Kuchenne rewolucje na czterech łapach

Co roku 30 milionów psów jest brutalnie zabijanych, by trafić na stoły w całej Azji. Władze Korei Południowej właśnie postanowiły skończyć z tą praktyką. Obrońcy praw zwierząt liczą, że będzie to impulsem dla pozostałych państw regionu.

Publikacja: 02.02.2024 10:00

Te psy nie trafią na talerze. Gdy ciężarówkę z setkami czworonogów przeznaczonych do zjedzenia zatrz

Te psy nie trafią na talerze. Gdy ciężarówkę z setkami czworonogów przeznaczonych do zjedzenia zatrzymała policja w indonezyjskim mieście Semarang, zwierzętami zajęli się działacze organizacji Animals Hope Shelter Indonesia (6 stycznia 2024 r.). Handel psim mięsem jest zabroniony w niektórych regionach tego kraju

Foto: Daffa Ramya KANZUDDIN/AFP

Rzędy niewielkich rdzewiejących klatek pokrytych blachą zajmują cały plac. W środku każdej z nich tłoczy się co najmniej kilka psów. Część stoi w swoich odchodach, na brudnym sianie. Wszystkie nerwowo szczekają i kręcą się w kółko.

Tak na początku stycznia 2023 r. wyglądała jedna z psich ferm i rzeźni w Korei Południowej. Cztery miesiące później po rozpadających się kojcach nie było już śladu. W ich miejscu uprawiane są teraz bataty, pieprz, fasola i kapusta. Tam, gdzie wygłodniałe psy w nerwach rzucały się na kraty, znajdują się równo zasadzone grządki. Zmiana nastąpiła, ponieważ aktywistom Humane Society International (HSI), jednej z największych na świecie organizacji pozarządowych zajmujących się obroną zwierząt, udało się przekonać hodowcę Jang Jong-Tae, by zamknął psią rzeźnię i w zamian zajął się rolnictwem. W ramach pomocy w transformacji wolontariusze zabrali wszystkie przerażone zwierzęta do bezpiecznych schronisk, gdzie zajęto się ich leczeniem i przygotowano do adopcji.

Czytaj więcej

Sztuczna inteligencja Władimira Putina

Zupa hau, hau

Łącznie działacze HSI doprowadzili do zamknięcia już 18 psich ferm. Teraz podobne działania mogą być podejmowane w całej Korei, a być może i innych państwach, w których psy wciąż się zabija w celach konsumpcyjnych.

Szacuje się bowiem, że rocznie w całej Azji ginie w ten sposób ok. 30 mln psów. I choć każdy przemysł mięsny w większym lub mniejszym stopniu wiąże się z cierpieniem zwierząt, to ten psi wyróżnia się brutalnością. – Sposób, w jaki czworonogi są łapane, przewożone w opłakanych warunkach, często tygodniami bez jedzenia i wody, i to jak na końcu są zabijane w najbardziej nieludzki sposób, sprawia, że handel nimi jest przerażający i niezwykle okrutny – mówi „Plusowi Minusowi” Rahul Sehgal, dyrektor założonej w Tajlandii organizacji pozarządowej Soi Dog Foundation, zajmującej się bezdomnymi zwierzętami.

Zamknięte w klatkach, brudne, ranne i niedożywione psy najczęściej giną od uderzeń metalowych pałek albo elektrowstrząsów. Z reguły dzieje się to na oczach innych zwierząt, co potęguje ich strach i stres. Nierzadko całe swoje krótkie życie psy spędzają w zamknięciu w przepełnionych kojcach, gdzie nie mają dość miejsca, by zrobić krok. W takich warunkach szybko szerzą się choroby, począwszy od nosówki, na parwowirozie kończąc. Jak pisze na swojej stronie internetowej fundacja NoToDogMeat od lat walcząca o wprowadzenie zakazu spożywania psiego mięsa, to okrucieństwo wynika z przekonania hodowców i sprzedawców, że im większy stres zwierzę odczuwa przed śmiercią, tym jego mięso jest potem smaczniejsze, zdrowsze i delikatniejsze.

Psie mięso wciąż je się m.in. w Chinach, Wietnamie, Indonezji, Kambodży, Korei Północnej oraz Korei Południowej. Ta ostatnia się wyróżnia i skupia na sobie więcej międzynarodowej uwagi. Wszystko za sprawą tego, że jest to nowoczesna i zamożna demokracja, a jej „psi przemysł” różni się od innych. – W Korei Południowej rocznie na mięso hoduje się około miliona psów. W kraju istnieją całe fermy, gdzie psy są hodowane jak inne zwierzęta przeznaczone do uboju. Często się zdarza, że nie mają żadnej opieki weterynaryjnej ani dostatecznego dostępu do wody, a karmione są resztkami. Niektórzy handlarze psiego mięsa pozyskują je też ze schronisk, udając, że chcą je adoptować do swoich domów – tłumaczy „Plusowi Minusowi” Fleur Dawes z broniącej zwierząt organizacji In Defense of Animals (IDA).

Według rządowych statystyk, choć spożycie psów w Korei stale spada, w kraju wciąż istnieje ponad 1000 psich ferm, kilkadziesiąt rzeźni oraz niemal 1,6 tys. restauracji serwujących psie mięso. Jedną z nich od 20 lat w mieście Daegu prowadzi Choi Tae-Jon. Wśród serwowanych przez nią potraw znajduje się m.in. bosintang, czyli tradycyjny koreański gulasz z warzywami i psininą, nazywany przez samych Koreańczyków „zupą hau hau”. Do tego na stoły trafia psie mięso gotowane na parze albo gaesoju, czyli gęsty napój z psininy, imbiru, orzechów i jujuba pospolitego.

W niedawnej rozmowie z dziennikarzami „South China Morning Post” Choi przyznała, że ostatnio jej restaurację odwiedza znacznie więcej klientów niż normalnie. Zauważa, że ma to zapewne związek z nadchodzącymi zmianami, które doprowadzą do zamknięcia biznesów takich jak jej.

Igrzyska z niechcianym menu

Na początku stycznia 2024 r. koreański parlament jednogłośnie przyjął ustawę zakazującą od 2027 r. produkcji oraz sprzedaży psiego mięsa. Tym samym w Korei Południowej po latach debat końca dobiega budząca kontrowersje wielowiekowa praktyka, a Seul dołącza do takich krajów, jak Tajwan, Filipiny i Singapur, które na taki krok zdecydowały się już dawno temu.

Pierwsze głosy, by skończyć ze spożywaniem psininy pojawiły się w kraju już w latach 80. ubiegłego wieku przy okazji letnich igrzysk olimpijskich w Seulu (1988). Później temat nabrał międzynarodowego rozgłosu w 2018 r., gdy Korea organizowała zimowe igrzyska w Pjongczangu. Wówczas władze zaapelowały do 12 miejskich restauracji serwujących psie mięso, by na czas sportowej imprezy usunęły je z menu. Większość nie zastosowała się do prośby, a podawanie przez nie psininy wywołało krytykę zagranicznych gości i turystów.

Trzy lata później ówczesny prezydent kraju Mun Dze In powołał specjalny komitet mający rozważyć kwestie całkowitego zakazu sprzedaży psiego mięsa, jednak z tej inicjatywy ostatecznie nic nie wyszło. Zgodnie z przyjętymi teraz przepisami, w ciągu najbliższych trzech lat hodowcy, właściciele rzeźni oraz restauracji powinni zakończyć prowadzenie swoich interesów i np. przebranżowić się, jak wspomniany już Jang Jong-Tae. Ci, którzy zdecydują się podjąć inną działalność, mogą liczyć na państwowe dotacje. Osobom łamiącym nowe prawo grozi do trzech lat więzienia lub grzywna o równowartości ok. 23 tys. dolarów. Ustawa nie przewiduje natomiast kar za spożywanie psiego mięsa.

„Nigdy nie spodziewałem się, że jeszcze w swoim życiu doczekam się zakazu okrutnego przemysłu mięsnego w Korei. To historyczne zwycięstwo zawdzięczamy zaangażowaniu i determinacji ruchu obrońców praw zwierząt”, powiedział w rozmowie z telewizją France 24 JungAh Chae, dyrektor koreańskiego oddziału organizacji Humane Society International, której aktywiści od lat starali się doprowadzić do likwidacji psich hodowli i rzeźni.

Pobite, wykrwawione

Zagłębiem „psiego przemysłu” w Azji pozostają Chiny. Szacuje się, że w Państwie Środka rocznie spożywa się od 10 mln do 20 mln zwierząt. – W Chinach psy przeznaczone na rynek i do rzeźni pochodzą z wątpliwych źródeł. W kraju nie ma hodowli tych zwierząt, stąd też większość psów zabijanych na potrzeby handlu to psy domowe, bezpańskie albo wiejskie stróżujące. Czworonogi są porywane z podwórek albo sprzed sklepów, gdzie czekają na właścicieli, a następnie nielegalnie przetrzymywane w stodołach, zanim zostaną stłoczone w drucianych klatkach, załadowane na ciężarówki i rozwiezione między prowincjami. Podczas wielodniowego transportu zwierzęta są traktowane bardzo źle, upchnięte tak, że ledwo oddychają. Po takiej drodze wiele z nich jest chorych, a niektóre już martwe – opowiada „Plusowi Minusowi” dr Peter Li, specjalista ds. chińskiego systemu ochrony przyrody z Uniwersytetu Houston-Downtown oraz współpracownik Humane Society International. Zdarza się, że psy zabijane na mięso mają jeszcze obroże z imieniem, a niekiedy kołnierze ochronne.

Mimo że psie mięso jest dostępne niemal w całych Chinach, to symbolem tej praktyki, znanym również na świecie, jest festiwal organizowany w starożytnym mieście Yulin na południu kraju. Coroczna trwająca dziesięć dni impreza przyciąga tysiące ludzi. Jak pisze portal Vice, w tym czasie zabija się ok. 10 tys. psów.

– Są brutalnie bite po głowach, by je ogłuszyć, a następnie podrzyna im się gardła, by się wykrwawiły. To wszystko na oczach innych przerażonych zwierząt – tłumaczy dr Li. Ciała zwierząt leżą na straganach albo wiszą na hakach i są następnie serwowane w postaci gulaszu, z rożna albo w chrupiącej panierce.

Te wszystkie praktyki nie są w Państwie Środka zakazane, choć w 2020 r. Pekin uczynił pewien krok w tym kierunku. Wówczas Ministerstwo Rolnictwa ogłosiło, że usuwa psy z listy żywego inwentarza, określając je po raz pierwszy jako „zwierzęta towarzyszące”. W tym samym roku, w dobie pandemii koronawirusa, władze dwóch miast – Shenzhen i Zhuhai – jako pierwsze w kraju zakazały na swoim terenie konsumpcji psininy.

Czytaj więcej

Był minister i nie ma ministra. Czy Chiny szykują się do inwazji na Tajwan?

W parze z alkoholem

Drugim po Chinach zagłębiem „psiego przemysłu” w Azji jest Wietnam, gdzie rocznie w celach konsumpcyjnych zabija się 5 mln psów, choć ta liczba może być w rzeczywistości znacznie większa. Jak zauważa organizacja Soi Dog Foundation, w tym kraju „co trzeci sklep to salon pielęgnacji psów, co piąty to sklep z jedzeniem i akcesoriami dla czworonogów, a co dwudziesty to rzeźnia albo restauracja, gdzie serwuje się psininę”. Częściej psy je się w północnej części kraju niż w południowej.

Podobnie jak w Państwie Środka, zjadane czworonogi nie pochodzą z ferm, lecz z przemytu z Laosu i Kambodży, kradzieży albo wprost z ulicy. Zdarza się też, że zwierzęta są sprzedawane handlarzom przez mieszkańców wsi, którzy specjalnie w tym celu je rozmnażają. Za 20 kg psininy rolnik potrafi dostać nawet 100 dolarów. Jak donosi agencja AFP, w listopadzie 2023 r. w Ho Chi Minh City kierowca stracił kontrolę nad samochodem i wjechał w skuter, którym, jak się okazało, dwóch mężczyzn przewoziło worek z porwanymi psami.

W Wietnamie warunki, w jakich czworonogi przetrzymuje się i przewozi, nie różnią się niczym od tego, co dzieje się w Chinach. Tak samo brutalny jest też sposób uśmiercania zwierząt. Jedna z najpopularniejszych wietnamskich gazet internetowych VnExpress pisała w 2023 roku, że wielu Wietnamczyków uwielbia spożywać psie mięso wtedy, gdy pije alkohol. Stąd też w pubach popularne przekąski do piwa są z psininy. Często podaje się je z trawą cytrynową, imbirem oraz pastą krewetkową.

W 2018 r. władze w Hanoi zaapelowały do mieszkańców stolicy, by przestali jeść psie mięso, bo uderza to w wizerunek miasta jako „cywilizowanej i nowoczesnej stolicy”. Nie zdecydowały się jednak na wprowadzenie zakazu. Jedynym w kraju miastem, które nie pozwala na konsumpcję psininy, jest Hoi An.

Pałką i palnikiem

Na mapie państw, gdzie wciąż zabija się i spożywa psy, obecność Indonezji na pierwszy rzut oka może zaskakiwać. W kraju tym bowiem 90 proc. z 270 mln obywateli to muzułmanie, dla których psinina to mięso nieczyste i zakazane, podobnie jak wieprzowina. Mimo to rocznie zabija się tam około miliona psów. Ich smakoszami są mieszkańcy Celebes, Sumatry Północnej oraz Małych Wysp Sundajskich Wschodnich. Większość z nich to chrześcijanie oraz przedstawiciele innych wyznań, stanowiący łącznie ok. 7 proc. populacji kraju.

Jak donosiła w zeszłym roku Al-Dżazira, popyt na psininę na Małych Wyspach Sundajskich Wschodnich był tak duży, że handlarze mieli problem z zaspokojeniem go. To z kolei miało doprowadzić do trucia psów na ulicach jedzeniem zawierającym potas, który pozbawia je przytomności, ale nie wpływa na smak ich mięsa. Najsłynniejszym w Indonezji miejscem handlu psininą był do niedawna ogromny targ w Tomohon na Celebes. Market, gdzie masowo i brutalnie zabijano psy, był nawet polecany na niektórych stronach podróżniczych jako atrakcja turystyczna. O miejscu tym głośno zrobiło się na świecie w 2018 r., gdy lokalni aktywiści nagrali jak przerażone psy są wyciągane z klatek i tłuczone metalowymi pałkami. Potem wciąż żywe zwierzęta przypalano palnikami, by pozbyć się sierści. Ostatecznie w 2023 r. władze miasta zakazały „psiego przemysłu” na targowisku. Łącznie handel i zabijanie psów jest karane w 22 miastach i prowincjach w całej Indonezji. 

W Azji psy je się jeszcze w Kambodży i Korei Północnej. W tej pierwszej rocznie zabija się ich ok. 3 mln. Z kolei Pjongjang promuje jedzenie psininy i organizuje konkursy kulinarne z nią w roli głównej. Jeśli chodzi o resztę świata, to psie mięso je się jeszcze m.in. w Kamerunie, Demokratycznej Republice Konga, Ghanie, Nigerii i Szwajcarii, ale w porównaniu z Azją jego spożycie jest symboliczne.

Poczucie wstydu

Zakazu spożywania psiego mięsa w Korei Południowej oraz kroków w tym kierunku podjętych w innych krajach nie byłoby, gdyby nie kilka nakładających się na siebie czynników. Pierwszym z nich jest zmiana pokoleniowa, jaka nastąpiła w całej Azji. W rozmowie z portalem VnExpress właściciel sklepu z psininą w Hanoi, Nguyen Van Tung, przyznaje, że kilku jego klientów przestało do niego przychodzić z powodu presji ze strony rodziny. „Powiedzieli mi, że ich dzieci są przeciwko jedzeniu psów, więc poczuli wstyd, że wciąż to robią”, mówi sprzedawca.

– Psy jedzą ludzie w średnim wieku oraz starsi. Młodzi ludzie są zdecydowanie przeciwko, ponieważ postrzegają psy i koty jako zwierzęta domowe i uważają ich jedzenie za przerażające. Niestety, przedstawiciele grupy wiekowej, w której wciąż spożywa się psie mięso, są na stanowiskach kierowniczych w swoich krajach. Niemniej większość populacji wszystkich państw regionu tego nie robi i chce, aby ta praktyka została zakazana – mówi „Plusowi Minusowi” Sehgal.

