Kardynalne błędy i wypaczenia Reinharda Marksa

Kościół katolicki jest w martwym punkcie. Chcę pokazać, że nie urząd jest na pierwszym planie, tylko misja Ewangelii – tymi słowy kard. Reinhard Marx uzasadnił swoją rezygnację ze stanowiska. Papież jej nie przyjął. Czy kryzys w niemieckim Kościele da się jednak zażegnać?

Aktualizacja: 04.07.2021 08:12 Publikacja: 02.07.2021 18:00

Reinhard Marx jest jednym z członków Rady Kardynałów Franciszka, kolegialnego ciała doradczego, któr

Reinhard Marx jest jednym z członków Rady Kardynałów Franciszka, kolegialnego ciała doradczego, które ma za zadanie pomagać papieżowi w kierowaniu Kościołem. Ma reputację postępowego przywódcy

Foto: EAAST NEWS, Grzegorz Gałązka

Słysząc o niedawnym liście rezygnacyjnym niemieckiego kardynała Reinharda Marksa, przypomniałem sobie zdjęcie, które wciąż mam w telefonie, a które zrobiłem 24 października 2018 r. w Rzymie. W wypełnionej po brzegi Sala Stampa Vaticana tłum dziennikarzy bacznie obserwuje konferencję prasową z okazji tzw. Synodu o Młodych, podczas której przedstawiane są zarysy dokumentu końcowego obrad. U szczytu sali, przy długim stole siedzą: ówczesny rzecznik prasowy Watykanu Greg Burke, czterech biskupów i Paolo Ruffini, kierujący watykańską dykasterią komunikacji. Jednym z duchownych, siedzącym dokładnie pośrodku stołu, na widocznie honorowym miejscu, jest Reinhard Marx, metropolita Monachium i Fryzyngi. Z długą białą brodą, w okularach i ze złotym krzyżem na szyi przypomina bardziej bajkowego Świętego Mikołaja niż wysokiego rangą hierarchę. Zdjęcie udało się zrobić akurat wtedy, gdy odpowiadał na pytanie o przyszłość Kościoła. Dziś zdaje się, było to pytanie prorocze i choć nie pamiętam dokładnej odpowiedzi, przypominam sobie jedynie zaskoczenie, jakie poczułem, kiedy jej słuchałem. Kardynał mówił o mniejszościach seksualnych, roli młodych i kryzysie ekonomicznym.

To zaskoczenie wróciło później, kiedy w liście do papieża z 21 maja tego roku kard. Marx zwrócił się do papieża z prośbą o „przyjęcie jego rezygnacji z urzędu arcybiskupa Monachium i Fryzyngi oraz o decyzję o jego dalszym wykorzystaniu (jako kapłana – MK)" – o czym poinformowała w piątek 4 czerwca bawarska diecezja. „W gruncie rzeczy dla mnie jest to kwestia poniesienia współodpowiedzialności za katastrofę wykorzystywania seksualnego w ostatnich dziesięcioleciach przez osoby pełniące funkcje w Kościele" – napisał kardynał do papieża. Jak wyjaśnił, dochodzenia i ekspertyzy z ostatnich dziesięciu lat pokazały mu, że przez lata miało miejsce „wiele osobistych nieprawidłowości i błędów administracyjnych", ale „również błędów instytucjonalnych lub systemowych", do których – jak należy sądzić z wspomnianego listu – hierarcha w ten czy inny sposób przyłożył rękę, również z powodu ewentualnych zaniechań czy błędnych decyzji. Ta oferta czy nawet ofiara kard. Marksa okazała się ostatecznie niezwykle publiczna, biorąc pod uwagę mało przejrzysty sposób, w jaki duchowni zwykli postępować lub odnosić się do spraw nadużyć seksualnych.

Jego rezygnacja wydaje się na razie najważniejszym efektem dochodzeń w sprawie nadużyć w niemieckim Kościele katolickim. Dochodzeń, które były również zasługą kard. Marksa. Zrozumienie skali problemu w Niemczech wzrosło dzięki raportowi z 2018 r. przygotowanemu na zlecenie Konferencji Episkopatu Niemiec, której ten hierarcha był wówczas przewodniczącym. W dokumencie wskazano ponad 3600 przypadków nadużyć ze strony 1600 członków duchowieństwa w ciągu siedmiu dekad (od lat 40. XX wieku).

Kardynał w swoim liście do papieża nie podał żadnego przykładu niewłaściwie prowadzonej sprawy. Ale podkreślił, że reputacja biskupów w Niemczech wydaje się być na niskim poziomie. Uznał też, że Kościół przeżywa kryzys i znajduje się w „ślepym zaułku", dodając, że stało się dla niego jasne, że porażka „systemowa" musi mieć osobiste konsekwencje. „Nie jest również słuszne łączenie tych problemów w dużej mierze z przeszłością i byłymi urzędnikami kościelnymi" – napisał 68-letni Marx. Kardynał wziął winę na siebie.

Już w kwietniu tego roku odmówił przyjęcia niemieckiej federalnej nagrody za zasługi po tym, gdy ofiary nadużyć skrytykowały go za to, że nie zbadał przypadków molestowania, gdy był biskupem Trewiru w latach 2001–2007. Jak podawała anglojęzyczna Catholic News Agency, zarzucano mu, że nie opublikował w 2010 r. raportu o przemocy seksualnej w archidiecezji monachijskiej. Jeśli te zarzuty okażą się prawdziwe, kładzie się to cieniem na karierze duchownego. Karierze, która wiedzie przez większość najważniejszych instytucji Kościoła w Niemczech i w Europie.

Misja Ewangelii

Reinhard Marx jest księdzem od 42 lat. Wyświęcony w 1978 r. we wrześniu 1996 r. został biskupem, do godności kardynalskiej wyniósł go Benedykt XVI w 2010 r. Od 2013 r. jako członek specjalnie wybranej Rady Kardynałów, doradzających papieżowi Franciszkowi, jest też jednym z głównych kościelnych decydentów. Arcybiskup metropolita Monachium i Fryzyngi to jedna z najważniejszych postaci w niemieckim Kościele, nie tylko dlatego że w latach 1977–1982 posługę na tamtejszej katedrze pełnił kard. Józef Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI. A jednak to, co napisał w liście do Franciszka kard. Marx, przekazując papieżowi swoją prośbę o dymisję, wcale na poczucie władzy nie wskazuje. „Kościół katolicki jest w martwym punkcie. Chcę pokazać, że nie urząd jest na pierwszym planie, tylko misja Ewangelii". Po tych słowach wielu zastanawia się, czy jego rezygnacja może stać się osobistym znakiem nowego początku, przełomu w Kościele w Niemczech?

Od dawna jednak mówiło się, że duchowny rozważa rezygnację. Niemiecki kardynał zdawał się podkreślać, że jego prośba o zwolnienie z urzędu jest decyzją osobistą, nie zaś wyrazem taktyki. Już na początku 2020 r. zrzekł się przewodnictwa Konferencji Episkopatu Niemiec. Kilka miesięcy później przekazał większość swojego majątku na rzecz jednej z fundacji. Mówiło się wówczas, że być może jest śmiertelnie chory. W wąskim kręgu współpracowników Marx wspominał czasami, że jako „zwykły" ksiądz mógłby robić coś zupełnie innego. Mało kto wierzył, że mówił poważnie. Na decyzję o dymisji wpływ miały mieć „wydarzenia i dyskusje ostatnich kilku tygodni".

Wśród wielu wiernych już samo nazwisko niemieckiego duchownego wzbudza kontrowersje, i to od lat. Trochę za sprawą jego książki „Das Kapital: Ein Plädoyer für den Menschen" (Kapitał: Prośba w intencji człowieka) z 2008 r. Sam opisał tę publikację jako „osobisty spór z marksizmem". Rozpoczyna się listem skierowanym do Karola Marksa, w którym duchowny zarzuca filozofowi: „konsekwencje twojego myślenia były katastrofalne".

Wbrew przewidywaniom filozofa o tym samym nazwisku, który wieszczył nieunikniony upadek kapitalizmu, kardynał zaproponował ważną rolę Kościoła w przetrwaniu zdrowej jego formy: „Kapitalizm bez człowieczeństwa, solidarności i sprawiedliwości nie ma moralności i nie ma przyszłości", napisał. Kilka lat później zaangażował się w tworzenie nowej wizji ekonomicznego nauczania Kościoła. W 2014 r. papież Franciszek utworzył przy Stolicy Apostolskiej Sekretariat ds. Gospodarki. Za nadzór nad jego działaniami odpowiada Rada Biskupów i Świeckich, której koordynatorem został właśnie Reinhard Marx.

Kiedy finanse Watykanu z powodu pandemii Covid-19 w 2020 r. uległy pogorszeniu, w kwietniu tego roku ks. Juan Antonio Guerrero, przewodniczący watykańskiej Dykasterii ds. Finansów, i kard. Marx wystosowali list do urzędów watykańskich, aby skłonić je do drastycznego obniżenia kosztów i zrewidowania budżetów na 2020 r. Wzywali do ograniczenia podróży w ciągu roku, odwołania wszystkich konferencji, spotkań i wizyt ad limina (w czasie których biskupi z danego kraju przyjeżdżają do papieża), radykalnego ograniczenia nadgodzin, a także przesunięcia wszelkich prac, które nie były absolutnie koniecznie, na kolejny rok.

Błogosławieństwo czy modlitwa

Marx jest jednym z członków Rady Kardynałów Franciszka, kolegialnego ciała doradczego, które ma za zadanie pomagać papieżowi w kierowaniu Kościołem. Otrzymał też ważną rolę przemawiania na watykańskim synodzie w 2019 r., którego celem było rozwiązanie problemu nadużyć na tle seksualnym i ich ukrywania w Kościele. Ma reputację postępowego przywódcy, a kilka lat temu pomógł rozpocząć dyskusję niemieckich hierarchów dotyczącą oceny nauczania Kościoła na temat seksualności, roli kobiet i celibatu duchownych. Rozpoczynanie publicznej debaty na trudne tematy zdaje się być jednym ze znaków rozpoznawczych niemieckiego duchownego. Kard. Marx jest w końcu jednym z twórców niemieckiej – niezwykle kontrowersyjnej – tzw. drogi synodalnej.

W 2011 r. miał powiedzieć, że Kościół katolicki „nie zawsze przyjmuje właściwy ton" w stosunku do osób LGBT. Dodał wówczas, że chociaż nie może oficjalnie pobłogosławić związku między dwojgiem osób tej samej płci, może (i pośrednio będzie) modlić się, jeśli zostanie o to poproszony. W lutym 2018 r. zaś szeroko komentowany był wywiad, w którym powiedział, że błogosławienie związków osób tej samej płci jest możliwe w świątyniach katolickich w Niemczech. Później tłumaczył, że został źle zrozumiany, a chodziło mu jedynie o „duchową zachętę".W grudniu 2019 r. ponownie powiedział, że pary jednopłciowe mogą być błogosławione.

Jednak nie tylko kwestia katolickiego podejścia do seksualności jest tym, co czyni niemieckiego kardynała kontrowersyjnym. W czerwcu 2017 r. wezwał Kościół do przyjmowania większej liczby kobiet na najwyższe stanowiska kierownicze. Powiedział wówczas: „Chcę podkreślić, że stanowiska kierownicze w Kościele, które są otwarte dla świeckich, muszą dzielić zarówno mężczyźni, jak i kobiety".

Rok później wraz z większością biskupów ze swego kraju poparł propozycję zezwolenia protestanckim małżonkom niemieckich katolików na przyjmowanie komunii podczas mszy świętej. Jednak część hierarchów sprzeciwiła się tej propozycji i zaapelowała do Watykanu o wyjaśnienie tej kwestii. Abp Luis Ladaria, reprezentujący papieża Franciszka, wydał w czerwcu 2018 r. oświadczenie, w którym odrzucił niemiecką propozycję, podkreślając jednak, że istnieje potrzeba rozważenia takiego rozwiązania przez cały Kościół. Jakby tego było mało, we wrześniu 2019 r. Marx poparł pomysł, by księża mogli się żenić, choć tylko w określonych regionach i pod pewnymi warunkami.

Niemiecki Kościół stał się dla wielu konserwatystów miejscem, gdzie może nastąpić odejście od oficjalnego nauczania Kościoła katolickiego. Ale nad Szprewą problem jest dziś bardziej podstawowy: niemieccy katolicy są wściekli z powodu nadużyć, krajowy Kościół jest wstrząśnięty liczbą dochodzeń w tego typu sprawach, liczba powołań maleje, a świątynie zaczynają świecić pustkami. Gniew katolików widać na protestach, które mają miejsce przy okazji każdego niemal spotkania tamtejszych biskupów. I tym też można próbować tłumaczyć kolejne pomysły kard. Marksa, odgrywającego przecież jedną z najważniejszych ról w niemieckim Kościele.

Nowy początek

Zazwyczaj katoliccy duchowni w różnych krajach na całym świecie tracili swoje stanowiska z powodu nadużyć. Jednak by do tego doszło, potrzebna była presja społeczna. Rezygnacja kard. Marksa nie została nią jednak spowodowana.

„To imponujące, że wreszcie biskup w Niemczech przemawia w pierwszej osobie i bierze na siebie odpowiedzialność" – napisał w oświadczeniu Matthias Katsch, rzecznik niemieckiego stowarzyszenia ofiar nadużyć seksualnych Eckiger Tisch. – Rezygnacja Marksa może być punktem zwrotnym – mówił teolog Gregor Maria Hoff. Jego zdaniem w Niemczech może dojść do podobnej sytuacji jak w Chile, gdzie w 2018 r. wszyscy biskupi tego kraju złożyli dymisję papieżowi. – Muszą posprzątać stół – dodał Hoff w rozmowie z „The Washington Post", komentując decyzję niemieckiego kardynała. – W sensie duchowym daje to szansę na nowy początek. Ale nie w tych samych warunkach.

Schizmy, podziały i kryzysy w Kościele nie są niczym nowym, wystarczy sięgnąć po „Pierścień rybaka" Jeana Raspaila, który je opisuje. Czy niemiecki Kościół idzie drogą ku kolejnej schizmie? Decyzja kard. Marksa o oddaniu się do dyspozycji papieża może być pierwszą z wielu. Bo kiedy jeden z najważniejszych przywódców Kościoła katolickiego w Niemczech, doradca Franciszka, w obszernym liście składa dymisję (i samokrytykę) papieżowi, powołując się na swoją osobistą rolę w „katastrofie" nadużyć seksualnych, oczywiste się staje, że za Odrą nie dzieje się dobrze.

„Czuję, że milcząc, zaniedbując działanie i nadmiernie skupiając się na reputacji Kościoła, uczyniłem siebie osobiście winnym i odpowiedzialnym" – napisał do papieża kard. Marx w rezygnacyjnym liście. I choć ta historia jeszcze się nie zakończyła, wiemy już, że Franciszek rezygnacji hierarchy nie przyjął. Mimo to przyznał kardynałowi z Bawarii rację w wielu kwestiach dotyczących stanu Kościoła i kryzysu, jaki on przechodzi. „Paś owce moje" – polecił mu papież.

Zdaje się, że Marx to pasterz, który potrafi przyznać się do własnych błędów i upadków. A patrząc na historię jego życia, można przyjąć, że to postać symboliczna dla obrazu Kościoła na Zachodzie Europy: człowiek błądzący i poszukujący, popełniający błędy. Wciąż jednak wierzący, choćby tylko w to, że błędy trzeba i można naprawiać. 

Autor jest zastępcą redaktora naczelnego „Wszystko co Najważniejsze", korespondentem polskich mediów podczas papieskich pielgrzymek, między innymi do Iraku, Japonii, Panamy, krajów bałtyckich czy Maroka

Słysząc o niedawnym liście rezygnacyjnym niemieckiego kardynała Reinharda Marksa, przypomniałem sobie zdjęcie, które wciąż mam w telefonie, a które zrobiłem 24 października 2018 r. w Rzymie. W wypełnionej po brzegi Sala Stampa Vaticana tłum dziennikarzy bacznie obserwuje konferencję prasową z okazji tzw. Synodu o Młodych, podczas której przedstawiane są zarysy dokumentu końcowego obrad. U szczytu sali, przy długim stole siedzą: ówczesny rzecznik prasowy Watykanu Greg Burke, czterech biskupów i Paolo Ruffini, kierujący watykańską dykasterią komunikacji. Jednym z duchownych, siedzącym dokładnie pośrodku stołu, na widocznie honorowym miejscu, jest Reinhard Marx, metropolita Monachium i Fryzyngi. Z długą białą brodą, w okularach i ze złotym krzyżem na szyi przypomina bardziej bajkowego Świętego Mikołaja niż wysokiego rangą hierarchę. Zdjęcie udało się zrobić akurat wtedy, gdy odpowiadał na pytanie o przyszłość Kościoła. Dziś zdaje się, było to pytanie prorocze i choć nie pamiętam dokładnej odpowiedzi, przypominam sobie jedynie zaskoczenie, jakie poczułem, kiedy jej słuchałem. Kardynał mówił o mniejszościach seksualnych, roli młodych i kryzysie ekonomicznym.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku