W Brazylii bocianów nie ma. A ja chłopak z Mazur jestem, z Pisza, Mikołajek. I one chyba najbardziej mi się kojarzą z ojczyzną. Od nich zaczyna się wiosna, klekot w gnieździe naprzeciwko kościoła brzmi pięknie. Oznajmia, że znów tu są i będą nam towarzyszyć przez całe lato. Dużo o nich czytam i utwierdzam się w przekonaniu, że to nietuzinkowe ptaki: latają na wysokości kilometra, potrafią wspaniale szybować, a w drodze do Afryki omijają Morze Śródziemne, lecąc przez Bosfor lub Cieśninę Gibraltarską (to te z Niemiec – red.), by jak najmniej czasu spędzić nad wielką wodą, gdzie są złe warunki do szybowania. Wiedzą o tym, choć internetu nie mają – uśmiecha się ks. Zdzisław Nurczyk i podaje mi zaparzoną w ekspresie mocną kawę ze śmietanką.
Czytaj więcej
Czy Władysław Kosiniak-Kamysz, człowiek zbyt dobrze wychowany jak na polską politykę, poczuje się dostatecznie silny, by zaważyć na politycznej linii obecnej koalicji? Na pewno wysyła sygnały, że teraz jest to bardziej możliwe niż wcześniej.
Czy wciąż nam ufają
Siedzimy w kuchni na plebanii. Zaparkowałam rower na podwórku i czekałam. Proboszcz podjechał tu swoim wysłużonym jeepem. Z siedzenia dla pasażera wyskoczył Maćko. Teraz biega po kuchni: mały, czarny kundelek na krzywych nóżkach.
Słucham opowieści o Brazylii, o działalności księdza w tamtejszym teatrze i trudach misjonarskiej działalności. Po drugiej kawie wracamy do bocianów. Ulica biegnąca obok strzelistego neogotyckiego kościoła w Gawrzyjałkach jest zabocianiona. Co dwa, trzy słupy energetyczne ich szczyt wieńczy platforma z zajętym gniazdem.
– Kiedy energetycy wymieniali słupy, to postawili nowe od razu z platformami. Na niektórych postawili stare gniazda, na innych nie. Obawiałem się, że bociany nie zechcą tam zamieszkać, ale od razu się pojawiły następnej wiosny. Gniazdo naprzeciwko kościoła jest bardzo duże. Obserwuję, jak wychowują młode. Dobrze jest je widzieć szybujące na niebie albo gdy brodzą na okolicznych łąkach w poszukiwaniu gryzoni – mówi ksiądz.