Twórca Polish History: Polska staje się coraz lepszą marką

Wizerunek kraju najlepiej buduje się dzięki pracy u podstaw, kiedy np. sami opowiadamy naszym zagranicznym znajomym o swojej własnej historii. To nie jest trudne, bo właściwie historie wszystkich polskich rodzin są warte opowiedzenia - mówi Daniel Jankowski, influencer.

Publikacja: 10.11.2023 17:00

Twórca Polish History: Polska staje się coraz lepszą marką

Foto: Mirosław Stelmach

Plus Minus: Jak opowiadać o polskiej historii w serwisach społecznościowych? Musisz sprzedać tę wiedzę komuś, kto pewnie scrolluje filmiki ze śmiesznymi zwierzętami i komu nagle wyświetla się coś o Marii Skłodowskiej-Curie. Dlaczego ma o niej przeczytać?

Ale czemu zakładasz, że odbiorcą treści o polskiej historii ma być ktoś, kogo ona średnio interesuje? Polska staje się dla ludzi na całym świecie coraz ciekawszym tematem, oni sami szukają informacji o nas. Musimy tylko zadbać o to, żeby te informacje były łatwo dostępne w sieci, spisane zgodnie z prawdą historyczną. Bo one tak czy inaczej tam będą, pytanie brzmi tylko, czy będziemy opowiadać o sobie sami, czy zrobi to za nas ktoś, kto niekoniecznie zna naszą historię czy rozumie naszą wrażliwość.

Co na twoich anglojęzycznych kanałach robi największe wrażenie na zagranicznych odbiorcach?

Przede wszystkim historie zwykłych ludzi. Nie, że wojska przemieściły się z punktu A do punktu B, była wielka bitwa i zwyciężyliśmy, nawet mimo olbrzymiej przewagi liczebnej przeciwnika. Ale ludzkie losy w tym wszystkim. Bardzo dobrym przykładem jest powstanie warszawskie. Dużo reakcji mają wpisy z historiami zwykłych młodych dziewcząt i chłopców, którzy nagle znaleźli się w kompletnie absurdalnej rzeczywistości, na co w żaden sposób nie byli przygotowywani. Bo to byli przecież 20-latkowie, którzy chcieli się uczyć, studiować, zakochiwać, planowali normalne życie. A zostali postawieni w sytuacji, w której musieli walczyć o prawo do tego wszystkiego. Czyli o coś, co my znowu uważamy za dane nam raz na zawsze, naturalne.

Ale to uniwersalna historia, w sumie mogłaby się wydarzyć gdziekolwiek na świecie.

Mogłaby, ale się wydarzyła w Polsce, a zrozumiana będzie wszędzie, więc wystarczy o niej opowiedzieć. Nie możemy mieć żalu do świata, że nie zna naszej historii, bo to nasze zadanie, by mu ją pokazać. I nie możemy zrzucać całej odpowiedzialności za to tylko i wyłącznie na państwo. Ono oczywiście ma bardzo ważną rolę do odegrania w tej kwestii, ale musimy też pamiętać, że ambasadorem polskości może być naprawdę każdy z nas. Wizerunek kraju najlepiej buduje się dzięki pracy u podstaw, kiedy np. sami opowiadamy naszym zagranicznym znajomym o sobie, swojej własnej historii, swoim kraju. To nie jest trudne, bo właściwie historie wszystkich polskich rodzin są warte opowiedzenia.

Gdy jednak przeglądam na Facebooku twoją stronę Polish History, to nie jest to opowieść o twojej rodzinnej historii. Wygląda na superprofesjonalne konto prowadzone przez jakąś poważną instytucję, a nie prywatnie przez młodego zajawkowicza.

Cieszę się, że tak to oceniasz z zewnątrz. Powiem nieskromnie, że chyba nie tylko ty, bo wiele polskich placówek dyplomatycznych, zwłaszcza na Twitterze, lubi moje historie podawać dalej. Musi to być więc dość dobry materiał, skoro się go nie wstydzą (śmiech). Ale bardzo mnie cieszy także, że nawet dyplomaci z innych państw podają to dalej, np. ambasador Francji w Berlinie, który nie ma chyba nic wspólnego z Polską, wykorzystał wrzucone przeze mnie zdjęcie Marii Skłodowskiej-Curie z Albertem Einsteinem i opowiedział na jego przykładzie o bliskich relacjach polsko-francuskich. Widzisz, świat naprawdę chce słuchać o naszej historii.

Czytaj więcej

Wojujące feministki są zodiakarami, a kobiety biznesu uczy się tarota

Dlaczego w ogóle się tym zająłeś?

Zauważyłem, że w mediach społecznościowych tego brakuje. Widziałem te wszystkie „polskie obozy zagłady” i zrozumiałem, że ludzie tak piszą wcale nie ze złej woli, tylko nie rozumieją kompletnie, co w tym jest niewłaściwego.

A dlaczego chciałeś, by to zrozumieli?

Myślę, że po prostu z patriotycznego obowiązku. Mieszkając całe życie w Grecji, miałem poczucie, że muszę coś zrobić dla Polski. I szukałem sposobu, by tę potrzebę zrealizować.

Poszukiwałeś swojej tożsamości?

Nie, zawsze czułem się Polakiem. Urodziłem się w Atenach, ale oboje moi rodzice są Polakami – wyjechali do Grecji w latach 90. jako emigranci zarobkowi. Ja zamierzałem po prostu zrobić coś dobrego dla mojego kraju. Może to brzmi patetycznie, ale naprawdę chciałem się do czegoś przydać.

Zacząłeś opowiadać o polskiej historii najpierw greckim kolegom czy od razu całemu światu?

Początkowo chciałem opowiadać Grekom, ale nawet nie tyle o naszej historii, ile o Polsce w szerszej perspektywie. Opowiadałem o naszym sukcesie, wręcz cudzie gospodarczym, jakiego Polska doświadczyła w ostatnich 30 latach. Dopiero później dorzuciłem do tego kwestie historyczne, które są zresztą moją pasją. I okazało się, że to trafiony pomysł, bo odzew był naprawdę spory.

To jak opowiedzieć Grekom o polskiej historii?

Chociażby poprzez Jerzego Iwanowa-Szajnowicza. W Polsce nie jest on szczególnie znany, ale na warszawskiej kamienicy pod adresem Nowy Świat 43 wisi tabliczka: „Tu mieszkał polski bohater greckiego ruchu oporu, zamordowany przez hitlerowców 4 stycznia 1943 r. w Atenach. Oddał życie w walce o wolność Grecji i Polski”. To niesamowita postać, syn Polki i rosyjskiego pułkownika, mieszkający większość dorosłego życia w Grecji, ale zawsze czujący się Polakiem, choć polskie obywatelstwo uzyskał dopiero w latach 30. Sam mocno się zaangażowałem w Atenach, by jedną z ulic nazwać jego imieniem.

Jak Grecy reagują na Polskę?

Są nią szalenie zaskoczeni. Serio, nigdy nie spotkałem się z tym, że Grek pojechał do Polski i był rozczarowany tym, co tu zastał. Wielokrotnie za to słyszałem historie, jakie wrażenie robi na nich nasz rozwój gospodarczy, ale też jak pozytywnie zaskakuje ich bogata kultura, o której nie mieli zielonego pojęcia. A nawet takie trywialne rzeczy, jak to, że na ulicach jest bardzo czysto.

Czyli podoba im się, bo mają niskie oczekiwania.

Po części na pewno tak, bo Polska jest im nieopowiedziana. Ale w drugą stronę działa to podobnie. Jak w Polsce mówi się o Grecji, to najczęściej przestrzegając, byśmy nie stali się „drugą Grecją”. I to mnie irytuje, bo kraj ten faktycznie miał duże problemy gospodarcze, ale to porównanie pada tak często, że trudno nie być już nim zmęczonym.

A skąd u ciebie potrzeba, by na studia przyjechać do Krakowa?

Chciałem poznać Polskę. Polskość była mi przez całe życie wpajana – czy to przez rodziców, czy przez polską szkołę przy ambasadzie, czy też nawet przez Kościół, bo mamy w Atenach kościół, w którym odprawiane są polskie msze. I to na pewno rodziło we mnie ciekawość, jaka ta Polska jest naprawdę, chciałem ją poczuć na własnej skórze. Bo choć ani się w niej nie urodziłem, ani nie wychowałem, to zdecydowanie czuję, że to mój kraj, że to do niego przynależę. Chcę wierzyć, że jest to moje miejsce na Ziemi.

I coś cię zaskoczyło?

Powiem tak: myślałem, że lubię zimy (śmiech). A jednak co innego spędzić tydzień z rodzicami w Zakopanem, a co innego całą zimę w Krakowie. Studia tu zmieniły moją perspektywę i na pewno nie będę najlepszym ambasadorem polskiej zimy. Te różnice klimatyczne przekładają się chyba też na naturę ludzi, bo Polacy są jednak bardziej spięci niż Grecy. Te wszystkie memy pod hasłem „Smile in Polish” okazały się prawdą – Polacy naprawdę rzadko się uśmiechają. Choć często słyszę, że to się na szczęście zmienia – może więc dobrze, że nie wiem, jak było wcześniej (śmiech).

Czytaj więcej

Jan Popławski: Kosiniak, Hołownia, zagrała chemia

A dostrzegasz jakieś podobieństwa?

Na pewno i Polacy, i Grecy bardzo dużą wagę przywiązują do historii i do symboli. Historia jest dla nich po prostu wciąż żywa. Zresztą nasza historia się splata w wielu miejscach. Oba nasze narody długo walczyły o swoją niepodległość, budowały kulturę narodową w realiach zaborów. Polacy jednak zazwyczaj tego nie wiedzą, bo dla nas Grecja jest wciąż jedynie miejscem, gdzie można popluskać się w ciepłym morzu, a jak już coś nas zainteresuje z jej historii, to głównie historia antyczna.

I tej starożytnej historii Grecji mamy w polskiej szkole naprawdę sporo.

Tak, dla Greków to jest zaskakujące, jak wiele się o niej uczymy. W greckiej szkole też jest trochę o Polsce, ale oczywiście zdecydowanie mniej. Głównie przewija się literatura, trafiają się wiersze Wisławy Szymborskiej czy Zbigniewa Herberta. Ale my nie uczymy się niczego o Grecji współczesnej, nie wiemy niczego o jej historii najnowszej, która ma największe znaczenie dla greckiej tożsamości.

Będziesz więc też opowiadać grecką historię Polakom?

Jak najbardziej się staram, na ile potrafię, wzmacniać relacje polsko-greckie. To jest taka moja misja poboczna (śmiech). Znam naturę grecką i znam polską, więc myślę, że jest mi na pewno łatwiej zainteresować nas sobą nawzajem. Ale tak naprawdę Polska dla Grecji i Grecja dla Polski jest czymś zupełnie nowym, dopiero zaczynamy się odkrywać.

Studiujesz politologię, wiążesz swoją przyszłość z polityką, choćby w szerokim ujęciu?

Chciałbym powiązać swoją przyszłość ze służbą Polsce – nie tylko, żeby to było takie pisanie w internecie po godzinach. Ale w jaką stronę to pójdzie, to nie wiem, sam jestem ciekaw.

Czytaj więcej

Paweł Konzal: Nie bądźmy Teksasem Europy

Ale chciałbyś pracować dla państwa?

Służba Polsce niekoniecznie musi się odbywać w państwie. Samo państwo, bez współpracy np. z biznesem, nie zbuduje tzw. soft power, miękkiej siły. Uważam, że o międzynarodowym sukcesie polskich firm trzeba nie tylko mówić, ale wręcz krzyczeć. Mamy już polskie firmy, które wykupują zagraniczne spółki i rozrastają się do niewyobrażalnych jeszcze niedawno rozmiarów. Szalenie mnie zawsze cieszyło, jak przedsiębiorstwa z Polski wchodziły na grecki rynek i mogłem w sklepie powiedzieć znajomym: „Zobacz, to jest z mojego kraju!”.

Polska staje się coraz lepszą marką?

Oczywiście. I tego brandu nie buduje wyłącznie państwo, ale odpowiadamy za niego my wszyscy. Udało nam się przez ostatnie 30 lat zbudować dość silne państwo. Oczywiście, nie jestem zaślepiony i widzę różne wady w Polsce, ale naprawdę warto docenić codzienną ciężką pracę Polek i Polaków, która przynosi plony.

Daniel Jankowski (ur. 2001)

Prowadzi w serwisach społecznościowych konto Polish History. W 2022 r. jego anglojęzyczne materiały dotarły do blisko 29 mln osób na całym świecie. Studiuje politologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, był finalistą Olimpiady Literatury i Języka Polskiego oraz laureatem Olimpiady Historii Polski dla Polonii i Polaków za Granicą. Jak sam się określa, jest Polakiem, który wrócił do kraju w drugim pokoleniu.

Plus Minus: Jak opowiadać o polskiej historii w serwisach społecznościowych? Musisz sprzedać tę wiedzę komuś, kto pewnie scrolluje filmiki ze śmiesznymi zwierzętami i komu nagle wyświetla się coś o Marii Skłodowskiej-Curie. Dlaczego ma o niej przeczytać?

Ale czemu zakładasz, że odbiorcą treści o polskiej historii ma być ktoś, kogo ona średnio interesuje? Polska staje się dla ludzi na całym świecie coraz ciekawszym tematem, oni sami szukają informacji o nas. Musimy tylko zadbać o to, żeby te informacje były łatwo dostępne w sieci, spisane zgodnie z prawdą historyczną. Bo one tak czy inaczej tam będą, pytanie brzmi tylko, czy będziemy opowiadać o sobie sami, czy zrobi to za nas ktoś, kto niekoniecznie zna naszą historię czy rozumie naszą wrażliwość.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem