Odświeżona w ten sposób lektura pozwala na zupełnie inne postrzeganie wydarzeń przypominanych (a jak wierzą katolicy – uobecnianych) w czasie Wielkiego Tygodnia i samej Wielkiej Nocy. I już w Niedzielę Palmową mogliśmy zobaczyć opowieść o tym, jak szybko człowiek upada w oczach innych. Jezus wjeżdża do Jerozolimy jako mistrz, mesjasz, ktoś wybitny. Witają go tłumy, ale kolejne dni to już czas, gdy zostanie porzucony. Odchodzi Judasz, apostołowie kompletnie Go nie rozumieją, nie są w stanie czuwać razem z Nim, rozpada się wspólnota apostolska, przyjaciele zostawiają przyjaciół. I wreszcie na śmierć skazuje go Piłat, ale o Jego mękę proszę być może ci sami ludzie, którzy wcześniej witali Go jak mesjasza. Ostatniego zaś dnia, już na krzyżu, Jezus krzyczy do Ojca: „czemuś mnie opuścił”. Samotność, cierpienie, ból.
Czytaj więcej
Słowa, słowa, słowa. Tak najkrócej można podsumować działania nowych władz Konferencji Episkopatu Polski. Gdy zaś przychodzi czas na działania, okazuje się, że nie tylko nic nie można, ale też w istocie winni są ci, którzy czegoś w ogóle od Kościoła chcą.
Apostołowie zrzucają emocje na Judasza. Jego śmierć też jest tragiczna
Apostołowie też są pogubieni, co widać w spisywanych przecież o wiele później Ewangeliach. Nie są w stanie odczytać prostych komunikatów, które kieruje do nich Jezus, gdy wskazuje zdrajcę. Nie rozumieją, co mówi o swoim cierpieniu i tak jak Piotr próbują przekonywać, że oni Go nigdy nie zostawią. Tyle że On nie tyle wie, dokąd idzie, ale i zna ich aż nadto dobrze. Piotr to cudny człowiek. Gaduła, pewnie brat łata, naturalny przywódca, ale też człowiek zmienny, czasem entuzjastyczny, a czasem popadający w depresję. Raz waleczny, a raz uciekający. On nie jest zdolny do wytrwania w takiej postawie, jaką obiecuje. Szybko zresztą się okaże, że żaden z nich nie jest do tego zdolny. Uciekną wszyscy, poza Janem.
Judasz, o którym ciągle wspomina się jako o jedynym zdrajcy, jest tylko w pewnym sensie symbolem zachowania ich wszystkich.
Judasz, o którym ciągle wspomina się jako o jedynym zdrajcy, jest tylko w pewnym sensie symbolem zachowania ich wszystkich. On niejako staje się tym, na którego oni zrzucają swoje emocje, bo on jako jedyny nie doświadcza Zmartwychwstania i nie może opowiedzieć swojej historii, nie może nadać sensu własnej zdradzie i pójść dalej. Rozpad świata, w którym funkcjonował, żal i rozpacz po utraconym sensie, ale też świadomość skutków własnej decyzji nakładają na niego ciężar, którego nie jest w stanie unieść. Jego śmierć też jest tragiczna, nawet jeśli ten tragizm trzeba wydobywać spod wielu warstw czarnej farby.