Biblia nie boi się nagości i piękna ludzkiego ciała, choć trzeba uczciwie przyznać, że był okres w Kościele, kiedy księgę tę chciano wyrzucić z kanonu Pisma Świętego. Niemniej jednak tymi przykładami staram się, jak mogę, przekonać kolegę, że naprawdę można być atrakcyjnym, nawet seksualnie, i naprawdę można mieć głęboką relację z Panem Bogiem, a piękno nie neguje świętości – a raczej, dobrze wykorzystane, ją wzmacnia, nie przeczy mądrości, lecz odpowiednio ukierunkowane ją wyzwala.
Tyle konwersacji w internecie. Myślałam, że to chwila słabości kolegi z wirtualnej przestrzeni, który i tak nigdy nie ośmieliłby się powiedzieć mi czegoś podobnego w twarz. I tutaj się pomyliłam.
Klaudia Tołłoczko. Zostawcie tę dziewczynę w spokoju
Klaudia Tołłoczko – kto raz na nią spojrzy, nie pozostanie obojętny. Albo się zachwyci, albo zniesmaczy. To eksmodelka magazynów dla mężczyzn, bardzo piękna, atrakcyjna kobieta. Była moim gościem w ramach spotkań z teologią ciała św. Jana Pawła II. Doskonale wpisała się w temat, gdyż oprócz swojego nawrócenia (sfera ducha), również zajmuje się dietetyką (sfera ciała). Prezentuje więc integralny, holistyczny sposób patrzenia na człowieka. Idealny gość, aby podkreślić typowo chrześcijańskie podejście do człowieka, który oprócz duszy ma także ciało.
To ciało, tak wyświechtane, tak upodlone przez obecną kulturę, jest ważne, nawet bardzo, a Karol Wojtyła wbrew opinii współczesnych, którzy twierdzą, że jest przewartościowane, powiedziałby, nie, stop, jest „nie-dość-wartością”, czyli jest niedowartościowane. Jest wszechobecne, ale wciąż eksponowane w kiepskim, utylitarnym, uprzedmiotowiającym kontekście. Ktoś się nie zgodzi z Wojtyłą?
Podczas rozmowy z Klaudią nie doszukałam się żadnej herezji, błędów teologicznych ani walki z Kościołem. Tym bardziej jest dla mnie niezrozumiałe to, co wydarzyło się po spotkaniu. Fala hejtu na tę dziewczynę zalała moją skrzynkę mejlową, a i ja sama dostałam naganę za to, kogo zapraszam na spotkania, bądź co bądź, ze świętym człowiekiem, że muszę być bardziej ostrożna w doborze gości, czy nie widzę tego, jak ona „wygląda”, jakie ma usta, biust, włosy i w dodatku „to wszystko” bezwstydnie eksponuje na Instagramie.
Przecierałam oczy ze zdumienia. Wiadomości, żeby na tę dziewczynę uważać, że jej nawrócenie jest podejrzane, że ciągle wrzuca cytaty ateistów, no i że wygląda, jak wygląda, pokazały, że mamy do czynienia z problemem społeczno-psychologiczno-religijnym wcale nie marginalnym.
Mówi się, że ładnemu w życiu łatwiej. Jak widać, nie zawsze. Nie mam pojęcia, czy Klaudia chce być drugą św. Jadwigą czy Katarzyną z Aleksandrii, przypuszczam, że niekoniecznie, chce być po prostu sobą. Nie mam pojęcia, czy „jest zrobiona”. A nawet gdyby, to co? Jedno wiem na pewno, jest świadoma tego, jak wygląda, kim jest, jakie wartości prezentuje i co chce sobą komunikować. Zapewniam, że nie jest to tylko zgrabna pupa i obfity biust. Oczywiście, łamie stereotypy, wymyka się powszechnie przyjętym obrazom standardowej katoliczki ubranej w szary, naciągnięty sweter i długą spódnicę, ze spuszczoną głową i tłustymi włosami. Jest piękna, wystylizowana, wymalowana, podkreśla swoje kobiece atuty, nosi opięte sukienki. Źle? Zbyt kuszące?
W zasadzie cała moja aktywność w internecie, w grupie „Teologia ciała działa” (wszystkich bardzo zapraszam!), ma za zadanie na nowo odkrywać wartość ludzkiego ciała, jego piękna, przeznaczenia, roli, jaką ma odegrać. Nie czas i miejsce, aby przedstawiać jej koncept, ale zdaje się, że internetowy kolega, nolens volens, wywołał palący temat, mianowicie, gdzie jest miejsce młodych, atrakcyjnych, wykształconych, mających swoje zdanie kobiet w przestrzeni Kościoła i wiary. Wolno im eksponować swoje wdzięki, czy lepiej potulnie zwiesić głowę, żeby czasami nie narażać mężczyzn na zgorszenie? Tylko pytanie, kto tu kogo gorszy – bo nie jestem pewna, czy to aby Klaudia.
Dziwią komentarze żarliwych katolików pod adresem Klaudii Tołłoczko. Jezus nie nakazał kobietom ubierać się skromniej
Mnie piękno nie gorszy, bardziej pociąga. Przychodzi mi w tym momencie na myśl Norwid, który nosił w sobie wewnętrzną intuicję, że z rzeczy tego świata zostaną dwie, poezja i dobroć – czytaj piękno (greckie kalos – dobro, piękno), bliski w tym myśleniu był także Dostojewski, pisząc wprost, że to piękno zbawi świat. Ale to nie jest chrześcijańskie myślenie. Katoliczkę zbawia Chrystus cierpiący na krzyżu, a nie żadne piękno. Śmierć ta nie ma w sobie nic pięknego. Jest potwornością. No chyba że znowu przytoczymy słowa Wojtyły z dramatu „Brat naszego Boga”, które wkłada w usta Brata Alberta: „Najpiękniejszy z synów ludzkich. Takie piękno nie powtórzyło się już nigdy później – O, jakież trudne piękno, jak trudne”. Piękno jako trud. Wyzwanie dla tego, kto je nosi, i dla tego, kto je przyjmuje. Nie ocenia.
Kiedyś ks. Józef Tischner powiedział, że wolność jest niebezpieczna. Jak widać, nie tylko ona. Także piękno może budzić niepokój. Piękno kobiety zwłaszcza. Ciekawe, co tak bardzo gorszy tych wszystkich krytykujących piękno kobiecego ciała i czy aby na pewno chodzi tu o ciało. A może ten zakorzeniony w męskich spojrzeniach patriarchalny sposób patrzenia na kobiety jest dla nich nie do zniesienia, bo jest czymś, nad czym trudno im zapanować? A może mamy już tak bardzo zaburzony, zniekształcony obraz ciała, że oprócz narzucających się walorów seksualno-cielesnych nie widzimy nic poza nimi, czyli nie widzimy tego, który je nosi, nie widzimy człowieka, którego to właśnie ciało ma wyrażać? Ale, jeżeli to prawda, mamy tu problem z ciałem czy z ludzkim spojrzeniem, konkretniej, sercem? „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym (Mk 7, 21–23).
I już na koniec. Porzućmy ten patriarchalny sposób myślenia o kobietach, a Panu Bogu pozwólmy każdego prowadzić po swojemu. Pozwólmy tej dziewczynie dzielić się świadectwem i doświadczeniem Pana Boga, jakie ma na tę chwilę, mnie zamieszczać cytaty o Panu Bogu opatrzone „atrakcyjnymi” fotkami, a komentarze typu „nie przekonuje mnie”, „za bardzo eksponuje siebie” może warto sobie darować albo zachować dla siebie. Ani Klaudia, ani ja nie chcemy nikogo do siebie przekonywać, nie pretendujemy do roli autorytetów. Odwiedzanie naszych profili, o ile sobie przypominam, też nie jest obowiązkowe. Jeżeli mnie coś nie interesuje, a nawet gorszy, nie idę tam, nie zapuszczam się w miejsca, które mogą mi zaszkodzić. Mamy wystarczająco dużo dowodów, że komuś jednak nasza działalność się podoba, a nawet go buduje. Dla nich jesteśmy.
Klaudia świadczy o tym, czego sama doświadczyła, jak dobry i wielki jest Bóg. Zawsze w wypowiedziach podkreśla, że nawrócenie jest procesem, że nie dzieje się jednorazowo. Dziwić może tylko fakt, że te negatywne komentarze pochodzą nie od kogo innego, tylko żarliwych katolików, którzy, a jakże, stają w obronie czystości katolickiej wiary, skromności kobiecej natury i męskiego spojrzenia. Może tylko delikatnie przypomnę, że Jezus nigdzie w Ewangelii nie nakazał kobietom ubierać się skromniej, natomiast mężczyznom ewidentnie zasugerował, nawet jeżeli to tylko przenośnia, wyłupienie sobie oczu, jeżeli mają problem z opanowaniem swojej pożądliwości. Tym osobom szczególnie polecam przegląd, ale swojego, nie cudzego, serca, gdyż łatwo doszukiwać się diabła i złych zamiarów w „mocach” zewnętrznych, podczas gdy najobficiej rezonują one w nas samych, a odpowiadając na pytanie, czy katoliczka może być atrakcyjna, bez wahania krzyknę: nawet powinna!
Magdalena Siemion
Doktor filozofii, dziennikarka. Miłośniczka i propagatorka teologii ciała Jana Pawła II, autorka książki „Seks według Jana Pawła II cię wyzwoli”. Prowadzi warsztaty oraz grupę na Facebooku „Teologia ciała działa”. Pracuje w Instytucie Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie