List o. Wiśniewskiego do Donalda Tuska: Zaproponowanie tylko aborcji jest nieludzkie

W ciągu swego życia byłem świadkiem dramatów ludzkich, które były konsekwencją przerwania ciąży. Były samobójstwa, było odwożenie do szpitali psychiatrycznych, bywał rozpad małżeństw. Proszę, Panie Przewodniczący, aby życzliwie przeczytał Pan ten list.

Publikacja: 27.10.2023 10:00

Każdy nowo narodzony jest nie tylko darem dla rodziców, ale także darem dla państwa

Każdy nowo narodzony jest nie tylko darem dla rodziców, ale także darem dla państwa

Foto: ADOBESTOCK

List do pana Donalda Tuska, przewodniczącego Platformy Obywatelskiej.

Szanowny Panie Przewodniczący,

z szacunkiem odbieram Pańską troskę o przyszłość naszej Ojczyzny, ale jest w Pana programie moment, który mnie bardzo niepokoi, i dlatego ośmielam się zabrać w tej sprawie publicznie głos.

W ostatnich miesiącach kilkakrotnie deklarował Pan – otrzymując od zebranych owacyjne brawa – że po wygranych wyborach przez PO pierwszym zadaniem będzie zagwarantowanie wszystkim Polkom legalnego dostępu do aborcji do 12. tygodnia ciąży. Zrobił Pan jeszcze więcej: zgodę na zalegalizowanie dostępu do aborcji do 12. tygodnia ciąży uczynił Pan pierwszym i najważniejszym punktem swego przedwyborczego programu – zadecydował Pan bowiem, że kto jest innego zdania, nie może znaleźć się na listach PO do Sejmu.

Pana współpracownicy są dumni z takiego stanowiska swojej partii i uważają, że jest to wreszcie zniesienie barbarzyńskiego „niewolnictwa kobiet”. Po konferencji prasowej, na której politycy PO zaprezentowali swoje stanowisko (rok 2021), sekretarz generalny partii poseł Marcin Kierwiński powiedział: „Dziś Platforma Obywatelska pokazała, że stoimy po stronie kobiet, po stronie ich prawa do szczęścia. Opowiadamy się przeciwko barbarzyństwu i prześladowaniu kobiet. Czas na zmiany”.

Czytaj więcej

Podróż polskimi śladami

Wielkie zło aborcyjnego podziemia

Stanowisko Pana, Panie Przewodniczący, i stanowisko Pańskiej partii – trzeba to podkreślić – jest zgodne z Deklaracją Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która opublikowała (marzec 2022) wytyczne dotyczące polityki aborcyjnej. Czytamy tam, że dostęp do bezpiecznej aborcji jest kwestią praw człowieka – przerwanie ciąży bowiem jest podstawową usługą zdrowotną. WHO szacuje, że liczba niebezpiecznych zabiegów na świecie wynosi rocznie 25 mln (połowa wszystkich aborcji), i stwierdza, że nielegalne aborcje są bardzo niebezpieczne dla zdrowia i życia kobiet oraz przysparzają kilku milionów osób niepełnosprawnych. W celu zmniejszenia liczby zgonów i urazów matek WHO apeluje, aby państwa zapewniły: dostęp do edukacji seksualnej, łatwy dostęp do antykoncepcji oraz do bezpiecznej i legalnej aborcji.

Trzeba dodać, że Parlament Europejski 11 listopada 2021 roku przyjął rezolucję wzywającą polski rząd do „zniesienia zakazu aborcji, zagrażającego życiu kobiet” i „do zagwarantowania dostępu do bezpiecznych, legalnych i bezpłatnych usług aborcyjnych”.

WHO akcentuje wielkie zło aborcji dokonywanych w tzw. podziemiu. Nie trzeba udowadniać, że nielegalne i niebezpieczne zabiegi wykonywane w podziemiu to wielki i bolesny problem w świecie, także w Polsce. Ale trzeba też pamiętać – o tym się jakoś dziwnie zapomina – że legalne i bezpieczne zabiegi to także wielki i bolesny problem. Każde przerwanie ciąży, niezależnie od tego, co ktoś sobie na ten temat myśli, jest:

¬ Po pierwsze: zabójstwem rozwijającego się człowieka – taka jest biologiczna, naukowa prawda; tego, że 12-tygodniowy płód jest miniaturką małego człowieka, nie wymyślił ani Kościół, ani jakiś prawicowy działacz, to jest fakt;

¬ Po drugie: każda aborcja przynosi często opłakane skutki fizyczne, a ponadto katastrofalne skutki psychiczne, jest trwałym okaleczeniem psychiki kobiety, najczęściej bardzo młodej kobiety, a często także mężczyzny, ojca usuniętego płodu.

Rezultaty łatwego dostępu do aborcji

Wciągu swego życia byłem świadkiem dramatów ludzkich, które były konsekwencją przerwania ciąży. Były samobójstwa, było odwożenie do szpitali psychiatrycznych, bywał rozpad małżeństw. Spotkałem ludzi, którzy tuż po zabiegu przeżywali traumę, ale też spotkałem takich, których otumaniono, że przerwanie ciąży to zwykły zabieg, jak wyrwanie chorego zęba, i którzy dopiero po latach zrozumieli, że noszą w sobie ranę i na swych barkach niosą wielki ciężar. Można cytować wiele tekstów, w których opisany jest ból ludzi, którzy dokonali aborcji. Ograniczę się do jednego, w którym wybitny aktor Jerzy Zelnik dokonał publicznej spowiedzi. Przyznał się, że krótko przed ślubem nakłonił swoją przyszłą żonę do aborcji, i napisał: „wówczas nie mieliśmy pojęcia, jak wielki jest to grzech. Nie chcieliśmy rezygnować z pełni młodzieńczej wolności. Nie wiedzieliśmy, że ta decyzja na zawsze okaleczy naszą psychikę i zrujnuje zdrowie Urszuli”.

Muszę dodać, bo o tym się zapomina, że łatwy dostęp do aborcji zdemoralizował – w dużej mierze – męski świat. Łatwość przerwania ciąży spowodowała, że wielu mężczyzn traktuje akt seksualny jak niepodlegający moralnej ocenie, zwykły atrybut męskości, a kobietę jak naturalną zabawkę dostarczającą przyjemności. Kiedy zabawka się zepsuje, mężczyzna nie ponosi żadnych poważnych konsekwencji, bo można z łatwością ciążę usunąć i zabawkę „naprawić” i… w dalszym ciągu mężczyzna, samiec może zażywać przyjemności bez jakiejkolwiek odpowiedzialności.

W Polsce rośnie w zastraszającym tempie liczba kobiet i mężczyzn, którzy z założenia – niezależnie od sytuacji rodzinnej i socjalnej – nie chcą mieć dzieci. Nie rezygnują z seksualnych przyjemności, ale dzieci to dla nich bezsensowne obciążenie. Jest to – w dużej mierze – rezultat łatwego dostępu do aborcji (turystyka aborcyjna, podziemie aborcyjne, farmakologia).

Gospodarz kraju, odpowiedzialny za bezpieczeństwo i osobowy rozwój obywateli, nie może kobietom (a także mężczyznom) powiedzieć jedynie: możecie korzystać z legalnej i bezpiecznej aborcji do 12. tygodnia ciąży. Takie stanowisko byłoby, tak naprawdę, ucieczką od odpowiedzialności.

W moim przekonaniu na gospodarzu państwa ciążą – w tej dziedzinie – trzy obowiązki.

Rzetelna edukacja

Po pierwsze: wobec rozpowszechnianych na wielką skalę twierdzeń o dobrodziejstwie aborcji, o tym, że jest ona prawem człowieka, oraz realnie ogromnej liczby dokonywanych zabiegów państwo – poprzez swoje obywatelskie instytucje – ma obowiązek ukazywać rzeczywiste skutki fizyczne i psychiczne, jakie niesie ze sobą każda, najbardziej nawet legalna i „bezpieczna”, aborcja.

Nie chodzi o wygłaszanie moralnych ocen. Uczenie moralności nie należy do państwa. Chodzi o ukazanie i upowszechnienie naukowej prawdy o aborcji. Ten obowiązek w naszym kraju jest tym ważniejszy, że dość powszechnie oskarża się Kościół katolicki o odebranie kobietom prawa do osobistej decyzji. Wielokrotnie słyszałem głosy: nie będę słuchać biskupów, będę sama decydować. W takich sytuacjach odpowiadałem: nie musi pani słuchać biskupów, wystarczy, jeśli będzie pani słuchać własnego sumienia.

Nie usprawiedliwiam katolickiego duszpasterstwa. Przyczyniło się ono także do sytuacji, jaką obecnie przeżywamy. Było ono, niestety, skupione na zakazach, i nieobce mu było straszenie ludzi. Nie zawsze było w nim wystarczająco dużo życzliwości i troski o człowieka w biedzie materialnej czy moralnej. Biję się w piersi.

Czeka nas wielka praca: dotarcie z prawdą o aborcji do możliwie wszystkich Polek i Polaków. Kościół powinien spokornieć, a państwo podjąć rękawicę. Nikt nie może zrzucać z siebie obowiązku ukazywania prawdy o aborcji, zwłaszcza państwo i Kościół.

Czytaj więcej

Rydliński: Bez umowy koalicyjnej szybko staniemy się świadkami kryzysu politycznego

Adekwatna pomoc

Po drugie: każdy nowo narodzony jest nie tylko darem dla rodziców, ale także darem dla państwa. W państwie demokratycznym, w państwie sprawiedliwości społecznej powinno się zapewnić adekwatną pomoc każdej kobiecie, która będąc w ciąży, równocześnie znalazła się w trudnej sytuacji. W Polsce powinniśmy zagwarantować, aby nikt nie miał wymówki, że musi przerwać ciążę, bo znalazł się w sytuacji przymusowej.

W 1977 roku w duszpasterstwie akademickim prowadzonym przeze mnie w Lublinie uformowała się grupa studentów „Troska o życie”, która ciężarnym kobietom w trudnej sytuacji starała się spieszyć z pomocą. „Troska o życie” działała także w innych miastach. W tamtych czasach było ogromnie dużo biedy. Dzisiaj społeczeństwo nasze jest zasobne i nie ma porównania z czasami sprzed 40 lat. Niemniej i dzisiaj potrzeba realnej pomocy kobietom, które stwierdziwszy, że są w ciąży, są po prostu przerażone i przekonane, że nie podołają urodzeniu i wychowaniu potomstwa. I dlatego myślą, że najlepszym wyjściem jest dokonanie aborcji. Zadaniem państwa jest pochylić się z troską nad takimi przypadkami i dopomóc, szanując wolę kobiety, znaleźć ludzkie wyjście z tej sytuacji, a nie tylko proponować przerwanie ciąży.

Taką obiektywnie trudną sytuację stwarza zazwyczaj ciąża przedmałżeńska. Młoda kobieta, która zaszła w ciążę, stoi przed kilkoma ewentualnościami. Jedną z nich jest małżeństwo „z konieczności”, często w sytuacji, kiedy młodzi rodzice dziecka nie mają odpowiednich warunków do założenia rodziny, a może także są psychicznie i emocjonalnie niedojrzali. Innym wyjściem jest urodzenie dziecka z perspektywą pozostania samotną matką, co może być nie do udźwignięcia przez kobietę bez środków materialnych. Kolejnym – urodzenie dziecka i oddanie go innym ludziom. Dotyczy to zwłaszcza nieletnich dziewcząt, ale to wymaga stworzenia dyskretnych miejsc i pomocy w miesiącach karmienia dziecka. Wreszcie jeszcze jednym wyjściem jest zabicie płodu.

W każdym z trzech pierwszych przypadków, kiedy kobieta decyduje się na urodzenie dziecka, nieodzowna jest pomoc materialna, a może nie tylko materialna. Dlatego obowiązkiem państwa jest stworzenie lub wsparcie instytucji, które zapewnią kobiecie autentyczną, nieodzowną pomoc. Ofiarowanie w takiej sytuacji tylko aborcji jest wielką niegodziwością.

Inną, obiektywnie trudną sytuację stanowią ciąże małżeńskie w skrajnie trudnych warunkach materialnych lub wychowawczych. Przyczyny takiej sytuacji bywają bardzo różne, czasem niezawinione przez rodziców – np. brak mieszkania, posiadanie już kilkorga dzieci, niewystarczające zarobki jednego rodzica, gdy drugi nie może pracować. Niekiedy mamy jednak do czynienia z sytuacją zawinioną przez jednego z rodziców – np. alkoholizm ojca, albo nawet przez oboje, bo oboje stworzyli patologiczny związek. Zdrowe, ludzkie państwo powinno stworzyć instytucję, która zaradzi biedzie takich małżeństw i zlikwiduje „konieczność” usunięcia płodu. Zaproponowanie tylko aborcji jest nieludzkie.

Wreszcie inna, bardzo trudna sytuacja dotyczy rodziców, którzy dowiedzieli się, że ich nienarodzone dziecko z dużym prawdopodobieństwem, a może nawet z pewnością, okaże się fizycznie lub umysłowo niepełnosprawne. Przyjęcie takiego dziecka wymaga od rodziców – zwłaszcza, w polskich realiach, matki – heroizmu. Wychowywanie takiego dziecka związane jest zazwyczaj z rezygnacją z osobistych ambicji i kariery. Platforma Obywatelska obiecuje w takiej sytuacji „wsparcie finansowe i opiekę medyczną”. To są jednak obietnice pisane na wodzie. Świadczenia muszą być konkretne i jasno sprecyzowane, np.: pensja dla osoby sprawującej opiekę w wysokości średniej krajowej, wliczenie lat sprawowanej opieki do emerytury, darmowe leki i leczenie dla niepełnosprawnej osoby, a także zapewnienie opieki w domu, jeśli zajdzie taka potrzeba. Trzeba ciągle powtarzać i przypominać rządzącym, że stosunek do ludzi upośledzonych: kalek, chorych i starych, dobitnie świadczy o tym, czy dany kraj jest w gronie krajów cywilizowanych czy prymitywnych.

Państwo ma wreszcie obowiązek wspomóc rodziców przeżywających szok emocjonalny – rozpacz i bezradność – kiedy wykryto wadę letalną płodu (zespół Pataua, zespół Edwardsa i inne choroby). Od 40 lat w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie rozbudowuje się hospicja nie tylko prenatalne, ale i perinatalne, które zapewniają opiekę zdrowotną, lekarską i psychologiczną rodzinie oczekującej takiego dziecka. Hospicja te stwarzają także alternatywę dla aborcji, umożliwiając rodzicom „pożegnanie” ich umierających dzieci. W Polsce istnieje już szereg takich hospicjów i – według mojej wiedzy – wymagają one większego wsparcia ze strony państwa.

Jak ma wyglądać i jak ma działać fundusz wspierający kobiety i rodziny w trudnych sytuacjach, to jest do wypracowania. Kilka lat temu, dla rodzin posiadających dzieci, wprowadzono program 500+, a teraz obiecuje się 800+. Wprowadzeniem takiego prawa niezwykle chlubią się ludzie rządzący wciąż w Polsce. Myślę, że w zamierzeniu ustawodawców wprowadzenie 500+ miało zachęcić polskie kobiety do macierzyństwa i nie było jedynie – jak niektórzy sądzą – chwytem propagandowym. A jednak, proszę mi wybaczyć, że to napiszę: jest to ślizganie się po powierzchni, pójście na łatwiznę. Trzeba realnie wspomóc kobiety i małżeństwa w trudnej sytuacji rodzicielskiej, a nie rozdawać pieniądze na oślep – potrzebującym wsparcia i niepotrzebującym. Postuluję, aby 800+ przekształcić w fundusz, jak to nazywam, „Troski o życie” i podjąć na serio próbę zaradzenia biedzie kobiet i małżeństw przeżywających rodzicielskie kryzysy. W ten sposób zachęci się także – ufam – do podejmowania przez kobiety decyzji: „urodzę”.

Prawo do ewentualnego przerwania ciąży

Po trzecie: gospodarz państwa ma obowiązek zadbać o zapis prawny, który ustanawiałby zasady pomocy kobietom i rodzinom w trudnej sytuacji rodzicielskiej i ustanawiałby zasady regulujące prawo do ewentualnej aborcji.

Jest pytanie: kto taki zapis powinien zaproponować? W ciągu ostatnich 30 lat byliśmy świadkami gorszących wojen za aborcją i przeciw aborcji. Działo się tak, bo w Polsce ten problem dogłębnie upolityczniono. W ten sposób – w moim przekonaniu – klasa polityczna utraciła moralne prawo do ustanawiania zasad troski o nienarodzonych i zasad regulujących prawo do aborcji. Nie można liczyć na Sejm. On, jak tego doświadczyliśmy, może nam co najwyżej zafundować nową wojnę w tej sprawie. Przez długi czas wydawało się, że problem może rozwiązać referendum, ale, niestety, ta instytucja została zdewaluowana, a ponadto referendum na ten temat – jestem o tym przekonany – wywołałoby powszechną bijatykę i jeszcze bardziej rozbiłoby społeczeństwo.

Wobec powyższego wydaje się, że niezbędne jest powołanie komisji złożonej z wybitnych lekarzy różnych specjalności, prawników, psychologów, seksuologów, pedagogów, etyków – i postawienie przed nią zadania, aby określiła, jak ma wyglądać i jak ma działać fundusz wspierający kobiety i rodziny przeżywające kryzys rodzicielski, oraz ustaliła zasady dopuszczenia do legalnej aborcji, uwzględniając: świadomość prawną naszego społeczeństwa, fakt, że jesteśmy społeczeństwem pluralistycznym, a także to, że podziemna aborcja jest nieszczęściem.

Jest oczywiście pytanie: kto taką komisję ma prawo powołać ? Myślę, że takie prawo ma prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, marszałek Sejmu i marszałek Senatu. Ufam, że komisja, w skład której wejdą autorytety moralne, osoby powszechnie szanowane, kompetentne, ludzie zatroskani o dobro wspólne i nieuczestniczący w walce politycznej – będzie potrafiła zaproponować takie ustalenia, które zostaną przyjęte przez ogół społeczeństwa. Oczywiście, taka komisja nie byłaby organem prawodawczym i jej ustalenia musiałyby wejść pod obrady prawodawczych instytucji, ale owe ustalenia gwarantowałyby uczciwość i miałyby szansę zostać zaakceptowane przez polskich obywateli.

Czytaj więcej

Trybunał Konstytucyjny, TVP, zabetonowana prokuratura… Czy ekipa Tuska będzie przestrzegać prawa?

Europa zatraciła zmysł moralny

Już kiedyś cytowałem oświadczenie wybitnej pani profesor, specjalistki od rozwiązywania problemów etycznych: „Katolicy niechaj kształtują swoje sumienia zgodnie z zasadą poszanowania życia od poczęcia i uznania świętości zarodka. Natomiast ci, którzy nie są tego wyznania, albo są osobami niewierzącymi, niechaj kształtują swoje życie według zasad, które obowiązują całą Europę”.

Do zasad obowiązujących w Europie odwoływał się także Pan, Panie Przewodniczący, i w zgodzie z obowiązującymi w Europie zasadami zaproponował „dostęp do legalnej aborcji do 12. tygodnia”.

Wszystkim, którzy odsyłają nas do obowiązujących w Europie zasad, odpowiadam razem z wieloma szanowanymi myślicielami: Europa ma wiele osiągnięć, ale Europa jest chora, zatraciła zmysł moralny, utonęła w gonitwie za przyjemnością i podeptała podstawowe prawo do życia każdego poczętego człowieka. Wszystko wskazuje na to, że Europa, a wraz z nią Polska, w niezwykle szybkim tempie zniszczy samą siebie. Jeśli się nie obudzi, to w niedługim czasie – nie minie kilka pokoleń – nie będzie kulturowo Europy, a potomkowie dzisiejszych Europejczyków będą stanowić niewielki procent na naszym kontynencie.

Kończąc ten list, w którym zawarłem to, co przez całe życie jest moją wielką troską, przesyłam najlepsze życzenia i proszę, aby Pan Przewodniczący zechciał życzliwie przeczytać ten list. Ufam Panu i mam nadzieję, że trudny, ale niezwykle ważny problem, jakiego w tym liście dotknąłem, będzie w naszej Ojczyźnie rozwiązywany tak, jak powinien być rozwiązany.

Powyższy tekst napisałem dwa tygodnie przed niedzielą wyborczą. Nie publikowałem go wcześniej, aby nie włączać się w kampanijną agitację.

Ludwik Marian Wiśniewski (ur. 1936)

Dominikanin, duszpasterz akademicki, rekolekcjonista, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL.

List do pana Donalda Tuska, przewodniczącego Platformy Obywatelskiej.

Szanowny Panie Przewodniczący,

Pozostało 100% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi