Irena Lasota: Imigranci w Polsce, czyli integracja niewolników

Polska, mimo że jest ojczyzną szkoły lwowsko-warszawskiej, w której dominowały ścisłość rozumowania, istota definicji i niechęć do metafizyki, lubi wdawać się w debaty, zwłaszcza polityczne, w których na końcu (i na początku zresztą też) nie wiadomo, komu o co chodzi, kto jest za czym i dlaczego.

Publikacja: 14.07.2023 17:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Weźmy dla przykładu ciągnące się od dawna debaty na temat imigracji, emigracji, uchodźców, nacjonalizmu, swoich i obcych. Dyskusje te rozgrzewają się zazwyczaj na pół roku przed wyborami i obie strony obrzucają się imigrantami.

Wedle uproszczonych schematów PiS jest przeciw, a drudzy za. Zakładając, że trybuną tych drugich jest Gazeta – której pełnej nazwy nie wymieniam – to wszystkie rasistowsko brzmiące wnioski zaczerpnęłam właśnie z tejże Gazety. Otóż ukazała się w niej rozmowa dwóch pań o tym, że władza sprowadza do Polski „10 tys. młodych mężczyzn i zamyka ich w etniczno-religijnym getcie”. Potem ta liczba wzrasta w ogniu dyskusji do 200 tysięcy. W prasie wymienia się 20 państw, których obywatele mogliby dostawać ułatwione wizy pracownicze. Z nich tylko 12 to państwa z większością muzułmańską, a wśród mieszkańców pozostałych są buddyści, hinduiści i chrześcijanie. Panie obawiają się, że „w zamkniętych na małym terenie, bez życia kulturalnego, społecznego, a także, mówiąc wprost, relacji damsko-męskich… pojawiają się radykalizujące się komórki”. Panie nie martwią się warunkami, w których będą żyć ci radykałowie, póki nie będą uciekać? Panie niepokoją się, że „oni są z konkretnej kultury, wyznają konkretną religię, która jednak różni się od tych reguł, które my wyznajemy w Unii Europejskiej”. A więc Ormianie są z tej samej kultury zagrażającej kobietom, tak jak i obywatele Arabii Saudyjskiej?

Czytaj więcej

Irena Lasota: Putin i Prigożyn. Od Rodziny Soprano do Spartakusa

Ale panie proponują kilka wyjść, jedno lepsze od drugiego: „zachować jakieś parytety płciowe. Dlatego że nadreprezentacja jednej płci, zwłaszcza jeśli to jest płeć męska, jest po prostu niebezpieczna”. A więc do baraków z mężczyznami na przykład z Bangladeszu wprowadzić kobiety z Filipin? Bo przecież mężczyźni przyjeżdżający do Polski, by pracować, nie przyjeżdżają z żonami. Bo albo dla nich pracują, albo zbierają pieniądze, by móc założyć rodzinę.

Bo przecież mężczyźni przyjeżdżający do Polski, by pracować, nie przyjeżdżają z żonami. Bo albo dla nich pracują, albo zbierają pieniądze, by móc założyć rodzinę.

Obie panie mają jednak też i inne pomysły: „te osoby muszą od początku podlegać jakiejś polityce integracyjnej. Czyli muszą być uczone języka podstawowych wartości, które są wyznawane w Unii Europejskiej – prawa kobiet, prawa osób LGBT itd. Nam pewne rzeczy wydają się oczywiste, dla tych osób one oczywiste nie są”. Dla mnie oczywiste jest jednak, że nauka języka polskiego bardziej by pasowała do naszych wartości wolności i równości.

Polityka integracyjna w wydaniu tych pań jest jej zaprzeczeniem wynikającym z daleko posuniętej ignorancji. Wyobrażam sobie treningi prowadzone przez niezliczonych trenerów polskich NGO. Zaczynaliby od słynnych „icebreakingów” w rodzaju „gdybyś był kwiatem, to jakim?”, potem głośno i wyraźnie prosiliby: „kto nie mówi po polsku, niech podniesie rękę”, a dalej już by zasuwali o wartościach Unii Europejskiej, podkreślając w zatłoczonych barakach dla setek mężczyzn prawa kobiet i LGBT. Nie żeby tym mężczyznom był w głowie seks czy szariat. Jeśli byliby wrogo nastawieni do poczciwych lektorów, to pewnie dlatego, że woleliby wziąć dobry prysznic i pójść spać.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Łukaszenka czyli małpa z brzytwą

Irena Lasota: Imigranci w Polsce, czyli integracja niewolników

irena lasotaJak to się dzieje, że w tej dyskusji nikt jeszcze nie zauważył, że mowa jest o sprowadzaniu do Polski niewolników? Zamknie się ich w kontenerowych miasteczkach, zabierze paszporty, obóz otoczy się drutem kolczastym, żeby nie uciekli do tej właśnie Unii Europejskiej, a z głośników będzie im się nadawać „Odę do radości” Beethovena.

Związki zawodowe, łącznie z Solidarnością, mają wielką okazję, by się ożywić, bo dawno już nic pożytecznego nie robiły. Może zrobią to pod przewodnictwem Europejskiego Centrum Solidarności. Można stworzyć humanitarną ochronę pracowników sprowadzanych do Polski. Sprawdzać, na jakich warunkach się ich rekrutuje i zatrudnia, w jakich warunkach mieszkają, czy mają tłumaczy i pomocników integracyjnych, którzy zamiast truć im o wartościach, uczyliby ich polskiego czy angielskiego, pokazaliby im, jak jeździć autobusem lub kupić ser. Można też załatwić grant, żeby ich zawieźć do Gdańska i pokazać Europejskie Centrum Solidarności.

Weźmy dla przykładu ciągnące się od dawna debaty na temat imigracji, emigracji, uchodźców, nacjonalizmu, swoich i obcych. Dyskusje te rozgrzewają się zazwyczaj na pół roku przed wyborami i obie strony obrzucają się imigrantami.

Wedle uproszczonych schematów PiS jest przeciw, a drudzy za. Zakładając, że trybuną tych drugich jest Gazeta – której pełnej nazwy nie wymieniam – to wszystkie rasistowsko brzmiące wnioski zaczerpnęłam właśnie z tejże Gazety. Otóż ukazała się w niej rozmowa dwóch pań o tym, że władza sprowadza do Polski „10 tys. młodych mężczyzn i zamyka ich w etniczno-religijnym getcie”. Potem ta liczba wzrasta w ogniu dyskusji do 200 tysięcy. W prasie wymienia się 20 państw, których obywatele mogliby dostawać ułatwione wizy pracownicze. Z nich tylko 12 to państwa z większością muzułmańską, a wśród mieszkańców pozostałych są buddyści, hinduiści i chrześcijanie. Panie obawiają się, że „w zamkniętych na małym terenie, bez życia kulturalnego, społecznego, a także, mówiąc wprost, relacji damsko-męskich… pojawiają się radykalizujące się komórki”. Panie nie martwią się warunkami, w których będą żyć ci radykałowie, póki nie będą uciekać? Panie niepokoją się, że „oni są z konkretnej kultury, wyznają konkretną religię, która jednak różni się od tych reguł, które my wyznajemy w Unii Europejskiej”. A więc Ormianie są z tej samej kultury zagrażającej kobietom, tak jak i obywatele Arabii Saudyjskiej?

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi