Młodzi na Światowych Dniach Młodzieży są wierni zarówno Bogu, jak i nowym technologiom

Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie stały się swoistym papierkiem lakmusowym zmian, którym podlega zwłaszcza europejska młodzież i jej religijność. Wskazały też kierunek, w którym zmierza Kościół Franciszka.

Publikacja: 22.09.2023 17:00

Przyszłość Kościoła widzi Franciszek poza Europą. I to pomimo tego, że Światowe Dni Młodzieży w Lizb

Przyszłość Kościoła widzi Franciszek poza Europą. I to pomimo tego, że Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie pokazały, iż mimo galopującej laicyzacji i sekularyzacji Kościół i wiara wciąż są na Starym Kontynencie obecne i istotne

Foto: AFP

Znamy już oficjalne dane: 1,5 miliona osób wzięło udział w nocnym czuwaniu i modlitwie, nieco więcej osób uczestniczyło w kończącej Światowe Dni Młodzieży mszy, która odbyła się 6 sierpnia tego roku. Przytłaczająca większość uczestników na to spotkanie przyleciała z różnych stron świata. Nie brakowało grup z Brazylii, co oczywiste z powodów historycznych, a także innych krajów portugalskiej strefy językowej, Angoli czy Mozambiku. Liczne były też grupy z USA.

Jednak to Europa wiodła prym, pielgrzymów ze Starego Kontynentu było w Lizbonie najwięcej. Wśród nich znajdowała się liczna i dobrze widoczna 25-tysięczna delegacja z Polski, choć przodowali Portugalczycy i Hiszpanie. Sumarycznie, Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie okazały się frekwencyjnym sukcesem. To dobrze wróży i samej sennej Europie.

Czytaj więcej

Michał Kłosowski: Dekada Franciszka

Od Krakowa do Lizbony

Ostatnie tego typu spotkanie na Starym Kontynencie miało miejsce w Krakowie, w 2016 r. Później, tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa, była Panama, w 2019 r. To było jednak inne spotkanie, znacznie bardziej „pozaeuropejskie”, zorganizowane zimą w kraju, do którego prościej było dotrzeć uczestnikom z drugiej półkuli. Taka jest logika Światowych Dni Młodzieży: raz to największe zgromadzenie religijnej młodzieży na świecie gości Europa, a raz, oględnie mówiąc, reszta świata. Dlatego po Madrycie w 2011 r. było Rio de Janeiro (2013), potem wspomniane Kraków i Panama, a ostatnio Lizbona. Następna będzie Korea, planowo w 2027 r.

Przed siedmiu laty do stolicy Małopolski zjechała młodzież z całego świata. Wielu uczestników tamtego spotkania z papieżem, co oczywiste, pochodziło z Polski, nie brakowało jednak pielgrzymów z innych kontynentów, nawet jeśli koszt wyprawy był znaczny. Wówczas działała magia kraju Jana Pawła II, „Solidarności” i narodu, który obalił komunizm i odniósł niebywały sukces ekonomiczny, wybijając się wśród krajów niegdyś podległych Związkowi Radzieckiemu. Do teraz, kiedy w Paryżu czy Londynie spotka się kogoś, kto był na Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie, usłyszeć można przede wszystkim radość, podziw i zaskoczenie. Krakowskie doświadczenie zaowocowało wzrostem sympatii dla Polski.

Światowe Dni Młodzieży są bowiem fenomenem, który pozwala milionom młodych z całego świata spotkać się i wymienić doświadczeniami, przebić bańki własnych kultur oraz pozbyć się stereotypów. Dla wielu, jak napisał watykanista włoskiego „Avvenire” Mimmo Muolo, Dni są przeżyciem wręcz pokoleniowym, które pozwala doświadczyć Kościoła globalnego i powszechnego; dostrzec różnorodność kultur i narodów. Uznać w końcu, że wiara nie jest „moja” czy „twoja”, ale jest zjawiskiem z gruntu relacyjnym, wspólnotowym. I że ta wspólnota może być znacznie większa i szersza.

Tak jak mówił papież Franciszek w Lizbonie, „Kościół jest dla wszystkich” i może być znakiem pokoju w podzielonym, zantagonizowanym świecie. W świecie i w Kościele, który też bardzo szybko się zmienia.

Różnica między Światowymi Dniami Młodzieży w Polsce i w Portugalii była bardziej niż widoczna. Przeglądając polskiego Twittera między 2 a 6 sierpnia, to jest w czasie ich trwania, można było odnieść wrażenie, że otwarte, Franciszkowe postawienie sprawy mało komu nad Wisłą się podoba. I zdaje się, w krytyce tej nie chodziło tylko o pielgrzymkę do Portugalii, część głosów jak echo dobija się przy każdej wzmiance o argentyńskim papieżu.

Komentujący lizbońskie Dni krytykowali wiele aspektów tego spotkania: poza wspomnianą powszechnością czy festiwalowością dyskusyjne miało być też używanie ekologicznych, czyli biodegradowalnych, sztućców i naczyń, położenie nacisku na kwestie wolności religijnej czy dyskusje na temat synodalności, jednego ze sztandarowych projektów papieża Franciszka, który ma mieć swój finał w 2024 r., a młodzi mają być jego znaczącym elementem.

Co ciekawe, w zasadzie żaden z wymienionych, a krytykowanych przez internetowych komentatorów tematów nie znalazł się wśród głównych wypowiedzi papieża, a przynajmniej w żadnej z jego homilii, choć oczywiście każdy z nich znajduje się wysoko na watykańskiej agendzie. Pojawiały się wypowiedzi luźno związane z ekologią, najwięcej jednak mówił w Portugalii papież o czymś innym: wzięciu odpowiedzialności za własne życie, o potrzebie wyjścia do innych i podnoszeniu się po życiowych porażkach, do czego siłę ma dawać właśnie odpowiednio przeżywana wiara. To też głównie zapamiętają młodzi pielgrzymi, dla których spotkanie z przywódcą Kościoła było powodem do dalekiej i często uciążliwej podróży: wiara to fundament wolności zarówno osobistej, jak i pojmowanej społecznie.

Takie rozumienie tego, czym jest wiara, jest też jednym z filarów Franciszkowego rozumienia roli Kościoła we współczesnym świecie. Dobrze określa je hasło „szpital polowy”, które wypowiedział na początku swojego pontyfikatu, w 2013 r. w rozmowie z jezuitą, o. Antoniem Spadaro. Kościół obecnego papieża to miejsce, do którego poranieni i zmęczeni otaczającym światem ludzie, nie tylko wierzący, mogą wejść i znaleźć ukojenie. Podobną rolę pełnił w końcu Kościół w Polsce, kiedy w latach 80. władza ludowa represjonowała demokratyczną opozycję. Wówczas w kościelnych ławach schronienie znajdowali Adam Michnik, Jan Parys czy Antoni Macierewicz. Skąd więc dziś nad Wisłą ta wielka krytyka papieskiej wizji Kościoła? Truizmem byłaby odpowiedź, że Franciszka się po prostu w Polsce nie lubi.

Słuchać, jaśnieć i nie lękać się

Aby odpowiedzieć na pytanie o przyczyny krytyki papieskiej wizji Kościoła, pozostańmy przy tegorocznych Światowych Dniach Młodzieży. Przesłanie tej pielgrzymki – bo każde z zapoczątkowanych przez Jana Pawła II światowych spotkań z młodzieżą jest tak traktowane – streścić można w postawach podkreślonych przez Franciszka w homilii wygłoszonej podczas mszy zamykającej wydarzenie. Młodzi katolicy mają „słuchać, jaśnieć i nie lękać się”. Te słowa dla Polaków muszą brzmieć znajomo, są też ważną częścią Franciszkowego testamentu dla Kościoła.

Słuchając bowiem papieskiej homilii w niedzielę, 6 sierpnia w lizbońskim parku Tajo, trudno było uwolnić się od dobrze znanych skojarzeń. „Nie lękajcie się” to słowa, które tuż po wstąpieniu na papieski tron wygłosił Karol Wojtyła, stojąc na balkonie bazyliki Świętego Piotra 16 października 1978 r. W swojej istocie bowiem homilia obecnego papieża była cała bardzo „wojtyłowa”, bardziej też niż zazwyczaj intelektualna.

Znajoma wymowa papieskich słów wynikać może z faktu, że Stary Kontynent skręca w dobrze znanym Watykanowi – a Franciszkowi w szczególności – kierunku. Adresując zaś swoje wystąpienie przede wszystkim do mieszkańców goszczącego go kraju, Franciszek musiał zdawać sobie sprawę, że choć katolicyzm jest głęboko kulturowo zakorzeniony w Portugalii, podobnie jak i w innych krajach Europy, wyzwaniem jest powiązanie tej kultury z działaniem.

„Największym wyzwaniem dla katolicyzmu w Portugalii jest obojętność społeczeństwa”, powiedział ks. Hélio Nuno Soares, portugalski proboszcz w diecezji Angra, który twierdzi, że agnostycyzm zyskał popularność w społeczeństwie, ponieważ coraz więcej osób rezygnuje z Kościoła instytucjonalnego. Te słowa odnieść można w zasadzie do całej Europy – o ile nie maleje liczba osób uznających istnienie „czegoś więcej” – drastycznie spadła liczba wiernych w świątyniach i na niedzielnych mszach. Przyczyn tego jest wiele, aczkolwiek przynajmniej w Polsce jedną z najważniejszych są relacje między ołtarzem a tronem.

Stąd też bierze się krytyka Franciszkowej wizji Kościoła: ma być on znacznie mniej „polityczny”, a bardziej ewangeliczny, choć sam papież nie obawia się zabierać głosu w najbardziej nawet gorących społecznie i międzynarodowo sprawach. W swoich wypowiedziach sytuuje się też zazwyczaj po drugiej stronie niż katolicka opinia publiczna w Polsce, kojarzona raczej z prawą stroną sceny politycznej. A w naszym kraju, parafrazując słowa Thomasa Manna z „Czarodziejskiej góry”, nie ma niepolityki, wszystko jest polityką – także Ewangelia i religia. Papieskie, bardzo często niekonserwatywne słowa, nie odpowiadają nad Wisłą ani katolikom, dla których papież w sprawach politycznych wygłasza poglądy sprzeczne z ich własnymi, ani duchowym spadkobiercom Stanisława Brzozowskiego, którzy chcieliby zupełnie odseparować Kościół i wiarę, zamknąć w szklanej bańce jako muzealny eksponat.

Czytaj więcej

Kard. Jean-Claude Hollerich: Boję się fanatycznego katolicyzmu

Wierzący, mniej religijni

Wracając jednak do kwestii przyszłości Kościoła, którą jak w soczewce można było dostrzec w Lizbonie: najprostszym sposobem pomiaru przywiązania do religii wśród osób w każdym wieku jest przyjrzenie się odsetkowi osób identyfikujących się z daną grupą religijną. Szeroko zakrojone badania, prowadzone co roku przez amerykański ośrodek Pew Research Center, skupiają się na odpowiedzi na pytanie: „Jaka jest twoja obecna religia, jeśli w ogóle?”. Respondenci otrzymują listę potencjalnych odpowiedzi dla danego kraju (które zazwyczaj obejmują kilka głównych religii świata, a także opcje takie jak „ateista”, „agnostyk” lub „nic szczególnego”).

Zdecydowana większość ludzi na całym świecie deklaruje tożsamość religijną taką jak chrześcijanie, muzułmanie lub hinduiści. W skrócie, wśród odpowiedzi dostrzec można wyraźną granicę wieku: spośród ankietowanych ze 106 krajów tzw. młodzi dorośli znacznie rzadziej przynależą do jakiejkolwiek grupy religijnej niż ich rodzice. Rzadziej też uczestniczą w religijnych, zinstytucjonalizowanych praktykach. Tylko w dwóch krajach młodzi dorośli częściej identyfikują się z religią niż z jej brakiem. Patrząc na te dane z innej strony, młodzi dorośli są po prostu grupą bardziej skłonną do religijnego niezrzeszania się. Jest to szczególnie dostrzegalne w Ameryce Północnej, gdzie zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Kanadzie ludzie młodzi coraz rzadziej deklarują tożsamość religijną. Ta generacyjna luka jest również powszechna w Europie – w 22 z 35 krajów – oraz w Ameryce Łacińskiej, gdzie występuje w 14 z 19 krajów.

Wzór ten nie jest jednak tak wyraźny w innych częściach świata. W regionie Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej i Subsaharyjskiej, gdzie większość ludzi identyfikuje się jako muzułmanie lub chrześcijanie, nie ma krajów, w których tożsamość młodych jest niereligijna. To też klucz do zrozumienia papieskich nominacji i jego wizji Kościoła: peryferie współczesnego świata zdaniem Franciszka staną się wkrótce jego religijnym centrum.

W regionie Azji i Pacyfiku, zróżnicowanym religijnie obszarze, z szeroką gamą praktyk religijnych, 17 z 20 krajów nie wykazuje znaczących kontrastów. Tylko trzy narody w tym regionie wykazują różnice – Korea Południowa, Australia i Japonia – i są to jedne z najwyższych różnic na świecie. W Korei Południowej 39 proc. młodszych dorosłych jest powiązanych z jakąkolwiek grupą religijną w porównaniu z 63 proc. osób starszych. W Australii różnica ta wynosi 23 pkt proc. (43 vs. 66 proc.), a w Japonii 18 pkt (31 vs. 49 proc.). W wielu innych krajach regionu, takich jak Pakistan, Indie i Indonezja, przynależność religijna jest powszechna w obu grupach wiekowych.

Cyfrowi tubylcy, cyfrowy Kościół

Technologia cyfrowa zasadniczo zmienia rozumienie tego, co to znaczy być człowiekiem, a w szczególności co znaczy być człowiekiem religijnym lub, szerzej rzecz ujmując, uduchowionym. Zwłaszcza po pandemii koronawirusa, kiedy część aktywności przeniesiona została do sieci, a niektórzy z internetowych influencerów zyskali status kaznodziejski. Digitalizacja ma też znaczący wpływ na życie religijne i duchowe „cyfrowych tubylców”, którzy nigdy nie znali świata bez internetu, tam też znajdują treści religijne.

Bez wzięcia tego aspektu pod uwagę trudno analizować sytuację Kościoła i kierunek, w którym zmierza. Trzeba też zrozumieć, że początek pontyfikatu Franciszka zbiega się z umasowieniem używania smartfonów. Choć zmiany technologiczne, digitalizacja i usieciowienie teoretycznie nie mają wiele wspólnego z wiarą, okazać się może, że przy okazji każdej rewolucji technologicznej – przykładem rewolucja Gutenberga – zmienia się sposób sprawowania kultu i przyjmowania treści religijnych. Naiwnością byłoby twierdzić, że inaczej będzie w przypadku „rewolucji Zuckerberga”. W każdym razie Watykan naiwny nie jest.

Warto jednak zadać sobie pytanie, czy tendencja do dezintegracji religijnej wśród młodszych populacji jest związana z cyfryzacją społeczeństwa przyczynowo czy korelacyjnie? Na to pytanie brak jeszcze wiążących odpowiedzi, było to niewątpliwie jedno z głównych wyzwań, przed którymi stanęli organizatorzy Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie. Pierwszych w historii, których uczestnikami byli właśnie „cyfrowi tubylcy”. I faktycznie, na ulicach stolicy Portugalii można było dostrzec mnóstwo osób niemalże z „nosem w ekranie”. Pokolenie pochylonych głów tak samo śmiało wchodzi w świat rzeczywisty, jak cyfrowy, tam też szuka treści związanych z duchowością czy wiarą, w zasadzie nie dostrzegając różnicy czy granic miedzy jednym a drugim.

Co, jeśli cokolwiek, przywódcy religijni i wspólnoty wyznaniowe mogą z tym zrobić? Zdaje się, że odpowiedź na to akurat pytanie poznamy dopiero za jakiś czas. W przypadku papieża Franciszka jest to jednak na pewno zmiana sposobu i języka komunikacji. Papież na spotkaniach z młodzieżą mówi językiem internetu, co słychać było już w 2019 r. podczas spotkania w Panamie. – Dzięki swojemu „tak” Maryja stała się kobietą, która najbardziej wpłynęła na historię. Bez sieci społecznościowych staje się pierwszą influencerką, influencerką Boga – mówił podczas nocnego czuwania.

Tajemnicą poliszynela jest, że pod względem komunikacji jednym z najważniejszych doradców papieża jest jezuita o. Antonio Spadaro. To autor „Cyberteologii”, książki wydanej w 2012 r., tuż przed wyborem kard. Bergoglia na Stolicę Piotrową. Dla jednych to praca kontrowersyjna, dla innych wizjonerska: Spadaro przewiduje w niej rozwój świata cyfrowego, w którym swoje miejsce, jak na kolejnym globalnym areopagu, znaleźć musi Kościół. Wskazuje tam też na konieczność zmiany języka, wieszcząc koniec epoki pisma i nastanie czasu transmisji doświadczeń. Trudno nie dostrzec, że jest to kierunek, w którym skręca watykańska komunikacja.

Czytaj więcej

Kardynalne błędy i wypaczenia Reinharda Marksa

Wieloświat Franciszka

Czego więc spodziewać się w przyszłości? Ponownie wróćmy do Lizbony. Na pierwszy rzut oka wiara katolicka wydaje się w Portugalii równie centralną częścią codziennego życia, jak wtedy, gdy reżim Antónia de Oliveiry Salazara rządził krajem w połowie XX wieku. Podobnie jest przecież w innych krajach Europy mimo tego, że – przynajmniej na pierwszy rzut oka, tak jak w Portugalii – renesansowe i barokowe świątynie na co dzień pustoszeją.

Czy dlatego na miejsce następnych Światowych Dni Młodzieży wybrano Seul? Czy to już czas spojrzeć na Wschód? Czy przyszłość jest w Azji? Trudno byłoby wyciągnąć takie wnioski, choć pewien klucz mogą dawać papieskie nominacje kardynalskie i rzut oka na najbliższe otoczenie papieża z Argentyny. Wśród najbliższych współpracowników Franciszka coraz więcej bowiem duchownych pochodzących spoza Europy: przykładem niech będzie filipiński kardynał Luis Antonio Tagle czy nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary Argentyńczyk Victor Manuel Fernández. Oczywistą wskazówką są też kierunki kolejnych papieskich pielgrzymek: Demokratyczna Republika Konga, Japonia, Kazachstan, Mongolia czy planowane na 2024 r. Indie.

Przyszłość Kościoła widzi bowiem Franciszek poza Europą. I to pomimo tego, że Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie były przede wszystkim świadectwem tego, iż mimo galopującej laicyzacji i sekularyzacji Kościół i wiara wciąż są na Starym Kontynencie obecne i istotne. To jednak bardziej od ludzi zgromadzonych na tegorocznym spotkaniu z papieżem w Lizbonie zależeć będzie przyszłość Europy niż od samego Watykanu, który coraz silniej patrzy na Globalne Południe. Wyciąga też papież rękę do narodów o zupełnie innej kulturze niż zachodnia. Wyrosły w Ameryce Łacińskiej, w kraju migrantów jakby nie dostrzegał związku pomiędzy chrześcijaństwem a szeroko rozumianą europejskością.

Franciszek zdaje się być jednym z ostatnich światowych liderów, który wierzy w świat sprzed 2019 r., świat otwarty i bez granic: czy to fizycznych, czy mentalnych. Zgodnie chyba z definicją, daną przez Sobór Watykański II, odrzucając rozumienie Kościoła jako rzeczywistości wyłącznie społeczno-prawnej i nie godząc się na mistycyzm sprowadzający relację ochrzczonych z Chrystusem do przeżyć wyłącznie natury wewnętrznej i emocjonalnej. Franciszkowy Kościół wychodzić ma poza siebie i poza fizyczno-prawne struktury takie jak państwa narodowe. Za pomocą zmiany języka i komunikacji ma być też obecny w sieci, aby to właśnie „wychodzenie” urzeczywistnić. A w końcu przemożna liczba użytkowników internetu mieszka poza Starym Kontynentem.

Czy to papieski realizm czy pesymizm względem Europy? Patrząc po liczbie zgromadzonych w lizbońskim Parko Trejo młodych, wciąż można mieć nadzieję, że wiara i Kościół to nie tylko element europejskiej kultury, ale też ważny aspekt tożsamości młodych Europejczyków. Oby dzięki Światowym Dniom Młodzieży także papież i jego ekipa to dostrzegli. Bez względu jednak na to, czy młodzi wierzący w ręku mają ekologiczne sztućce i smartfona, czy też jeżdżą samochodami spalinowymi, są „solą tego świata”. Tak długo bowiem, jak nad Europą zapadać będzie cisza modlitwy, odczuwalna i namacalna podczas sobotnich i niedzielnych spotkań Światowych Dni Młodzieży, Europa pozostanie sobą.

Franciszek, kreśląc swoją wizję Kościoła przyszłości, mógłby mieć to na uwadze. Być może bowiem, pomimo globalizacji i usieciowienia, Kościół przyszłości bardziej będzie wieloświatem niż monolitem.

Michał Kłosowski (1991)

Watykanista, autor książki „Dekada Franciszka”, zastępca redaktora naczelnego „Wszystko Co Najważniejsze”. Pracował przy organizacji Światowych Dni Młodzieży w Krakowie (2016) i w Panamie (2019), relacjonuje pielgrzymki papieża Franciszka. Przygotowuje doktorat na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie

Znamy już oficjalne dane: 1,5 miliona osób wzięło udział w nocnym czuwaniu i modlitwie, nieco więcej osób uczestniczyło w kończącej Światowe Dni Młodzieży mszy, która odbyła się 6 sierpnia tego roku. Przytłaczająca większość uczestników na to spotkanie przyleciała z różnych stron świata. Nie brakowało grup z Brazylii, co oczywiste z powodów historycznych, a także innych krajów portugalskiej strefy językowej, Angoli czy Mozambiku. Liczne były też grupy z USA.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku