Karol, który nie potrzebował Wandy. Polemika z Tomaszem P. Terlikowskim

Konsekwencje teologiczne pewnej przyjaźni rzeczywiście były, ale głównie dla Wandy Półtawskiej, a nie Karola Wojtyły.

Publikacja: 17.11.2023 17:00

Karol, który nie potrzebował Wandy. Polemika z Tomaszem P. Terlikowskim

Foto: East News

Tomasz Terlikowski, przez wielu hołubiony za odejście od katotalibizmu, a przez niektórych znienawidzony za rozmiękczanie nauczania Kościoła, napisał, jak sam to określił na swoim fejsbookowym profilu, jeden z najważniejszych swoich tekstów. „To tekst o tym, jak pewna relacja przyjaźni wpłynęła na ukształtowanie się pewnej teologii”.

Jako że trochę interesuję się tym tematem, chciałabym odnieść się do kilku kwestii. Odwołuje się tylko do tych fragmentów tekstu, które budzą moje wątpliwości i według mnie mają wytworzyć w odbiorcach nieprawdziwy obraz dr Półtawskiej. Rzeczywiście, również zauważam konsekwencje przyjaźni między Wandą Półtawską a Karolem Wojtyłą, z tym że widzę je przede wszystkim w odniesieniu do pani doktor, a nie księdza Wojtyły.

Tomasz Terlikowski nie pyta, czy przyjaźń pomiędzy Wandą Półtawską miała wpływ na kształtowanie się myślenia teologicznego młodego księdza Karola Wojtyły, bo o tym jest przekonany, i kategorycznie stwierdza to w swoim artykule dla „Plusa Minusa” („Teologiczne konsekwencje pewnej przyjaźni”, 4-5 listopada 2023; do przeczytania na: rp.pl/plusminus): „Jej przyjaźń z Karolem Wojtyłą i ich wzajemna intelektualno-duchowa relacja miały znaczący wpływ na teologię ciała i papieską etykę seksualną”, jednak pyta, „czy wpływ ten zawsze był pozytywny”.

Nie do końca wiadomo, na jakiej podstawie tak twierdzi, gdyż przytaczane przez niego fragmenty korespondencji, moim zdaniem, bardziej świadczą o przemianie myślenia, podejścia do spraw teologicznych pani Półtawskiej niż ks. Wojtyły. Nie twierdzę, że tych wpływów w ogóle nie było, ale ciężar, według mnie, jest źle rozmieszczony. A to oczywiście rzutuje na cały ogląd sprawy, jakoby przyszły papież nie doszedł do wniosków zawartych choćby w jego teologii ciała, gdyby nie pani Półtawska. Otóż doszedłby i bez niej.

Czytaj więcej

Tajemnice Szarloty Hahn

Dojrzewanie kobiety

Większość przytaczanych przez autora cytatów, jeżeli nie wszystkie, pochodzi z książki Wandy Półtawskiej „Beskidzkie rekolekcje”. Książkę czytałam dawno temu, zaraz po tym, jak ukazała się na rynku, dla odświeżenia jej treści sięgnęłam po nią teraz. Dla mnie jest zapisem rozwoju duchowego kobiety, która od pewnego lęku przed życiem (które, jak dobrze wiemy, nie szczędziło jej trosk), a w niemałym stopniu także przed Bogiem: „Bóg robi ze mną, co chce […], jest we mnie coś jak sprzeciw, chcę zachować coś swojego”, rozwija się, dojrzewa, by w Bogu, w którym widzi przede wszystkim sprawiedliwość, dostrzec kochającego ojca, który obdarza miłością za darmo. W drodze tej pomaga jej właśnie ks. Wojtyła. I to on pomaga jej odnaleźć Boga miłości, Boga wcielonego, a nie na odwrót.

Zupełnie niepotrzebne są insynuacje nasuwające się po przytoczeniu fragmentów: „Jestem tą najbliższą Tobie osobą, jesteśmy i temu nie da się zaprzeczyć… i zresztą nie chcesz temu zaprzeczyć” czy te dotyczące miłości, czy tęsknoty. Cóż, takie wybiórcze, wyrwane z kontekstu fragmenty korespondencji między przyjaciółmi od razu kierują czytelnika w stronę podejrzliwości i być może niezamierzonej przez autora interpretacji, jakoby relacja ta nie była do końca czysta, co zresztą możemy przeczytać w licznych komentarzach internautów pod postem: „wg mnie szczęśliwa i spełniona kobieta, a także takowa żona i matka, nigdy nie pisałaby takich tekstów do innego niż własnego mężczyzny. Jakoś mi się to wszystko nie skleja w coś, co mogłoby być wzorem do naśladowania dla katolików”. Albo: „niestety czuć odrazę, nie uzdrowioną seksualność, nie uzdrowione serce… złe ziarno nie może wydać dobrego plonu… dorabianie teologii pod własne doświadczenia… fundamentem prawdy jest Słowo Boże! a nie własne doświadczenia – stąd rodzi się błędna teologia ciała”.

Stawia to panią Półtawską w negatywnym świetle, według mnie niesłusznie i niesprawiedliwie. Podobnie fakt, że nie poinformowała męża o swojej chorobie, a co wyjawiła Karolowi, jest dla Terlikowskiego dowodem „szczególnej bliskości” między nią a ks. Wojtyłą. No nie wiem, czyż nie jest bowiem tak, że tych, których najmocniej kochamy, i tych, którzy są nam szczególnie bliscy, chcemy chronić przed cierpieniem i złymi informacjami? Dla mnie to właśnie dowód miłości. Dlaczego autor nie wspomina na przykład, że prawie każdy list Karola Wojtyły zaczyna się nagłówkiem: „Kochana Dusiu, Drogi Andrzeju” albo: „Drodzy moi: Dusiu i Andrzeju”, albo o tym, że często w wędrówkach z ks. Wojtyłą brał udział tylko właśnie jej mąż, podczas gdy ona zajmowała się dziećmi.

Inne przesłanki

Zarzut zaś czy delikatniej – pytanie, „czy przeżywanie kobiecości Wandy Półtawskiej jest typowe i czy można je uznać za doświadczanie wspólne dla większości kobiet, gdyż jest naznaczone szczególnym doświadczeniem traumy”, jest nie tylko nie na miejscu, ale świadczy o całkowitym niezrozumieniu przeżywania kobiecości przez kobiety w ogóle, gdyż, zapewniam pana redaktora, każde jest inne i każde jest „nie-dość-uniwersalne”. Przytaczanie cytatów o rzekomej nienawiści pani Półtawskiej do wszystkiego, co cielesne, seksualne, intymne („Boże, jakiego wstrętu nabrałam wtedy do ludzkiego ciała”) wydaje mi się głębokim niezrozumieniem zarówno samej pani doktor, jak i drogi przemiany jej myślenia w tej kwestii.

Redaktor dostrzega, że Wojtyła swoją teologię ciała/płci buduje na radykalnie innych założeniach, wszak ciało w jego nauczaniu jest bardzo ważne, jest „tworzywem do budowania miłości”, a samo „życie seksualne małżonków jest obrazem wewnętrznego życia Boga”. U przeciętnego czytelnika, który nie zna teologii ciała, utrwali się jednak błędny obraz źródła tego nauczania, co już w powyższych cytatach internautów wykazałam.

Trudno mi także zgodzić się ze sformułowaniem, że Wojtyła „ korygował antropologiczny doketyzm Półtawskiej, a jednocześnie mu ulegał”. Natomiast zupełnie nie do przyjęcia jest stwierdzenie, że „jego teologia pod pewnymi względami jest angeliczna”. Tego typu zarzuty może stawiać tylko ignorant teologii ciała, kim, jak mi się zdaje, redaktor Terlikowski nie jest, a przynajmniej być nie powinien. Dlaczego więc taka narracja? Nie ma bowiem bardziej afirmującej i gloryfikującej ludzkie ciało nauki Kościoła katolickiego jak właśnie nauczanie papieża Jana Pawła II. Wskazuje on, że człowiek – osoba, która wyraża się poprzez ciało, a w pewnym momencie nawet stwierdza, że nim jest, a nie tylko je ma – właśnie poprzez to ciało odkrywa także drugą osobę. Wystarczy wspomnieć moment zachwytu Adama nad Ewą: „ta jest kością z mojej kości i ciałem z mojego ciała” (Rdz 2, 22), a nie „intelekt z mojego intelektu czy jaźń z mojej jaźni”. I na nic tu nie pomoże argumentacja, że mężczyźni są wzrokowcami.

Czytaj więcej

O czym myśli prawica

Cielesny wymiar teologii

Chodzi tu bowiem o coś dużo głębszego, dlatego uważam, że nie można w ten sposób spłycać tej myśli, by zupełnie opacznie ją odczytać. Chrześcijaństwo samo w sobie, wbrew pozorom i powszechnie obowiązującej opinii, jest religią bardzo ucieleśnioną. Nie zapominajmy, że Bóg, w którego wierzymy, stał się człowiekiem, a nie aniołem, nas zbawiającym. Poprzez sam ten fakt widać, jak wielką wartość ma ludzkie ciało, o czym mówi właśnie teologia ciała. Nie ma więc ona charakteru angelicznego, ale jest do krwi i kości cielesna. I choć nie dotyka problemów dnia codziennego, jak pisze autor: „jest odrealniona, jest czymś wzniosłym”, to jeszcze dobitniej świadczy o konieczności jej zastosowania i prawidłowego odczytania w rutynie życia codziennego, stanowiąc okazję do uczynienia z tej sfery czegoś więcej – sfery świętej.

A już ten fragment: „Franciszek dokonał wyraźnej korekty tych elementów doktryny katolickiej. U niego miłość i seksualność, choć także mają wymiar duchowy, realizują się jednak wyraźnie w cielesności, bez niej są, czego trzeba mieć świadomość, niemożliwe”, jest w całości nie do zaakceptowania. Nie, żeby był nieprawdziwy, ale przecież dokładnie o tym pisał Jan Paweł II! To on, a nikt inny, przedstawił cztery poziomy miłości, w tym jako jeden z nich, bardzo ważny, poziom zmysłowości, namiętności, którego nie tylko nie wykluczał, ale wręcz uważał za konieczny do budowania miłości. Nie można więc tego robić Karolowi Wojtyle. Nie można tak ostentacyjnie i ze wszech miar niesłusznie przeciwstawiać jego nauczania nauczaniu papieża Franciszka, bo jest to po prostu zagranie nieuczciwe.

Cel badań pana Terlikowskiego

Podsumowując, szczerze nie wiem, co tak naprawdę pan Terlikowski chce badać? Bowiem fakt, że pani Półtawska miała wpływ (jak zapewne wielu innych wybitnych osobowości, filozofów, ludzi nauki) na ukształtowanie się – może napisałabym – bardziej wrażliwości niż teologii Karola Wojtyły, już stwierdził. Oszacować, w jakim stopniu, a już przesądzić, że w ogromnym – tego w żadnym razie nie da się stwierdzić.

Może więc zamiast doszukiwać się drugiego i piątego dna tej przyjaźni, lepiej wziąć z niej wzór? Czy naprawdę tak trudno uwierzyć w czystą, piękną, bożą przyjaźń pomiędzy kobietą a księdzem? (o zgrozo, jak to brzmi!). Współczesnemu człowiekowi i zdaje się samemu autorowi tekstu wydaje nie mieścić się w głowie, że tak można. Można! Zwłaszcza gdy relacja ta dotyczy ludzi świętych, bo o tym, że tak jest, chyba nikt nie wątpi.

Tomasz Terlikowski, przez wielu hołubiony za odejście od katotalibizmu, a przez niektórych znienawidzony za rozmiękczanie nauczania Kościoła, napisał, jak sam to określił na swoim fejsbookowym profilu, jeden z najważniejszych swoich tekstów. „To tekst o tym, jak pewna relacja przyjaźni wpłynęła na ukształtowanie się pewnej teologii”.

Jako że trochę interesuję się tym tematem, chciałabym odnieść się do kilku kwestii. Odwołuje się tylko do tych fragmentów tekstu, które budzą moje wątpliwości i według mnie mają wytworzyć w odbiorcach nieprawdziwy obraz dr Półtawskiej. Rzeczywiście, również zauważam konsekwencje przyjaźni między Wandą Półtawską a Karolem Wojtyłą, z tym że widzę je przede wszystkim w odniesieniu do pani doktor, a nie księdza Wojtyły.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku