W czwartek po południu zastanawiałam się, czy zacząć oglądać jakiś serial, i pytałam znajomego, sowietologa skądinąd, co myśli o jednym z najsłynniejszych seriali amerykańskich sprzed ćwierć wieku „Rodzina Soprano”. „To jest dla mnie zbyt okrutne – powiedział – nie lubię, kiedy pokazują mordowanie ludzi, duszenie i krojenie ich na kawałki, ale powinnaś przynajmniej wiedzieć, że był to nie tylko ulubiony serial Putina, ale wedle niektórych, na nim wyrobił on sobie obraz Zachodu i wodzostwa”.
Zanim stało się dla mnie jasne, czy Tony Soprano przejmie władzę w mafii w New Jersey, w Rosji w ciągu jednej doby odegrano nie tylko całego „Ojca chrzestnego”, ale i część „Spartakusa” – tę, w której szlachetni, wyzwoleni z okowów gladiatorzy idą na Rzym domagać się sprawiedliwości i zemsty.
Czytaj więcej
Z tego co pisze i mówi poseł Braun, mogłoby wynikać, że „lex Tusk” powinno być raczej nazywane „lex Braun”.
Oczywiście każdy analityk, komentator, polityk czy bezpartyjny rozmówca ma własne zdanie na temat tego, co się wydarzyło, na temat powodów, kulis, a zwłaszcza konsekwencji tego puczu/niepuczu. I bardzo dobrze, przynajmniej jest o czym rozmawiać. Od razu wyznaję, że nie mam własnej teorii, a tylko kilka uwag, pytań i skojarzeń, poważnych i mniej poważnych.
Z filmów o mafii wiemy, że każdy capo di tutti i capi musi być czujny i nie pozwolić, by żaden z jego kapitanów stał się zbyt silny. Nie trzeba być do tego Włochem. Dwa dni po puczu/niepuczu minęła 70. rocznica upadku Ławrentiego Berii, najsilniejszego gracza po śmierci Stalina. Wedle jednych został rozstrzelany pół roku później, wedle innych został zastrzelony tego dnia przez kolegów na posiedzeniu Biura Politycznego ZSSR.