Podobno gdzieś tu idzie pan Kosiniak-Kamysz, to prawda? Tam idzie!!!” – ryknęła Marta Lempart z podestu ustawionego przed Sejmem, gdzie prowadziła manifestację Strajku Kobiet. Po czym zaczęła skandować: „Wypi…ć! Wypi…ć!”. Tym rzekomym wicepremierem był dziennikarz „Newsweeka” (wcześniej Gazeta.pl) Jacek Gądek, wysoki, z zarostem i w marynarce.
Wcześniej Marta Lempart weszła do budynku Sejmu po to, aby nakleić na drzwiach Klubu PSL kartkę z pięcioma gwiazdkami, trzema koniczynkami oraz wezwaniem wicepremiera i ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza do dymisji. To konsekwencja głosowania na przedostatnim posiedzeniu Sejmu. Wszyscy ludowcy, poza czterema posłankami, odrzucili projekt Nowej Lewicy przewidujący „depenalizację”, a więc w istocie legalizację pomocnictwa w aborcji. Bez tych 24 głosów na „nie” projekt by przeszedł.
Czytaj więcej
Polscy prawicowcy kibicujący Trumpowi mogą się wkrótce zamienić w karpie witające Boże Narodzenie. Bo jeśli naprawdę zobaczymy nowe Monachium kosztem Ukrainy z Trumpem w roli głównej, to właśnie ci piewcy polityka milionera staną się w pierwszym rzędzie współwinni.
Partia Władysława Kosiniaka-Kamysza zadała cios Donaldowi Tuskowi
Po stronie liberalno-lewicowych mediów czy środowisk opiniotwórczych nie znalazł się nikt, kto by zwrócił Marcie Lempart uwagę na niestosowność takiej formy „dyskusji”. W świecie polityki kimś takim okazał się marszałek Szymon Hołownia, lider „bratniej” ludowcom Polski 2050, choć trudno było nie wychwycić w jego obronie Kosiniaka odrobiny prześmiewczego tonu (nazwał go „tygryskiem”). Było to tym ciekawsze, że sam Hołownia, dawny katolicki publicysta, nie tylko poparł projekt Nowej Lewicy, ale związał swój klub dyscypliną za proaborcyjną inicjatywą.
„Gazeta Wyborcza” oskarżyła PSL o „pogardę dla kobiet”. W kilku miastach nieznani sprawcy zabrudzili drzwi ich biur poselskich czerwoną farbą. Lewica, przy wsparciu niektórych członków Koalicji Obywatelskiej, zapowiada nękanie posłów PSL, tak aby w końcu zagłosowali za tym samym projektem. Sam prezes ludowców skarży się na presję. „Krzyk jest wyrazem bezradności” – powiedział w radiowym wywiadzie. Skądinąd już nie krzyk, a wrzask na każdy temat towarzyszy polskiej polityce nieustannie.