Zacznę nie od analizy tego sposobu myślenia, ale od pochwał. Ten tekst jest bowiem pełen wymyślnych epitetów. Jakub Augustyn Maciejewski nazywa mnie „Tomaszem Iskariotą”, „katolickim niegdyś publicystą”, porównuje do Lesława Maleszki, sugeruje, że wszystkie moje teologiczne i filozoficzne rozważania mają wyłącznie służyć uzasadnieniu mojej zdrady, a nawet sugeruje, że książka o Judaszu może służyć do usprawiedliwienia zdrady ojczyzny. Liczba epitetów, obrzydliwych sugestii i teorii spiskowych, jaką autor „Sieci” zmieścił na dwóch szpaltach, jest naprawdę godna podziwu, więc oddaję mu honor: paszkwile to on pisać potrafi.
Czytaj więcej
Cieszę się, że nie jestem politykiem. Nie tylko dlatego, że lubię swój zawód, ale też przez to, że mam świadomość, iż niekiedy wymaga to ogromnej odpowiedzialności moralnej. Tak jest w przypadku obecnych głosowań aborcyjnych.
Model myślenia redaktorów „Sieci” ogranicza się wyłącznie do polityki
Jednak o wiele bardziej rzuca się w oczy to, że autor nie jest w stanie zrozumieć, iż można napisać książkę o teologii i filozofii, a nie o polityce. Jemu bowiem wszystko kojarzy się z Kaczyńskim i Tuskiem, z Niemcami i Rosją, z Targowicą i „Gazetą Wyborczą”. Predestynacja, konflikt między Boską wszechwiedzą a ludzką wolnością czy też polityczne uwikłania mesjanizmów nie są w stanie go zainteresować, bo dla niego – tak jak dla tygodnika „Sieci” – wszystko jest konfliktem między PO a PiS. Ten spór polityczny określa już nie tylko teraźniejszość Polski, ale wręcz jest kluczowym tematem teologicznym. Zajmuje całą rzeczywistość i nie pozostawia miejsca na jakiekolwiek inne tematy. „Abstrahując już od tego, że kolejny admirator Judasza zaraz znowu poczuje się szykanowany i prześladowany, rzecz w usprawiedliwieniu 12. apostoła jest jeszcze gdzie indziej. Mało to już Polacy usprawiedliwiali zdrajców kraju i Kościoła? Komu jeszcze przysłuży się »zrozumienie« Judasza w społeczeństwie, gdy nadchodzą czasy próby i wierności?” – oznajmia Maciejewski.
Jednak o wiele bardziej rzuca się w oczy to, że autor nie jest w stanie zrozumieć, iż można napisać książkę o teologii i filozofii, a nie o polityce. Jemu bowiem wszystko kojarzy się z Kaczyńskim i Tuskiem, z Niemcami i Rosją, z Targowicą i „Gazetą Wyborczą”.
Jakub Maciejewski wszędzie tropi lewactwo i zdradę ojczyzny
Może byłoby zabawne, gdyby nie było tak groźne, uznanie, że świadomość psychologicznych ograniczeń naszej wolności i liczne odkrycia psychiatrii są wyrazem „lewactwa”. I nie jest to przesada, bo Maciejewski pisze to wprost: „Terlikowski szuka usprawiedliwienia dla Judasza także w inny sposób, podejrzewając u niego chorobę psychiczną, a konkretnie chorobę [precyzyjnie rzecz ujmując: zaburzenie – dopisek mój] afektywną dwubiegunową, która przechodzi od entuzjazmu i manii po depresję i próby samobójcze. »Tego rodzaju myśli ma niemal 80 proc. osób cierpiących na zaburzenie afektywne, a 35 proc. kobiet i 27 proc. mężczyzn podjęło przynajmniej jedną próbę samobójczą«. Wpisuje się to w lewicowe postrzeganie ludzkiej odpowiedzialności: nikt nie jest winny, nie ma własnej woli, za kradzieże odpowiada społeczeństwo, za zabójstwa – trudne dzieciństwo, a za nieuctwo albo ignorancję – choroby psychiczne. W ten sposób lewica nie karze żadnych Judaszów, Kainów czy Herodów, ale chce ich resocjalizować i leczyć, odzierając człowieka z wolnej woli” – oznajmia autor, przy okazji cytując wyniki badań naukowych, które podaję w książce, choć określenia i definicje przez niego używane są odmienne.