Jan Popławski: Kosiniak, Hołownia, zagrała chemia

PiS miało rozliczyć dziką reprywatyzację, a czy któryś polityk PO siedzi w więzieniu? – mówi Jan Popławski, polityk Centrum dla Polski.

Publikacja: 19.05.2023 10:00

Jan Popławski: Kosiniak, Hołownia, zagrała chemia

Foto: Robert Gardziński

Plus Minus: Działałeś w ruchu miejskim, a nagle przypomniałeś sobie, że jesteś prawakiem?

Miasto Jest Nasze od początku swojego istnienia było bardzo inkluzywne, działały w nim osoby o różnych poglądach. Pamiętam, że jak powstawało, to trwał akurat głośny spór o słynną tęczę na warszawskim placu Zbawiciela, a my z rozmysłem nie zabieraliśmy w tej kwestii zdecydowanego głosu, bo nie chcieliśmy się wikłać w sprawy światopoglądowe. Prezentowaliśmy stanowisko, że to mieszkańcy powinni decydować w podobnych kwestiach. Bo my uważaliśmy, że takie rzeczy, jak drzewa, zieleń czy czyste powietrze w mieście powinny być ponad podziałami światopoglądowymi. I w takiej formule ruchu miejskiego bardzo dobrze się odnajdywałem.

Ale ta formuła się zmieniła.

Tak, ale dopiero w kampanii samorządowej w 2018 r. Wtedy u działaczy pojawił się pewien resentyment co do tego, że jednak nie poszliśmy do wyborów wspólnie z lewicą. I wtedy zaczął przeważać pogląd, że trzeba się określić światopoglądowo.

Za rok już prawdopodobnie pójdą do wyborów z lewicą.

Być może. Poświęciłem temu ruchowi część życia, więc oczywiście trzymam za niego kciuki, tam jest wiele wspaniałych osób.

I zagłosujesz na Jana Mencwela na prezydenta Warszawy?

Jako Koalicja Polska będziemy na pewno mieli własnego kandydata. Ale rozmawiamy sporo o ruchach miejskich i mogę zdradzić, że nasi liderzy z sympatią odnoszą się do Jana Mencwela, bo podobnie jak ja doceniają jego pracę.

Czytaj więcej

Paweł Konzal: Nie bądźmy Teksasem Europy

Złośliwi żartują, że niczego tak w Polsce nie brakuje, jak kolejnej centroprawicowej partii.

A ja myślę, że naprawdę takiej partii dziś brakuje. PiS ze swoimi działaniami i tym, do czego doprowadziło państwo polskie, stoi dziś w sprzeczności z ideami, z którymi szło do wyborów w 2015 r. Ja sam wtedy głosowałem na PiS i na Andrzeja Dudę, a dziś czuję się oszukanym wyborcą. Miała być dobra zmiana, mieli zerwać z zawłaszczaniem państwa, budować państwo podmiotowe, a tu państwo nam się rozłazi w szwach, mamy dwa razy większe zawłaszczanie i kilka razy większe afery niż za PO. Dziś zgnilizna sięga poziomu najgorszych czasów upadłego SLD. A to jest zaprzeczenie jakichkolwiek wartości konserwatywnych.

Czekaj, ale ty szedłeś do polityki, by walczyć z warszawską reprywatyzacją, więc afery, jakie były za Platformy, chyba powinieneś dobrze pamiętać.

Dokładnie pamiętam. Miasto Jest Nasze powstało w kontrze do dzikiej reprywatyzacji, która była strasznym skandalem, zbrodnią na mieście i rozkradaniem majątku państwowego. Tyle że PiS szło do władzy, obiecując właśnie rozliczyć to wszystko. A żadnych rozliczeń nie było, bo czy któryś polityk PO siedzi dziś w więzieniu?

A, czyli tego ci brakuje...

Nie, to nie jest tak, że chcę widzieć ludzi za kratkami, po prostu chodzi mi o to, że nigdy nie mieliśmy w Polsce uczciwego rozliczenia za nic. I tego mi brakuje: poczucia odpowiedzialności za słowo, za działania. PiS pod tym względem niczego nie poprawiło, daleko się rozmija ze swoimi obietnicami. Tymczasem my chcemy pokazać, że konserwatyzm i prawicowość nie powinny polegać na sprzeciwie wobec Unii Europejskiej i rozkręcaniu konfliktu o praworządność, bo to tylko obniża nasze zdolności prowadzenia polityki europejskiej. Właściwie przez to staliśmy się pariasem Europy, choć teraz nasza pozycja trochę wzrosła dzięki temu, że udzielamy największego wsparcia Ukrainie. I bardzo dobrze. Za to trzeba akurat pochwalić rząd, bo my jako opozycja rzetelnie recenzujemy władzę, a nie tylko ją za wszystko krytykujemy. Ale jednak gdyby nie niepotrzebny konflikt o praworządność, to dziś lepiej moglibyśmy wykorzystać swoją szansę. Myślę, że to my kreowalibyśmy politykę wschodnią UE, szczególnie po moralnym bankructwie Niemiec. Ale przez ten konflikt nie możemy odgrywać roli, do jakiej w Europie właściwie jesteśmy predystynowani.

I ty uważasz, że w sporze o praworządność to Bruksela ma całkowitą rację?

Nie, bardziej chodzi mi o to, że ten spór jest zawiniony przez PiS, wywołany przez ich działania. My jako Centrum dla Polski i Koalicja Polska podkreślamy zawsze, że w pierwszej kolejności Prawo i Sprawiedliwość pogwałciło polskie wartości konstytucyjne, a dopiero potem ten zawiniony przez PiS spór został przeniesiony na poziom unijny.

Najpierw to chyba jednak politycy PO, z którymi współtworzysz dziś partię, dokonali zamachu na Trybunał Konstytucyjny.

Oczywiście, Platforma nie była bez grzechu, ale jednak gdzie Rzym, a gdzie Krym... PO podjęła jako pierwsza próbę wstawienia do TK swoich dwóch sędziów, nadprogramowo, ale stary Trybunał to powstrzymał, zadziałały prawidłowo mechanizmy ograniczające władzę. Zgoda, było to skandaliczne i żenujące oraz świadczy bardzo źle o kulturze, jaką mamy w polskiej polityce, natomiast PiS już poszło po bandzie i całkowicie zawłaszczyło Trybunał. Zestawianie działań PO z tym, co mamy dzisiaj, to jednak fałszywy symetryzm.

Ale będę drążył: zaczynałeś jako prawnik nagłaśniający zamiataną pod dywan przez działaczy PO skandaliczną aferę reprywatyzacyjną, a teraz co, pogodziłeś się już z tymi działaczami? Bo współtworzysz partię uciekinierów z Platformy.

Jeśli ktoś się decyduje na wejście na polityki, to musi liczyć się z tym, że będzie działać z ludźmi, z którymi wcześniej czasem mógł być w sporach na różne tematy. Nasz lider Ireneusz Raś rzeczywiście dawniej przewodniczył regionowi małopolskiemu w PO, ale Miasto Jest Nasze powstało ze sprzeciwu wobec tego, jak warszawska PO rządzi w stolicy. Dla mnie najważniejsze jest, że wyznajemy te same wartości, widzimy w Polsce te same potrzeby, zgadzamy się światopoglądowo i programowo oraz chcemy wspólnie budować chadecką partię, której Polsce bardzo brakuje.

Jasne: światły konserwatyzm, nowoczesny, otwarty – tyle że takich partii mieliśmy już wiele, a jakoś nigdy Polacy nie chcieli na nie głosować.

Ja spotykam się akurat z dość dużym odzewem, ludzie reagują bardzo pozytywnie na nasze przesłanie. Jest sporo wyborców, którzy odpłynęli od PiS i dziś szukają swojego miejsca. Potrzebna jest więc partia, która zaproponuje im prawdziwy konserwatyzm.

I będziecie też łowić wyborców rozczarowanych tym, że PO idzie mocno w lewo?

Jak najbardziej. Chcemy być ofertą dla wszystkich, którzy nie odnajdują się na tej spolaryzowanej scenie i którzy doceniają wartości chrześcijańskie, chadeckie. Chcemy być trzecią drogą, łączącą nowoczesność z tradycją. Sukces rozmów między Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem a Szymonem Hołownią chyba dobrze pokazuje, że nasi politycy potrafią działać inaczej, niż tylko ze sobą walcząc. I to super, że udało im się dogadać pod względem programowym mimo tego, że wiele ich różni. To jednak nowa jakość.

A z niczym innym ci się nie kojarzy to wasze hasło „trzeciej drogi”?

Słyszałem już ten przytyk, ale myślę, że wyborcy docenią wartości, które można odczytać z tego hasła – inne niż konotacje historyczne.

Idziecie więc do wyborów wraz z PSL i będziecie partią obrotową, czyli nieważne, kto wygra, wy będziecie w rządzie?

Bynajmniej, gdyby tak było, to PSL już dawno by rządziło z PiS.

PiS was na razie nie potrzebowało.

Myślę, że są tacy w PiS, którzy by chętnie wymienili awanturujących się ziobrystów na teoretycznie obrotową Koalicję Polską, a jednak my twardo stoimy na stanowisku, że trzeba zakończyć konflikt o praworządność i przestać łamać konstytucję. Obawy o to, że wejdziemy do rządu z PiS, są bezpodstawne.

No tak, bo nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić Kazimierza Michała Ujazdowskiego w rządzie PiS…

Kazimierz Michał Ujazdowski jednak z jakiegoś powodu nie jest już w PiS i nie przypadkiem to on z ramienia Koalicji Polskiej przygotowuje projekty naprawy praworządności czy nawiązujące do idei otwartego parlamentaryzmu. Zresztą, paradoksalnie, to przecież PiS, kiedy było w opozycji, forsowało ideę otwartego parlamentaryzmu, a teraz zapomniał wół, jak cielęciem był – i gdy doszło do władzy, zamieniło Sejm w maszynkę do głosowania.

Czytaj więcej

Jakub Zgierski: W świecie gier wideo twórca nie czuje się artystą

A ty widzisz siebie w przyszłym Sejmie?

Tak, zamierzam kandydować i jestem oficjalnie zgłoszony przez partię do negocjacji koalicyjnych.

Przyda wam się jedna młoda twarz wśród tych wszystkich… bardzo doświadczonych polityków, którzy są na scenie właściwie od zawsze.

Nieprawda, nasza partia składa się z wielu młodych ludzi, działaczy lokalnych, samorządowych i powiedziałbym raczej, że to bardzo dobre połączenie doświadczenia oraz fachowej wiedzy i właśnie młodości, świeżości. Ale, oczywiście, młodość w polityce to pojęcie względne. Jak słyszę komentarze, że 51-letni Rafał Trzaskowski jest za młody, by być liderem, to trochę mnie to dziwi (śmiech).

Skąd w ogóle wzięło się twoje polityczne zaangażowanie – to jakieś rodzinne tradycje?

Można tak powiedzieć. Polityka zawsze była obecna w domu, w którym się wychowywałem, więc to zainteresowanie sprawami publicznymi było dla mnie naturalne.

A kim są twoi rodzice?

Tata jest urzędnikiem, a mama prawnikiem.

A kto w twojej rodzinie był politykiem?

Nie chciałbym, żeby ktoś pomyślał, że się tym chwalę.

Nie sądzę, żeby ktokolwiek tak pomyślał, skoro muszę cię trzykrotnie o to dopytywać.

Dobrze, to mój stryj był politykiem.

To czwarty raz spróbuję: zdradzisz, kim jest twój stryj?

Profesor Wiesław Chrzanowski.

Pierwszy solidarnościowy marszałek Sejmu, prezes ZChN, ważna postać.

Ale stryj mnie nie zapisywał do żadnej partii, zawsze szedłem własną drogą, budowałem samodzielnie swoją pozycję, swoje nazwisko. Oczywiście, znam tych wszystkich polityków od dziecka, mam zdjęcia, jak skakałem po Sejmie, będąc małym brzdącem, ale oni nie mają prawa mnie kojarzyć. Nikt mnie chyba nie łączy z moim wielkim stryjem, właściwie jestem dla wszystkich anonimowy.

Ale umówmy się, że nie wyrzucisz tego w autoryzacji.

No, dobrze… U nas w rodzinie przy obiedzie dużo dyskutowało się o sprawach politycznych, więc naturalnie ciągnęło mnie do tego świata. Już w liceum działałem w inicjatywie Wolna Białoruś i wspierałem przemiany demokratyczne na Wschodzie. Na studiach zaangażowałem się w Kongres Polska Wielki Projekt, w 2012 r. dostałem nawet podziękowania podpisane przez Jarosława Kaczyńskiego „za poświęcony czas, serce i wielką pomoc”. Niestety, za rządów PiS Polska Wielki Projekt nie wyszła z fazy projektowej…

A potem współzakładałeś Miasto Jest Nasze. Jak to się stało, że młody zdolny prawnik został rzecznikiem prasowym?

Niektórzy moi koledzy uważają, że jestem frajerem, bo mógłbym zarabiać w kancelariach grube pieniądze (śmiech). Ale ja nawet próbowałem swoich sił w kancelariach, tyle że brakowało mi tam czegoś, pewnej ikry, którą daje mi zaangażowanie społeczne. A z tym rzecznikiem, szczerze mówiąc, to był przypadek. Nie chcę powiedzieć, że zawsze byłem wyszczekany, ale może przez to, że polityka zawsze była obecna u mnie w domu, dużo przy obiedzie o niej dyskutowano, toczono dyskusje – mój dziadek też się w nie angażował, był znanym profesorem socjologii, zastępcą rektora UW – to odebrałem dobre wychowanie obywatelskie i czułem debatę publiczną. A w ruchu miejskim to było jednak dość unikalną umiejętnością. Potem byłem też rzecznikiem Justyny Glusman, niezależnej kandydatki na fotel prezydenta Warszawy w wyborach 2018 r., a później doradzałem Szymonowi Hołowni i byłem w jego sztabie. Teraz to będzie więc już moja trzecia kampania wyborcza.

Czytaj więcej

Anna Maria Żukowska: Koalicyjny rząd powstanie. A potem czekają nas kompromisy

I to ty stoisz za porozumieniem Hołowni z Kosiniakiem-Kamyszem?

Chciałbym móc tak powiedzieć, bo niby każdy polityk powinien tak się pozycjonować, jako taki sprawczy (śmiech). Jednak nie była to moja zasługa, tu po prostu zagrała chemia, jaka pojawiła się prywatnie między Kosiniakiem i Szymonem.

Dla was to chyba super, że nie będziecie już tylko przystawką dla PSL, ale macie szansę właśnie „pozycjonować” się jako ważny członek szerszej koalicji.

Nie, my powstaliśmy w ramach Koalicji Polskiej i dla nas pierwszym i naturalnym partnerem jest PSL. Natomiast nie mam wątpliwości, że te dwa obozy świetnie się uzupełniają i jestem przekonany, że to zwyczajnie wypali.

Niejedni tak myśleli, zawiązując koalicje, a potem ginęli pod podwyższonym progiem wyborczym.

Nam to nie grozi, najnowsze sondaże dają nam nawet 16 proc. głosów, więc spokojnie przeskakujemy 8-proc. próg. Myślę, że stanowimy dobrą propozycję na dzisiejsze czasy, na tę polaryzację i zmęczenie stylem prowadzenia polityki przez PiS i PO. Wreszcie wyborcy dostają sensowną alternatywę i będą mogli oddać głos z przekonaniem, a nie tylko ciągle głosować na mniejsze zło.

Jan Popławski (ur. 1988)

Polityk Centrum dla Polski, partii współtworzącej Koalicję Polską. Współzałożyciel i były rzecznik prasowy warszawskiego ruchu Miasto Jest Nasze.

Plus Minus: Działałeś w ruchu miejskim, a nagle przypomniałeś sobie, że jesteś prawakiem?

Miasto Jest Nasze od początku swojego istnienia było bardzo inkluzywne, działały w nim osoby o różnych poglądach. Pamiętam, że jak powstawało, to trwał akurat głośny spór o słynną tęczę na warszawskim placu Zbawiciela, a my z rozmysłem nie zabieraliśmy w tej kwestii zdecydowanego głosu, bo nie chcieliśmy się wikłać w sprawy światopoglądowe. Prezentowaliśmy stanowisko, że to mieszkańcy powinni decydować w podobnych kwestiach. Bo my uważaliśmy, że takie rzeczy, jak drzewa, zieleń czy czyste powietrze w mieście powinny być ponad podziałami światopoglądowymi. I w takiej formule ruchu miejskiego bardzo dobrze się odnajdywałem.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi