O tym będziemy rozmawiać po partnersku, a nie przez media. Mogę powiedzieć jedynie tyle, że w Warszawie ta współpraca układa nam się świetnie.
Pytanie, co na to wasi wyborcy, bo te wszystkie superpostępowe nowinki antysamochodowe to chyba niezbyt im się podobają.
Mamy, oczywiście, i młodszych, i starszych wyborców. Na razie jeszcze nie wszyscy te zmiany dobrze rozumieją. Dlatego musimy jasno opowiadać o tym, czym jest np. miasto 15-minutowe. To ostatnio wywołało przedziwną falę spekulacji w TVP Info, że będą jakieś zony, getta, zakazy przejazdów itd. Pełna histeria. A nie przebiła się podstawowa informacja, że „15-minutowe” oznacza po prostu, że w 15 minut dotrzemy do sklepu, kina, przychodni, szkoły, żłobka czy szewca, zamiast przez 20 minut szukać miejsca do parkowania.
Ale skoro nawet wasi wyborcy tego nie chcą, to dla kogo to ma być?
Myślę, że wszystko jest do wytłumaczenia. Na pewno nasi wyborcy nie chcą zakazu używania samochodów – i musimy im wyjaśnić, że nikt tego wcale nie postuluje. Chodzi tylko o to, by dać sensowną alternatywę. Masz samochód, to korzystaj z niego, kiedy naprawdę tego potrzebujesz, jednak zrozum, że wszystkim nam w mieście będzie lepiej się żyło, kiedy ruch samochodów ograniczymy. Ale na pewno nie chcemy nikogo namawiać do porzucania własnego auta, póki np. nie zapewnimy mu dobrego dojazdu komunikacją. Najpierw trzeba więc stworzyć alternatywę, a dopiero potem można przekonywać. Będziemy na pewno zmierzać do tego, by choćby przywrócić te 300 tys. połączeń PKS, które zlikwidowało w ostatnich latach PiS.
Czyli chcesz, by Nowa Lewica była takimi ruchami miejskimi w wersji light?
Nie w wersji light, po prostu ruchy miejskie uciekają od wielkiej polityki, zresztą taka też jest ich rola – skupiają się na swoim najbliższym otoczeniu; a naszą rolą jest połączyć politykę miejską i ogólnokrajową.
Widzę, że nie tylko ruchy miejskie uciekają od wielkiej polityki, bo ty też zamiast o najbliższych wyborach parlamentarnych, podobno najważniejszych od 1989 r., wolałaś przeskoczyć od razu do przyszłorocznych samorządowych.
Bo będę za nie po prostu odpowiedzialna jako współprzewodnicząca Nowej Lewicy w Warszawie. Wiesz, co cztery lata pojawiają się hasła, że to będą najważniejsze wybory, przełomowe, a jak przegramy, to koniec demokracji. Po czym się okazuje, że znowu są kolejne wybory i znowu padają te same hasła. Tyle że to, że jedna partia jest u władzy przez kilka kadencji, samo w sobie nie jest jeszcze sygnałem o końcu demokracji. W Wielkiej Brytanii w latach 80. i 90. torysi rządzili przez 18 lat z rzędu, najpierw pod przywództwem Margaret Thatcher, a potem Johna Majora. Taka po prostu była decyzja wyborców. Ale w końcu władzę przejęli laburzyści. Myślę, że nakręcanie histerii wokół rządów PiS wcale nie sprzyja opozycji, bo bardziej jednak mobilizuje zwolenników rządu do obrony status quo.
Złamane atomowe tabu
Jak rozmawiać o zagrożeniu atomową katastrofą? Czym jest nowa polaryzacja, jaką wywołała rosyjska agresja na Ukrainę? Kiedy poznamy nowy kształt świata, jaki się z tego wszystkiego wyłoni, i czy Rosja już definitywnie została wygnana z Europy? O tym Michał Płociński rozmawia z Bogusławem Chrabotą, redaktorem naczelnym „Rzeczpospolitej”.
To co... przechodzimy do tematu jednej listy? Bo po kilku gorących i publicznych dyskusjach w łonie Nowej Lewicy wygląda na to, że jednak powoli się ku takiej liście skłaniacie.
Skłaniamy się od samego początku, ale do startu w ramach rzeczywiście jednej wspólnej listy, bo taką nadzwyczajną współpracę ponad różnymi podziałami dałoby się wytłumaczyć wyborcom. Oczywiście, bez Konfederacji. I wtedy nikt by nie udawał, że nie dzielą nas różnice programowe, ale w kampanii skupilibyśmy się jedynie na kilku postulatach, właściwie sprowadzających się do jednego: odsunąć PiS od władzy. Co nie oznacza, że PiS nie próbowałoby dzielących nas kwestii rozgrywać. Ale to dyskusja jedynie teoretyczna, bo nic nie wskazuje na to, żeby taka jedna lista miała powstać. Konsekwentnie ten pomysł odrzucają Szymon Hołownia i PSL.
A wy wyborczego sojuszu z samą tylko Platformą swoim wyborcom nie wyjaśnicie, tak?
Myślę, że to byłoby zupełnie bez sensu. Nawet sondaż „Gazety Wyborczej” pokazał, że taki wariant ułożenia list wypada zdecydowanie najgorzej. Ale i wielka wspólna lista wydaje mi się bardzo ryzykowna. Wystarczy, że przed wyborami pojawi się jakaś nowa siła po opozycyjnej stronie, która do takiej listy nie dołączy. A ostatnio zawsze przed wyborami taka siła się pojawiała. I nawet jeśli nie przeskoczy ona progu, tylko zgarnie 2–3 proc. głosów, wtedy może się nie udać przejąć władzy.
Ale może taka siła się nie pojawi?
Tylko że wtedy na wspólnej liście opozycji najmocniej się zbuduje, paradoksalnie, Konfederacja. Bo będzie ona jedyną antysystemową siłą, jedyną alternatywą dla wkurzonych wyborców, obrażonych na PiS, ale i niechętnych np. Platformie. A takich wyborców jest sporo, przypomnijmy, że Paweł Kukiz, który do nich właśnie kierował swój przekaz, w wyborach prezydenckich 2015 r. dostał prawie 21 proc. głosów. Wiem, że ten elektorat później się rozlał, ale tych wyborców protestu znowu ktoś może zmobilizować. I obawiam się, że zrobi to Konfederacja. Dlatego nie wiem, czy jedna lista jest rzeczywiście lekiem na całe zło.
A już niezależnie od tego, w jakiej konfiguracji wystartujecie, to czym zamierzacie przekonać opozycyjnych wyborców, by akurat na was oddali głos?
Lewica jest wiarygodna w paru kwestiach, w których nikt inny nie jest wiarygodny, jak obrona praw pracowniczych i socjalnych. I to my będziemy ich gwarantem w przyszłym rządzie, który na pewno będzie rządem koalicyjnym. I powinniśmy wszyscy w opozycji tłumaczyć swoim wyborcom, że taki rząd na pewno powstanie, a także opowiadać, kto i o jakie sprawy zamierza w jego ramach walczyć. Oczywiście, nie wszyscy zrealizują 100 proc. swoich postulatów, bo na tym właśnie polegają koalicje. To nie jest coś, o czym wyborcy lubią słuchać, ale może tym bardziej trzeba im to powiedzieć.
Ale nie wiadomo wcale, czy taki rząd powstanie.
Jestem przekonana, że powstanie. Rząd Lewicy, Platformy, PSL i Polski 2050. Ale musimy umieć opowiedzieć Polakom, że samo jego powołanie nie jest żadnym ostatecznym celem, tylko że czeka nas potem ciężka praca i wypracowywanie kompromisów. Dlatego musimy mieć przygotowane ustawy, bo wtedy jest co negocjować. I jeśli ktoś ma takie gotowce – a my akurat jesteśmy klubem, który złożył najwięcej projektów ustaw w tej kadencji – to ma porządną bazę, na której można coś dalej budować. A jeżeli ktoś ma tylko hasła, to jest gorzej przygotowany do rządzenia.
Ładna szpileczka wbita partnerom z opozycji.
Takie są fakty. Dobrze by było, byśmy mieli na stole konkretne projekty, między którymi będzie można później ucierać ostateczny kształt reform. Dlatego cieszę się, że wszyscy zaczynają na poważnie traktować choćby problem mieszkaniowy Polaków, nawet PiS sobie o nim nagle przypomniało. Postulaty oczywiście są różne, ale dobrze, że po roku obśmiewania hasła „Mieszkanie prawem, nie towarem” już wszyscy właściwie je zaakceptowali. I żeby było precyzyjnie: to nie jest nowe hasło, wcale nie rościmy sobie do niego praw autorskich, ale to my jednak wprowadziliśmy je do mainstreamu. Najważniejsze, byśmy wreszcie ten problem mieszkaniowy rozwiązali. I to Lewica gwarantuje, że wspólny rząd na pewno tego nie odpuści.
A ty, osobiście, jakie masz marzenia w polityce? Chyba że jesteś w niej tylko po to, jak mówi Donald Tusk, żeby trwać.
Moim politycznym marzeniem jest zmiana sytuacji osób LGBT+: wprowadzenie równości małżeńskiej oraz jednocześnie związków partnerskich i rozpoczęcie realnej walki z hejtem wobec tej społeczności, czyli dopisanie do przepisów o mowie nienawiści przesłanki dotyczącej tożsamości psychoseksualnej.
Mateusz „Exen” Wodziński: Dostarczyłem do Ukrainy już 44 terenówki
Ruscy mają dużo artylerii i mięsa armatniego, ale nie mają tej szybkości i elastyczności, jaką dają Ukraińcom zwinne samochody terenowe. Moja zbiórka się rozkręciła, gdy wszyscy zobaczyli, jaką rolę te auta odgrywają w ukraińskiej kontrofensywie - mówi Mateusz „Exen” Wodziński, organizator pomocy dla Ukrainy.
I myślisz, że we wspólnym rządzie z PO, PSL i Hołownią będzie ci łatwo to marzenie zrealizować?
Nie, myślę, że na pewno nie będzie łatwo, ale właśnie dlatego potrzebni w nim są ludzie, którzy są w tej sprawie naprawdę zdeterminowani, a ja jestem. Wszystko zależy od tego, czy uda nam się przezwyciężyć pewne lęki, także po stronie polityków, którzy muszą w końcu zrozumieć, że mamy XXI wiek i to nie jest już tak, że polski naród się obrazi, gdy zagwarantujemy mniejszościom równe prawa. Przecież w wielu innych państwach takie zmiany wprowadzały partie chadeckie.
Ale polskie społeczeństwo chyba jest trochę inne niż społeczeństwa zachodnie.
A czym od nich się różni? Co, jesteśmy mniej europejscy? Chlubimy się przecież wielowiekową tolerancją, jak to przygarnialiśmy wszystkie mniejszości, co to je Zachód przepędzał. Jeśli więc się od tego Zachodu różnimy, to tylko na plus. Nie rozumiem tylko, dlaczego my sami siebie postrzegamy dziś w tak złym świetle. I czemu dajemy sobie wmówić, że jakoś odbiegamy od zachodnich społeczeństw.
Anna Maria Żukowska (ur. 1983)
Posłanka Nowej Lewicy, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Absolwentka filologii angielskiej i prawa na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2019–2021 była rzeczniczką prasową Klubu Parlamentarnego Lewicy.