Zimowa baśń o rosyjskiej duszy

Czasami Niemcy posuwają się nawet do tego, by przypisywać obu narodom, swojemu i rosyjskiemu, swego rodzaju duchowe pokrewieństwo. Nie można przy tym nie zauważyć, że niemiecka idea rosyjskiej duszy stanowi mieszaninę lęku i fascynacji.

Publikacja: 01.12.2023 17:00

Przeciętny Rosjanin nie jest w stanie pojąć fenomenu zachodniej praworządności, tak jak nikt na Zach

Przeciętny Rosjanin nie jest w stanie pojąć fenomenu zachodniej praworządności, tak jak nikt na Zachodzie nie zdoła pojąć rosyjskiego bezprawia. Na zdjęciu wystawa w Moskwie rosyjskiego artysty patriotycznego Wasilija Nesterenki zatytułowana „Jesteśmy Rosjanami, Bóg jest z nami”, maj 2023 r.

Foto: Kirill KUDRYAVTSEV/AFP

Moi dziadkowie i rodzice zostali oddzieleni od Europy drutem kolczastym. Gdy miałem 17 lat, Londyn czy Berlin znajdowały się w moim odczuciu na innej planecie. Zjeść croissanta w ulicznej kawiarni w Paryżu – niewyobrażalne.

Zachód dla nas nie istniał. Propagandowych obrazów nie dało się traktować poważnie: smutne życie tam, szczęśliwe życie tu. Paplaninę płynącą z telewizora puszczaliśmy mimo uszu. Ci z pudełka wymyślili budzący wstręt Zachód i chcieli, żebyśmy w niego uwierzyli.

Ze wszystkich stworzonych w Rosji wizji Zachodu najbardziej zmyślony jest niemal rajski Zachód Karamzina. Taki obraz kreślony był w XVIII wieku przez niemieckich i francuskich nauczycieli zatrudnionych w rosyjskich majątkach ziemskich, wokół których egzystowali niewolnicy. Pilny uczeń Nikołaj Karamzin symbolem tego Zachodu uczynił Szwajcarię. W „Listach podróżnika rosyjskiego” pada na brzegu Renu niedaleko Bazylei na kolana, wołając: „Szczęśliwi Szwajcarzy! Czy każdego dnia, w każdej godzinie dziękujecie niebu za wasze szczęście, że żyjecie w objęciach najbardziej zachwycającej natury, zgodnie z błogim prawem braterskiego związku, w prostocie obyczajów i służąc jedynie Bogu?”.

Ów „oświecony” wariant Zachodu został stworzony ex negativo. Rosja kieruje się zasadą: „Ty jesteś szefem – ja głupkiem, ja jestem szefem – ty głupkiem”, a tam są republika, równość, wybory i tak dalej. Rosyjska mądrość ludowa głosi: „Uczciwą pracą nie wybudujesz kamiennej komnaty”, na Zachodzie natomiast to właśnie uczciwa praca zapewnia własny domek „z bocianem na dachu” (ten bocian na dachu nie dawał Dostojewskiemu spokoju, w „Graczu” pisarz uczynił z niego symbol zachodniego kołtuństwa). O ile w mojej ojczyźnie majątek człowieka należy do niego tylko tak długo, dopóki ktoś silniejszy nie zapragnie mu go odebrać, o tyle tam własność prywatna jest święta, a każdy rolnik może mieć pewność, że należąca do niego łąka pozostanie w posiadaniu jego potomków nawet w dziesiątym pokoleniu. I tak dalej.

Wtedy, w czasach mojej młodości, Europa była dla nas mitem. Rosyjskim marzeniem o godnym ludzkim życiu. Europa oznaczała w naszych oczach przede wszystkim europejskie wartości: prawa człowieka, poszanowanie ludzkiej godności, wolność. Dla pokoleń wykształconych ludzi, którzy pozostawali niewidoczni za żelazną kurtyną, Europa reprezentowała to wszystko, czego nam odmówiono.

Aby otworzyć nasz kraj na taką Europę i do niej dołączyć, w 1991 roku i 20 lat później, w 2011 roku, wyszliśmy na ulice Moskwy. Dla tej Europy Ukraińcy poszli na barykady. 106 kobiet i mężczyzn Niebiańskiej Sotni, którzy zginęli w styczniu i lutym podczas krwawych walk na Majdanie, oddało za tę Europę życie. Czy mieszkańcy Brukseli, Strasburga lub Hagi byliby gotowi umrzeć za Unię Europejską? Wątpię. Mówimy tu bowiem o różnych Europach. W tym pojęciu nakłada się na siebie wiele różnych znaczeń.

Dla mieszkańców Paryża, Monako czy Berlina Europa stała się skupiskiem problemów, kryzysów finansowych, państwowych długów i nadmiernej biurokracji. To Europa urzędników wskazujących rolnikom, jak mają uprawiać własne pola. Europa strachu, w której ludzie obawiają się, że utoną pod napływem kolejnych fal uchodźców z Azji i Afryki.

Poczucie „wspólnego europejskiego domu”, tak radujące jego budowniczych, którzy ocaleli z II wojny światowej, z czasem się ulotniło. Podobnie dzieje się z każdą nową wielką budowlą. Po parapetówce mieszkańcy stopniowo przestają doceniać to, co ich łączy. Codzienne problemy i inne trudności uniemożliwiają życie w dobrym sąsiedztwie i rozdzielają ludzi mieszkających obok siebie. Czego bowiem można oczekiwać od sąsiadów? Jeden brudzi w wejściu do domu, drugi hałasuje nocami, trzeci nie płaci czynszu, a jeszcze inny tak gorliwie próbuje zaprowadzić powszechny porządek, że wszystkim działa na nerwy. Jak tu kochać takich sąsiadów? I jak tu kochać taką Europę? Jej rozpad przebiega zgodnie z siłą odśrodkową, to zupełnie naturalna reakcja. „Nie chcę do Europy” – mówi Europa.

My w Rosji tęsknimy za inną Europą. Także Ukraińcy przyszli na Euromajdan dla innej Europy. Nie dla Unii Europejskiej, uosabianej przez urzędników w Brukseli, tylko dla godnego ludzkiego życia w swoim własnym domu. Dlatego powstali przeciwko przestępczym bandom rządzącym wówczas w Kijowie, a dziś wciąż władającym w Moskwie. „Za naszą i waszą wolność!”. Tego właśnie wielki chan na Kremlu nie może Ukrainie wybaczyć – i nigdy nie wybaczy.

Z tego powodu w rosyjskiej telewizji Zachód jest zrównywany z faszyzmem. W rezultacie kilkadziesiąt milionów Rosjan wierzy, że NATO wykorzystuje Ukrainę do prowadzenia wojny z Rosją. Pudło zmieniające widzów w zombi wbija im do głów jednoznaczny przekaz: Zachód to wróg. Europa jest równoznaczna z faszyzmem, przeciwko któremu walczyli już nasi dziadowie i przed którym musimy teraz bronić naszej ojczyzny.

Czytaj więcej

„Anioł śmierci z kilku stron”: Gawędy wokół śmierci

Odbicie patrzącego

Nie wystarczyło raz wybić w ścianie „okna na Europę” (swoją drogą, idiom ten zawdzięczamy Włochowi Francesco Algarottiemu, który w książce „Viaggi di Russia”, opublikowanej w 1760 roku, opisał swoją podróż do Rosji). Patrzymy przez to okno i dostrzegamy tylko własne odbicie. Dwa rosyjskie narody widzą dwa zupełnie różne obrazy Europy. Dla jednych Europa jest mentalną ojczyzną, utopią, miejscem, które nie istnieje, ale które urzeka i fascynuje, obiecuje wolność i ludzką godność. Dla drugich to prastary, odwieczny wróg, zaciekły przeciwnik, który za namową Ameryki chce zniewolić Rosję, a nawet zupełnie wymazać ją z mapy.

Jeśli popatrzeć przez to okno od drugiej strony, również obraz Rosji zawiera odbicie patrzącego. W ten sposób narodził się niezwykły mit o rosyjskiej duszy. Tajemnicza rosyjska dusza błąka się w poszukiwaniu ziarna życia po bezgranicznych krainach, pośród wciąż dzikiej natury. Szlachetny dzikus, bon sauvage, który nie został jeszcze zepsuty przez cywilizację i globalizację. W rosyjskiej literaturze, muzyce, sztuce poszukuje się tego, co Zachód dawno utracił, prawdziwej duchowości i głębi.

Pojęcie „rosyjskiej duszy” stworzyli Niemcy. W czasie, gdy Rosjanie zaczynali dopiero zastanawiać się nad tym, kim w ogóle są, określenie „rosyjska dusza” było już zakorzenione w „rusycystyce” od dobrych dwustu lat. Po raz pierwszy pojawia się ono w połowie XVII wieku w książce Adama Oleariusa, który udał się do Carstwa Moskiewskiego i tak opisał pewną prawosławną cerkiew: „Nad drzwiami widniał Sąd Ostateczny/ potem mnich pokazał nam/ między innymi człowieka w niemieckim stroju/ mówiąc, że również Niemcy i inne narody byliby zbawieni/ gdyby tylko mieli rosyjskie dusze”. Na Zachodzie szukano wyjaśnienia dla rosyjskiej inności, dla niezłomności Rosjan w obliczu wszystkich okrucieństw historii, dla ich niezwykłej zdolności do odczuwania cierpienia i jego niezrównanej siły. Mówiono nawet o rosyjskiej potrzebie, by cierpieć, o „rosyjskim pragnieniu cierpienia”. Ponieważ z europejskiego punktu widzenia nie znajdowano przekonywającego wyjaśnienia tego zjawiska, wszystkie niepojęte dla zachodniego rozumu cechy przypisano tajemniczej rosyjskiej duszy, która czerpie swą siłę z tego, co sakralne i ukryte, a co dawno już stało się niedostępne dla racjonalnego Zachodu, kierującego się rozumem i zdrowym rozsądkiem.

Przepaść cywilizacyjna

Ta tęsknota za utraconą duchowością jest rozpowszechniona szczególnie w niemieckim obszarze kulturowym. Rozwinął się tam prawdziwy kult rosyjskiej duszy, który staje się widoczny na przykład co roku przed Bożym Narodzeniem, gdy wnętrza kościołów (zwykle w połowie opustoszałe) zapełniają się z okazji występów rozlicznych chórów mnichów czy kozaków.

Czasami Niemcy „z rosyjską duszą” posuwają się nawet do tego, by przypisywać obu narodom swego rodzaju duchowe pokrewieństwo. Twierdzą, że niemiecki naród powinien mieć szczególne zrozumienie dla Rosjan, a państwo niemieckie być dla Rosji głównym partnerem w kontaktach z Zachodem. Według tych osób Niemcy powinny stać się przewodnikiem i tłumaczem w historycznej podróży Rosji ku Europie. Nie można nie zauważyć, że niemiecka idea rosyjskiej duszy stanowi mieszaninę lęku i fascynacji.

Oczywiście Rosjanie chętnie słuchają pochlebnych rozważań nad tajemniczą rosyjską duszą. Takie stereotypy należą jednak do kategorii „Rosja jako zimowa baśń”. Gdy jakiś obcokrajowiec zaczyna opowiadać o słynnej rosyjskiej duszy, Rosjanie potakują, ale później między sobą wzruszają ramionami. Dla nas nigdy nie kryła się w tym żadna zagadka.

Wasilij Grossman celnie wyraził to w swojej zakazanej powieści „Wszystko płynie”, napisanej w 1961 roku: „No i cóż, czy dusza rosyjska jest nadal zagadkowa? Nie, nie ma tu żadnej zagadki. I czy w ogóle była kiedykolwiek zagadką? Jakaż bowiem zagadka może tkwić w niewoli? Czyż to naprawdę właśnie rosyjskie i tylko rosyjskie prawo rozwoju? Czy to możliwe, żeby dusza rosyjska i tylko ona miała się rozwijać nie wraz ze wzrostem wolności, lecz ze wzrostem niewoli? Czy przejawia się tutaj istotnie fatum ciążące nad duszą rosyjską? […] Najwyższy czas, by wnikliwi badacze Rosji zrozumieli wreszcie, że mistycyzm duszy rosyjskiej wywodzi się tylko z tysiącletniej niewoli” (przeł. W. Bieńkowska).

Nowoczesny Zachód i moskiewski ułus Złotej Ordy rozdziela rewolucja. Ta szczególna, najważniejsza rewolucja w ludzkich dziejach, czyli odejście od dominacji zbiorowej świadomości wspólnotowej na rzecz pierwszeństwa indywidualizmu i prywatności. W historii można wyróżnić dwie bardzo nierówne epoki. Społeczeństwo patrymonialne istnieje już od setek pokoleń. Człowiek od dawna identyfikował się ze zbiorowością i, niczym w stadzie, był całkowicie zależny od przywódcy, czyli wodza, chana albo cara. Dopiero kilka wieków temu zaczął kształtować się zupełnie inny porządek społeczny, w którym jednostka jest wolna. Miał on swój początek w Europie.

Ta cywilizacyjna rewolucja przebiegała nieco łatwiej w krajach protestanckich, nieco trudniej w katolickich. Reformacja wprowadziła ludzkość na nowy poziom rozwoju. Pokazała, że istnieje moralność, której podłożem nie jest strach przed inkwizycją, że oprócz przemocy i hipokryzji istnieją również inne drogi. Kolejnym krokiem postawionym przez Zachód, a pominiętym przez Rosję było oświecenie, które za cel przyjęło wychowanie ludzi do samostanowienia o swoim życiu i kierowania się w nim rozumem. Najwyższa władza, Bóg, została zastąpiona przez ratio, rozum. Aby mógł powstać słynny tekst preambuły Konstytucji Stanów Zjednoczonych, rozpoczynający się słowami We the People – „My, naród” – aby możliwe stało się życie zgodne z tą konstytucją, musiała najpierw ukształtować się nowa ludzkość, świadoma swojej godności.

Tej olbrzymiej przepaści cywilizacyjnej nie da się pokonać za sprawą „okna na Europę”. Na tym polega dramat mojej ojczyzny: pewna niewielka część rodaków jest gotowa do życia w demokratycznym porządku społecznym, ale przeważająca większość wciąż klęka przed władzą i godzi się na patrymonialny porządek.

Czytaj więcej

„Jesteś tam, Boże? To ja, Margaret”: Blaski i cienie dojrzewania

Kraj i lud należą do cara

Źródłem nieporozumień pomiędzy Rosjanami a zachodnimi obserwatorami jest właśnie ta przepaść cywilizacyjna. W zachodnich książkach historycznych rosyjscy czytelnicy znajdują same dziwne, niepojęte szczegóły.

Jak Rosjanin może zrozumieć, dlaczego brytyjski dyktator Oliver Cromwell polecił artyście, który malował jego portret i „nie zauważył” brzydkiego znamienia na jego twarzy: „Musisz przedstawić mnie ze wszystkimi znamionami!”. Angielski król mógł rozkazać ściąć głowę księciu, ale diuk nigdy nie zwróciłby się do króla w sposób wyrażający takie samoponiżenie, jakie okazywali rosyjscy książęta wobec cara: „Twój niewolnik Wańka [pejoratywna forma imienia Iwan] uderza głową o ziemię”. Tam był rycerski honor, tu – książęca niewola. Czy dla Rosjanina jest wyobrażalne, żeby po wygranej wojnie Stalin ustąpił ze stanowiska i przeszedł na emeryturę? Winston Churchill ze swoją partią przegrał wybory parlamentarne przeprowadzone w lipcu 1945 roku. Wielki człowiek, bohater narodowy, który uratował Wielką Brytanię przed Hitlerem, w oczach obywateli nie nadawał się do rządzenia w spokojnym okresie powojennym.

Przeciętny Rosjanin nie jest w stanie pojąć fenomenu zachodniej praworządności, tak jak nikt na Zachodzie nie zdoła pojąć rosyjskiego bezprawia. W 1215 roku uchwalona została Magna Carta, która stanowi: „Żaden człowiek wolny nie może być pojmany ani uwięziony, pozbawiony mienia, wyjęty spod prawa, wygnany lub w jakikolwiek sposób ciemiężony i ani przeciwko niemu nie wystąpimy, ani nikogo nie wyślemy inaczej, aniżeli na mocy prawomocnego wyroku wydanego przez jemu równych według prawa krajowego. Nikomu nie sprzedamy, nie zaprzeczymy i nie odroczymy ani prawa, ani wymiaru sprawiedliwości”. Artykuły te do dziś są częścią angielskiego prawa. W jego rosyjskim ujęciu taka relacja pomiędzy władzą a jej poddanymi nie istniała ani w XIII wieku, ani nie istnieje teraz.

W średniowiecznej Europie źródłem prawa był król, a Magna Carta miała na celu obronę praw podwładnych przed jego samowolą. Już w XVIII wieku źródłem prawa stał się jednak lud. Alexander Hamilton, jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, w słynnym komentarzu do amerykańskiej Konstytucji „Federalist Paper nr 84” sprzeciwił się Karcie praw, ponieważ pierwotnie prawa należą w pełni do obywateli, którzy nikomu ich nie odstąpili, dlatego nie potrzebują żadnych szczególnych konstytucyjnych gwarancji swoich praw: „The people surrender nothing and as they retain everything, they have no need of particular reservations” [Ludzie nie oddają niczego, a ponieważ zachowują wszystko, nie potrzebują szczególnych zastrzeżeń]. Pomiędzy tym stwierdzeniem a wnioskiem prezydenta Czeczenii, by ogłosić Putina dożywotnim prezydentem Rosji, leży przepaść bez dna. Jedynym źródłem prawa w moskiewskim ułusie pozostaje tak jak dawniej wielki chan, jego poddani zaś nie są po prostu w stanie zrozumieć i uwierzyć, że to nie władza nadaje im prawa, że prawa człowieka są nieodzowne i niezależne od władzy państwowej. W Rosji cały kraj wraz z ludem od zawsze należy do cara, a prawa jednostki zależą wyłącznie od jego widzimisię.

W XXI wieku ta przepaść cywilizacyjna powiększa się na naszych oczach. „Zagadkowy” kraj z każdym rokiem staje się coraz bardziej „zagadkowy”.

Fragment książki Michaiła Szyszkina „Pokój czy wojna? Rosja i Zachód – zbliżenie”, w przekładzie Magdaleny Jatowskiej, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Noir sur Blanc, Warszawa 2023 r.

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Michaił Szyszkin jest znanym pisarzem rosyjskim. Mieszka w Szwajcarii, publikuje także po niemiecku. Wydał m.in. powieść „Nie dochodzą tylko listy nienapisane” (2010).

Moi dziadkowie i rodzice zostali oddzieleni od Europy drutem kolczastym. Gdy miałem 17 lat, Londyn czy Berlin znajdowały się w moim odczuciu na innej planecie. Zjeść croissanta w ulicznej kawiarni w Paryżu – niewyobrażalne.

Zachód dla nas nie istniał. Propagandowych obrazów nie dało się traktować poważnie: smutne życie tam, szczęśliwe życie tu. Paplaninę płynącą z telewizora puszczaliśmy mimo uszu. Ci z pudełka wymyślili budzący wstręt Zachód i chcieli, żebyśmy w niego uwierzyli.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi