Na pewno nie pomagał im Leszek Miller, który stwierdził, że po raz pierwszy nie zagłosuje na Lewicę, tylko na KO. Lewica nie potrafiła, a może nie chciała na to odpowiedzieć. Poza tym zaliczyła olbrzymią porażkę w gronie najstarszych wyborców.
Czyli tam, gdzie powinna mieć swój tradycyjny elektorat?
No właśnie. W grupie wyborców 60 i więcej lat Lewica osiągnęła zaledwie 5,2 proc. poparcia. I to jest chyba największy problem. Mówimy o wyborcach, którzy socjalizowali się w dobie Edwarda Gierka, i mieli ambiwalentny, ale i pozytywny stosunek do Polski Ludowej. Ja w tegorocznej kampanii od Lewicy ani razu nie słyszałem dobrego słowa o Polsce Ludowej. Rozumiem, że Lewica walczyła o młodych, o kobiety, ale partia, która chce zdobyć kilkanaście procent głosów, musi umieć zagrać różnymi skrzydłami. Trzeba było zrobić ukłon w kierunku najstarszych wyborców, bo renta wdowia jak widać ich nie przekonała.
Kto zebrał głosy najstarszych wyborców?
W tej grupie absolutnym hegemonem jest PiS – otrzymało prawie 56 proc. głosów. Zatem skoro Lewica zachowywała się tak, jakby była częścią KO, bo pojawiła się na marszu 4 czerwca, na marszu 1 października, a Czarzasty z Biedroniem byli na campusie Rafała Trzaskowskiego, skoro w sprawach światopoglądowych miała taki sam program jak PO i tak samo jak Platforma nie wspominała o PRL, to wyborcy zagłosowali na większą partię anty-PiS. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego Lewica nie podpisała umowy koalicyjnej z PO, skoro tak się do niej zbliżyła.
Do tanga trzeba dwojga, a potencjalny partner zdaje się nie był zainteresowany.
To w takim razie trzeba się było trzymać z daleka od Koalicji Obywatelskiej. Zachowywać się podobnie jak Trzecia Droga. Bo w dniu wyborów kandydatki i kandydaci Lewicy i tak musieli walczyć o mandaty na śmierć i życie z kandydatami KO. W 2019 roku komitet wyborczy SLD w Nowym Dworze Mazowieckim, mieście powojskowym, osiągnął 17,34 proc. głosów. Dużo więcej niż w skali kraju. A w 2023 roku zdobył 8,41 proc. głosów. To jest potężny spadek. Wyborcy 60+, którzy kiedyś głosowali na SLD, nie zostali w tym roku zagospodarowani i odpłynęli do Koalicji Obywatelskiej.
Ale żeby w Sosnowcu Włodzimierz Czarzasty, lider Nowej Lewicy, tak źle wypadł? Zagłębie to był zawsze bastion lewicy. Co tam się wydarzyło?
Łukasz Litewka, lokalny radny, który pobił na głowę lidera. Co ciekawe nie przedstawił żadnego programu. Zbudował wizerunek osoby pomagającej potrzebującym, a jego banery z psami ze schroniska były przełamaniem tradycyjnego przekazu wyborczego i sugerowały: „nie chodzi o mnie, tylko chodzi o psiaki”. Zrobił coś nietypowego i wygrał, choć nie znamy jego poglądów. Ja w każdym razie ich nie znam, oprócz tego, że czasami wrzuca na swoje media społecznościowe memy traktujące beneficjentów programów społecznych jako tzw. patusów.
To niezbyt lewicowo.
Część kadry SLD nie posiada socjaldemokratycznych poglądów, ale też wyborcy lewicy mają liberalny światopogląd – są bardzo wrażliwi na prawa kobiet, osób LGBT, aborcję itd. oraz liberalne poglądy gospodarcze. Przykładowo nie cierpią 500+. W niektórych badaniach opinii publicznej w tej niechęci do 500+ zrównują się z wyborcami Konfederacji.
Skoro pan wspomniał o Konfederacji, to dlaczego zaliczyła wzlot i upadek w tej kampanii?
Konfederacja uwierzyła, że skoro Sławomir Mentzen jest królem Tik-Toka, to przełoży się to na głosowania. Słaby wynik Konfederacji jest po części zasługą PiS. To, co wpłynęło na odcięcie prądu tej partii, to było przejęcie przez PiS emocji antyukraińskich, które pojawiły się w polskim społeczeństwie. Nawet osoby, które nie miały wcześniej problemu z obecnością Ukraińców w Polsce, zaczęły doceniać opinie konfederatów, że Ukraińcy nie powinni mieć dostępu do tych samych programów społecznych co Polacy. Ale gdy PiS weszło w potężny spór z Ukrainą z powodu zboża, i sprawiało wrażenie, że pokaże Ukraińcom ich miejsce w szeregu, to odebrało sympatyków Konfederacji. W tej antyukraińskości PiS było bardziej wiarygodne niż ekipa Mentzena. Jeszcze w lecie Konfederacja miała trzecie miejsce w sondażach i zanosiło się na to, że będzie głównym rozgrywającym po wyborach.
A dziś nikomu nie jest potrzebna. I PiS to sprawiło?
Jeszcze te okropne hasła dotyczące roli kobiet w życiu publicznym, płynące z otoczenia Konfederacji. Że – mówiąc słowami konfederatów – można traktować kobiety jako części dobytku. Te treści były dla nich kompromitujące. Robienie kampanii wokół picia piwa, gdy setki tysięcy ludzi w Polsce ma problem z nadużywaniem alkoholu, też było kompromitujące, a nawet niebezpieczne, gdy w Polsce pijani kierowcy zabijają setki ludzi rocznie. Zatem im bliżej było wyborów, tym bardziej wyborcy zaczęli traktować Konfederację poważnie i zaczęli się zastanawiać, a co by było, gdyby Konfederacja naprawdę doszła do władzy. Być może przyjrzeli się bliżej ich pomysłowi na bony zdrowotne i doszli do wniosku, że to nie jest dobra odpowiedź na chorobę onkologiczną, w której jedna chemioterapia kosztuje kilkanaście tysięcy złotych.
Cztery partie, nie do końca do siebie pasujące, przejmują władzę. Już słyszymy o targach i niesnaskach oraz sporach programowych. Co z tego wyniknie?
To nie będzie łatwy rząd. Po ośmiu latach jednowładztwa PiS będziemy mieli do czynienia z prawdziwą polityką, czyli konfliktem wartości i interesów. Będziemy świadkami ciągnących się sporów i napięć koalicji rządzącej, będzie dużo komunikowania się przez media, czasami ustawy przepadną. A jeżeli nie zostanie spisana bardzo szczegółowa umowa koalicyjna, to dość szybko będziemy świadkami poważnego kryzysu politycznego. Prosty przykład – polityczki lewicy przez lata walczyły o liberalizację prawa do przerywania ciąży. Dla nich to jest kwestia fundamentalna, która tworzy ich polityczne credo. I gdyby teraz okazało się, że koalicja, do której przystępują, nie zrobi nic w sprawie dekryminalizacji przerywania ciąży, to nie będą w stanie tego zaakceptować. A przecież nawet przegłosowana ustawa liberalizująca aborcję może rozbić się o trzy orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego – z czasów Andrzeja Zolla, Andrzeja Rzeplińskiego i z czasów Julii Przyłębskiej. Dlatego trzeba zarządzać tym, co jest, ale żeby to się stało, musi być zgoda wszystkich partnerów koalicyjnych. Będą też inne wkurzające koalicję tematy – świadczenia społeczne, podwyżki dla budżetówki, zmiany systemu podatkowego.
Łukasz Szumowski: Respiratory? Nawet Izrael ze swoim Mossadem nie dostał wszystkich
Najbardziej naraziłem się politykom, gdy powiedziałem, że w pandemii wybory kopertowe są formą, która gwarantuje największe bezpieczeństwo obywatelom. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby przedłużenie kadencji prezydenta - mówi prof. Łukasz Szumowski, szef Instytutu Kardiologii w Aninie, minister zdrowia w latach 2018–2020.
Dlaczego podwyżki dla budżetówki będą wkurzały?
Bo – jak mówił Szymon Hołownia – skończył się czas rozdawnictwa.
Podwyżki dla budżetówki to jest rozdawnictwo?
Nie wiem, co dokładnie Hołownia miał na myśli, ale pokazuje kierunek, w którym będzie podążał. Rozdawnictwo to jest słowo z leksykonu polityków o neoliberalnych poglądach gospodarczych. Budżetówka to nie tylko nauczyciele, ale też pielęgniarki, urzędnicy obsługujący sprawy obywateli, pracownicy poczty, prokuratorzy, pracownicy domów pomocy społecznej.
Same ważne zawody.
Żeby jedni mogli dostać, to inni muszą zapłacić. Sądzę, że Lewica będzie proponowała wyższe podatki dla najbogatszych, a pozostałe partie będą się temu sprzeciwiały. Zatem w sprawach gospodarczych i sprawach praw kobiet problemy będą się piętrzyły.