Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie

Ewangelię zbyt często czyta się, zapominając o kolejności wydarzeń. Krzyż przesłania Zmartwychwstanie, a tragizm sytuacji apostołów i Jezusa – happy end, którego my, odbiorcy, jesteśmy już świadomi. Warto spojrzeć na wszystko tak, jakbyśmy jeszcze nic nie wiedzieli.

Publikacja: 28.03.2024 16:55

Tomasz Terlikowski

Tomasz Terlikowski

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Odświeżona w ten sposób lektura pozwala na zupełnie inne postrzeganie wydarzeń przypominanych (a jak wierzą katolicy – uobecnianych) w czasie Wielkiego Tygodnia i samej Wielkiej Nocy. I już w Niedzielę Palmową mogliśmy zobaczyć opowieść o tym, jak szybko człowiek upada w oczach innych. Jezus wjeżdża do Jerozolimy jako mistrz, mesjasz, ktoś wybitny. Witają go tłumy, ale kolejne dni to już czas, gdy zostanie porzucony. Odchodzi Judasz, apostołowie kompletnie Go nie rozumieją, nie są w stanie czuwać razem z Nim, rozpada się wspólnota apostolska, przyjaciele zostawiają przyjaciół. I wreszcie na śmierć skazuje go Piłat, ale o Jego mękę proszę być może ci sami ludzie, którzy wcześniej witali Go jak mesjasza. Ostatniego zaś dnia, już na krzyżu, Jezus krzyczy do Ojca: „czemuś mnie opuścił”. Samotność, cierpienie, ból.

Czytaj więcej

Tomasz Terlikowski: Kościelne kontrowersje – prawo kanoniczne wygrywa z empatią

Apostołowie zrzucają emocje na Judasza. Jego śmierć też jest tragiczna

Apostołowie też są pogubieni, co widać w spisywanych przecież o wiele później Ewangeliach. Nie są w stanie odczytać prostych komunikatów, które kieruje do nich Jezus, gdy wskazuje zdrajcę. Nie rozumieją, co mówi o swoim cierpieniu i tak jak Piotr próbują przekonywać, że oni Go nigdy nie zostawią. Tyle że On nie tyle wie, dokąd idzie, ale i zna ich aż nadto dobrze. Piotr to cudny człowiek. Gaduła, pewnie brat łata, naturalny przywódca, ale też człowiek zmienny, czasem entuzjastyczny, a czasem popadający w depresję. Raz waleczny, a raz uciekający. On nie jest zdolny do wytrwania w takiej postawie, jaką obiecuje. Szybko zresztą się okaże, że żaden z nich nie jest do tego zdolny. Uciekną wszyscy, poza Janem.

Judasz, o którym ciągle wspomina się jako o jedynym zdrajcy, jest tylko w pewnym sensie symbolem zachowania ich wszystkich.

Judasz, o którym ciągle wspomina się jako o jedynym zdrajcy, jest tylko w pewnym sensie symbolem zachowania ich wszystkich. On niejako staje się tym, na którego oni zrzucają swoje emocje, bo on jako jedyny nie doświadcza Zmartwychwstania i nie może opowiedzieć swojej historii, nie może nadać sensu własnej zdradzie i pójść dalej. Rozpad świata, w którym funkcjonował, żal i rozpacz po utraconym sensie, ale też świadomość skutków własnej decyzji nakładają na niego ciężar, którego nie jest w stanie unieść. Jego śmierć też jest tragiczna, nawet jeśli ten tragizm trzeba wydobywać spod wielu warstw czarnej farby.

Czytaj więcej

Zawiedli Judasza, a potem to jego oskarżyli

Potrzebowali sporo czasu, by uwierzyć w Zmartwychwstanie. W opowieści o apostołach odnajdziemy elementy swojego życia

Jednakże poczucie rozpadu świata i utratę nadziei widać też u innych. Gdy już dokona się Ukrzyżowanie, gdy już przekonają się o własnej niemocy, siedzą zamknięci z obawy przed Żydami w Wieczerniku. Jest pomysł, by wrócić do tego, co było i na powrót zostać rybakami. Wielkie plany, mesjańskie nadzieje, a nawet dobre mniemanie o sobie już ich opuściły. Zostały wspomnienia i świadomość, że opuścili w najtrudniejszym momencie tego, który był ich mistrzem. I trzeba czasu – Ewangelie pokazują, że wcale nie tak krótkiego – żeby się podnieśli. To wcale nie jest tak, że oni od razu wierzą w Zmartwychwstanie. Uczniowie na drodze do Emaus nie są nawet w stanie rozpoznać Jezusa, a Tomasz chce dotknąć jego ran. Proces uznawania prawdy o tym, że On jednak żyje – trwa. Spotkanie z Nim jest uzdrawiające, ale pamięć o własnej słabości zostaje w głowach.

To wszystko sprawia, że ta ewangeliczna opowieść, historia, którą słyszeliśmy tysiące razy, pozostaje prawdziwa nie tylko w wymiarze religijnym, ale także egzystencjalnym. Jeśli się w nią wsłuchać, to można odnaleźć też elementy swojego życia. Jest w niej również wielka nadzieja, że grób ostatecznie jest pusty, że kryzys przemija, że można zacząć od nowa. To jest chyba największa, najważniejsza prawda chrześcijaństwa. Do niej warto powracać w te nadchodzące dni.

Odświeżona w ten sposób lektura pozwala na zupełnie inne postrzeganie wydarzeń przypominanych (a jak wierzą katolicy – uobecnianych) w czasie Wielkiego Tygodnia i samej Wielkiej Nocy. I już w Niedzielę Palmową mogliśmy zobaczyć opowieść o tym, jak szybko człowiek upada w oczach innych. Jezus wjeżdża do Jerozolimy jako mistrz, mesjasz, ktoś wybitny. Witają go tłumy, ale kolejne dni to już czas, gdy zostanie porzucony. Odchodzi Judasz, apostołowie kompletnie Go nie rozumieją, nie są w stanie czuwać razem z Nim, rozpada się wspólnota apostolska, przyjaciele zostawiają przyjaciół. I wreszcie na śmierć skazuje go Piłat, ale o Jego mękę proszę być może ci sami ludzie, którzy wcześniej witali Go jak mesjasza. Ostatniego zaś dnia, już na krzyżu, Jezus krzyczy do Ojca: „czemuś mnie opuścił”. Samotność, cierpienie, ból.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi