Chadecy i socjaliści, liberałowie i konserwatyści – te etykiety polityczne nie zawsze precyzyjnie określają zawartość partyjnego produktu. Szczególnie trudno porównywać ze sobą partie z różnych państw UE, a sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy te narodowe produkty tworzą grupy polityczne w Parlamencie Europejskim. Każdej z nich zależy na jak największych wpływach mierzonych liczbą członków, bo to przekłada się na stanowiska polityczne, liczbę unijnych etatów dla ich ludzi, a także pieniądze. I muszą znaleźć równowagę między dążeniem do władzy a ideologiczną czystością. Dlatego nie od razu i nie zawsze rozstają się z tymi, którzy tę czystość plamią.
Czytaj więcej
Niechęć do przyjmowania imigrantów powoli zaczyna na Starym Kontynencie przekraczać bariery ideologiczne. Najpierw wyrażały ją partie skrajnej prawicy, potem tę retorykę przejęła chadecja. Teraz następuje zwrot na lewicy.
Długie pożegnanie z Viktorem Orbánem
Najgłośniejszym przykładem takiego trudnego rozstawania się był Fidesz. Partii Viktora Orbána od początku należała do chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Węgierski premier powoli odchodził od swoich centroprawicowych korzeni w kierunku skrajnej antyeuropejskiej prawicy. EPL nie przeszkadzało, gdy Orbán ograniczał wolność mediów, niszczył porządek konstytucyjny, wieszał na ulicach Budapesztu antyeuropejskie plakaty i regularnie oskarżał UE o całe zło. To znaczy przeszkadzało na tyle, żeby od czasu do czasu delikatnie go krytykować, ale nie na tyle, żeby się z nimi rozstać.
Chodziło nawet nie o 13 eurodeputowanych Fideszu, a w każdym razie nie tylko o samą liczbę, lecz przede wszystkim o tożsamość tej centroprawicowej frakcji. O ile dla polskiej delegacji (PO i PSL) czy dla partii z państw skandynawskich Fidesz z czasem stawał się nieakceptowalny, to dla Hiszpanów, Francuzów czy Włochów, gdzie partie chadeckie z EPL skręcają bardziej na prawo, wyrzucenie Orbána ze swojego grona byłoby sygnałem niezrozumiałym dla ich wyborców.
Te różne prawicowe frakcje przez lata spinali Niemcy, najważniejsza delegacja w EPL. Jej przewodniczący Manfred Weber, niemiecki chadek z bawarskiej CSU, sam przeszedł długą drogę – od popierania węgierskiego przywódcy i chronienia jego antyeuropejskich akcji po otwartą niechęć, nawet wbrew liderom CDU/CSU w Niemczech. Miał ku temu osobiste powody. Orbán blokował jego kandydaturę na przewodniczącego Komisji Europejskiej w 2019 r., przedstawiciel Fideszu porównywał też jego inicjatywy do działań Gestapo.