcybiskupa gnieźnieńskiego. Ta tradycja zobowiązuje do pielęgnowania pamięci i relacji, które – jak pokazuje historia – przez stulecia mogą być oparte na wzajemnym poszanowaniu i życzliwości.

Czy relacje pomiędzy Skotnickimi a pozostałymi mieszkańcami okolicy zawsze tak wyglądały?

Były oparte na budowaniu lokalnej wspólnoty. Nasz dziadek Maksymilian był jednym z fundatorów szkoły w Skotnikach, a pradziadek – w nieodległej Ruszczy koło Połańca. Zresztą działania na polu oświatowym były ważne w rodzinie od samego początku. Jednym ze współtwórców dzisiejszego Uniwersytetu Jagiellońskiego był wspomniany już arcybiskup gnieźnieński Jarosław Bogoria Skotnicki, a w XVI w. Piotr Skotnicki był profesorem tej uczelni. Skotniccy współzakładali ochotnicze straże pożarne i kasy Stefczyka, udzielali też wsparcia w przypadku klęsk żywiołowych.

Dobrym przykładem siły tych kształtowanych przez wieki relacji są mroczne lata XX w., zwłaszcza okresu tzw. Polski Ludowej. To właśnie w tych czasach można było liczyć na skotnicką społeczność, co zasługuje na największy szacunek. Mieszkańcy Skotnik, Bogorii i okolic w okresie stalinowskim zabezpieczyli znajdujące się na dworze mienie i przekazali je Skotnickim tuż po zmianach z października 1956 r. Ta życzliwość lokalnej społeczności trwa do dziś. W drugiej połowie lat 90. mieszkańcy Skotnik zadecydowali, że nieruchomość, wraz z parkiem, wróciła do rodziny. W 2018 r. z kolei herb Bogoria został umieszczony w herbie gminy. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie tworzone przez wieki wzajemne, dobre relacje.

Komunizm pozbawił was majątku, ale nie tradycji rodzinnej. Czy to w ogóle czasy, że warto przywracać znaczenie rodowi i herbowi?

Historia – czy to w wymiarze państwowym, czy bardziej lokalnym – jest, jak wszyscy wiemy, ważna. To element kształtowania tradycji i kultury oraz przynależności do wspólnoty. Pamięć jest fundamentem patriotyzmu również w kontekście małych społeczności. Nasza historia to spójna całość: dzieje rodziny, jak i całej skotnickiej zbiorowości, tworzonej przez wieki. Polska i szerzej – Rzeczpospolita – ma wielkie tradycje, które w XX w. próbowano zniszczyć. Opór Polaków wobec takich działań zawsze był duży. Świadczą o tym także właśnie losy majątku Skotnickich, przywróconego spadkobiercom zgodnie z wolą okolicznych mieszkańców.

Czytaj więcej

Wielka wyprawa do wielkiego świata

Odzyskaliście dwór z parkiem w Skotnikach. Zamierzacie przeznaczyć tę nieruchomość na cele prywatne czy publiczne?

Rozważamy stworzenie muzeum, którego dwór byłby istotną częścią. Chcielibyśmy upamiętnić losy rodziny, całej lokalnej społeczności oraz szerzej – Sandomierszczyzny. Wierzymy, że warto przypominać o nadrzędnych wartościach, jak choćby dobrych relacjach Skotnickich z lokalnymi mieszkańcami, bo dziś również ta niematerialna spuścizna jest ważna i godna przypominania. A to, co pozostało materialnego, jest doskonałym miejscem, by o tym mówić. Zwłaszcza że owo dziedzictwo jest dziełem wspólnych wysiłków pokoleń społeczności Skotnik i ziemi sandomierskiej. Sam zespół dworsko-parkowy, otoczony resztkami fosy, a także pobliski kościół, mają dużą wartość architektoniczną oraz historyczną i turystyczną.

Podobne działania podjęliśmy w przypadku innego rodzinnego majątku. Dwór w Ruszczy koło Połańca wraz z parkiem, należący niegdyś do naszego pradziadka Stanisława Knothego, został przeznaczony na cele kulturalne i po rewitalizacji będzie służył mieszkańcom. Znajdą się w nim też sale pamięci poświęcone zarówno rodzinie, jak i Tadeuszowi Kościuszce, który wedle tradycji wydał w ruszczańskim parku Uniwersał połaniecki (1794).

Czy jest szansa, że spauperyzowana za czasów PRL tradycja ziemiańska wróci do takiego znaczenia jak w krajach, których nie przeorał komunizm, chociażby Anglii? I jaką rolę widzisz dla takich rodów jak wasz w Polsce w przyszłości?

Przykład Anglii jest właściwy, by pokazać, że jedno z najnowocześniejszych i najzamożniejszych państw na świecie jest – jak wiemy – bardzo mocno oparte na historii, tradycji i patriotyzmie. W kontekście Polski, oprócz tragedii PRL-u, należy przypomnieć hekatombę II wojny światowej. W jej trakcie ziemiaństwo dało właśnie świadectwo patriotyzmu. W przypadku naszej rodziny zginęli m.in. czterej bracia, w tym gen. Stanisław Grzmot-Skotnicki, dowódca Pomorskiej Brygady Kawalerii i grupy operacyjnej swojego imienia, w trakcie kampanii wrześniowej. Dwór natomiast był ośrodkiem lokalnego dowództwa Armii Krajowej, do której należeli dorośli członkowie rodziny. Obecnie siłą polskich, dawnych rodzin nie są ich majątki, często zagrabione w okresie PRL. To właśnie ta kilkusetletnia tradycja, często związana także z przelewaniem krwi za ojczyznę, powinna być motorem napędowym współczesnych działań: pielęgnowania historii i przekazywania wartości. Tak w kontekście wspierania lokalnej pamięci, jak i filantropii. Cele i wyzwania są więc niebanalne. Chyba warto próbować się z nimi zmierzyć.

Najbardziej znanym przedstawicielem całego rodu Bogoriów był arcybiskup gnieźnieński Jarosław ze Sko

Najbardziej znanym przedstawicielem całego rodu Bogoriów był arcybiskup gnieźnieński Jarosław ze Skotnik (miniatura Stanisława Samostrzelnika, ok. 1530 r.). Zasłynął jako jeden z najważniejszych doradców Kazimierza Wielkiego

POLONA

Plus Minus: Jak to jest mieć poczucie ciągłości rodu od XII wieku?

Mamy szczęście, że historia rodziny jest dobrze udokumentowana. Pierwsze wzmianki pochodzą już z XII w. Mikołaj Bogoria ze Skotnik, komes za czasów Kazimierza Sprawiedliwego, ufundował w 1185 r. romański klasztor cystersów w podsandomierskiej Koprzywnicy. Od tego czasu nasza rodzina jest obecna na tym terenie.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi
Materiał Promocyjny
Zarządzenie flotą może być przyjemnością
Plus Minus
Przydałaby się czystka