I tak z sondażu z grudnia 2023 r. wynika, że aż 93 proc. Koreańczyków nie ma zamiaru jeść psininy, a niemal 60 proc. z nich popiera zakaz jej spożywania. W Kambodży psie mięso je tylko 10 proc. społeczeństwa, a w Wietnamie za zakazem zabijania i handlowania psami jest 88 proc. obywateli. W ostatnim takim badaniu z 2016 r. niemal 70 proc. Chińczyków przyznało, że nigdy nie jadło psininy, a gdy cztery lata później uboju zakazało Shenzhen, decyzję tę poparło 75 proc. społeczeństwa. Z tymi nastrojami wiąże się także widoczny od lat spadek spożycia psiego mięsa i zmniejszająca się liczba sklepów i restauracji je serwujących. Nierzadko bywa, że dzieci właścicieli nie chcą po prostu kontynuować rodzinnego biznesu.

Zmiany postrzegania psów nie byłoby również, gdyby nie ciężka i wieloletnia praca organizacji pozarządowych. To dzięki ich akcjom i naciskom udało się zamknąć wiele ferm, rzeźni i targowisk w całej Azji, w tym m.in. market w Tomohon. Nagłośniono też brutalność, jaką charakteryzuje się „psi przemysł”. – W Korei potrzebnych było 20 lat systematycznej pracy, by zmienić sytuację. Pomogła również obecna pierwsza dama, która okazała się wielką miłośniczką zwierząt. Kombinacja tych czynników doprowadziła do tego ważnego momentu w historii ochrony praw zwierząt. Sam fakt, że większość ludzi nie je psininy, nie był wystarczający – zauważa Sehgal.

W Chinach HSI wraz z siecią lokalnych organizacji utworzyła gorącą linię, na którą mieszkańcy mogą zgłaszać nielegalnie działające rzeźnie. Dzięki ich pracy w miastach Bengbu i Zhengzhou 14 restauracji serwujących psie mięso usunęło je ze swojego menu. – Sprzedaż psininy jest w Państwie Środka coraz powszechniej potępiana przez obywateli, głównie ze względu na rosnącą świadomość i troskę o dobrostan zwierząt. Ponadto wzrosła siła grup chroniących prawa zwierząt, które piętnują handlarzy za okrucieństwo wobec psów – mówi dr Li.

Czytaj więcej

Rosja buduje cyfrowy gułag

To przecież nie ludzie

Spadek konsumpcji psininy ma też związek z rozwojem gospodarczym Azji. – O zakończeniu handlu psim mięsem w Korei mówi się od ponad 30 lat. W tym czasie kraj zmienił się diametralnie. Z rozdartego wojną państwa w jedną z największych gospodarek na świecie. Wraz z tym zmieniła się też relacja ludzi z psami, które obecnie są uważane za członków rodziny – podkreśla Dawes.

Wraz ze wzrostem standardu życia w całym regionie powiększająca się klasa średnia zaczęła posiadać coraz więcej czworonogów. W 2022 r. w chińskich domach żyło ponad 50 mln psów. W Korei w tym samym czasie było ich 5,4 mln, czyli o 300 tys. więcej niż rok wcześniej. W handel psim mięsem uderzają także doniesienia naukowców, że może on prowadzić do wybuchów pandemii włośnicy, cholery i wścieklizny. 

Zwolennicy psininy odpierają kierowane pod ich adresem zarzuty, twierdząc, że są one przejawem kulturowego imperializmu i próbą zmiany tradycji trwającej, jak w przypadku np. Korei, wiele wieków. – W każdym państwie powołuje się na różne zwyczaje, ale opierają się one najczęściej na podobnych wierzeniach i przesądach. Niektórzy sądzą, że psie mięso odgania pecha, inni jedzą je w celach leczniczych albo traktują jako afrodyzjak, a jeszcze inni po prostu cenią sobie jego smak – wyjaśnia Sehgal.

Popularne jest przekonanie o tym, że psininę powinno się spożywać w najcieplejszych miesiącach roku, bo pomaga ona znosić upały i wzmacnia zdrowie. Jej zwolennicy pytają też zachodnich aktywistów, czym różni się jedzenie psów od spożywania krów, baranów czy świń, i oskarżają ich o hipokryzję. „Psy to przecież nie ludzie”, mówi dziennikarzom „Time” jeden z mieszkańców Seulu.

Protestują też sami hodowcy, którzy oskarżają media o rozsiewanie fake newsów i przedstawianie „psiego przemysłu” w złym świetle. Przewodniczący związku koreańskich hodowców psów zapowiedział złożenie skargi do trybunału konstytucyjnego na działania parlamentu.

Decyzja koreańskiego parlamentu rozbudziła za to nadzieje obrońców praw zwierząt, że będzie ona początkiem końca handlu psim mięsem w Azji. – Bardzo liczymy na to, że penalizacja „psiego przemysłu” w Korei Południowej zainspiruje rządy innych państw w całym regionie. W takich państwach, jak Chiny, Indonezja, Wietnam i Kambodża potrzebny jest ogólnokrajowy zakaz z wysokimi i odpowiednio egzekwowanymi karami. Seul pokazał, że zmiana jest możliwa, więc będziemy cały czas ciężko pracować, przekonując polityków w innych krajach, by poszli za tym przykładem – mówi „Plusowi Minusowi” Wendy Higgins, dyrektor ds. mediów w Humane Society International.

Koniec cierpienia? Nie od razu

Zainteresowanie koreańskimi działaniami widać np. w Chinach, gdzie wywołały one żywą debatę w internecie. W popularnym portalu Weibo dotyczący zakazu uboju psów hasztag w dwa dni zyskał ponad 100 mln wyświetleń. – Decyzja koreańskiego parlamentu spowoduje efekt domina. Już teraz chińscy aktywiści wzywają Pekin do przeglądu krajowego rynku handlu psininą. Szczerze mówiąc, Państwo Środka ma jeszcze więcej powodów do zakazania handlu i uboju niż Korea, ponieważ to nie tylko kwestia dobrostanu zwierząt, ale także kradzieży psów ich właścicielom – tłumaczy dr Li.

Podobnego zdania jest Rahul Sehgal, choć uczula, że zakończenie cierpień milionów psów nie nastąpi natychmiast. – To, co stało się w Korei, to ogromne zwycięstwo i będzie wykorzystywane przez ruchy obrońców praw zwierząt wszędzie tam, gdzie wciąż legalny jest ubój psów. Jednakże, ponieważ każdy kraj ma inny system rządów i strukturę władzy, ta droga nie będzie pozbawiona zakrętów. W Chinach, Wietnamie i Kambodży następuje zmiana, ale wciąż brak określonych ram czasowych, w których podobne prawodawstwo jak w Korei zostanie wprowadzone – konkluduje dyrektor Soi Dog Foundation.

Druga strona medalu. Hodowcy psów w starciu z policją po ogłoszeniu zakazu spożywania psiego mięsa;

Druga strona medalu. Hodowcy psów w starciu z policją po ogłoszeniu zakazu spożywania psiego mięsa; Seul, 30 listopada 2023 r.

Anthony WALLACE/AFP

Rzędy niewielkich rdzewiejących klatek pokrytych blachą zajmują cały plac. W środku każdej z nich tłoczy się co najmniej kilka psów. Część stoi w swoich odchodach, na brudnym sianie. Wszystkie nerwowo szczekają i kręcą się w kółko.

Tak na początku stycznia 2023 r. wyglądała jedna z psich ferm i rzeźni w Korei Południowej. Cztery miesiące później po rozpadających się kojcach nie było już śladu. W ich miejscu uprawiane są teraz bataty, pieprz, fasola i kapusta. Tam, gdzie wygłodniałe psy w nerwach rzucały się na kraty, znajdują się równo zasadzone grządki. Zmiana nastąpiła, ponieważ aktywistom Humane Society International (HSI), jednej z największych na świecie organizacji pozarządowych zajmujących się obroną zwierząt, udało się przekonać hodowcę Jang Jong-Tae, by zamknął psią rzeźnię i w zamian zajął się rolnictwem. W ramach pomocy w transformacji wolontariusze zabrali wszystkie przerażone zwierzęta do bezpiecznych schronisk, gdzie zajęto się ich leczeniem i przygotowano do adopcji.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi