Irena Lasota: Łukaszenka czyli małpa z brzytwą

Tylko natychmiastowe, bardzo szerokie sankcje izolujące Białoruś mogą zneutralizować nuklearną groźbę Putina.

Publikacja: 22.06.2023 20:08

Władimir Putin

Władimir Putin

Foto: AFP

Aleksander Łukaszenko dostał od Putina taktyczną broń nuklearną. Nazwa ta ma brzmieć mniej groźnie niż strategiczna broń nuklearna. Ale terminologia ta – z czasów zimnej wojny – odnosi się jednak do stosunków amerykańsko-sowieckich, a nie do warunków europejskich.

Strategiczna broń nuklearna była tym straszakiem, dzięki któremu aż do 2023 roku nie było otwartych, zbrojnych eskalacji w pobliżu granic NATO. USA i ZSRS były w nieustannym wyścigu zbrojeń, uwzględniającym nie tylko siłę rażenia swoich pocisków, ale przede wszystkim zasięg bombowców i rakiet. USA i Rosja posiadały siłę rażenia pozwalającą na wzajemną anihilację, a postęp technologii za czasów prezydenta Reagana zmusił ZSRS do wyścigu zbrojeń, który dokończył powolną agonię reżimu komunistycznego.

Reżim w postaci Rosji putinowskiej nie odrodziłby się, gdyby nie wpompowane w niego zachodnie pieniądze. „Kapitaliści sprzedadzą nam sznur, na którym ich powiesimy” – powiedział Lenin, a Walter Laqueur dodał, że kapitaliści już dali Rosji kredyt na zakup tego sznura. W obliczu wzajemnej anihilacji użycie strategicznej broni nuklearnej wydaje się mało prawdopodobne.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Przemilczane wątki Marca 1968

Po wielu umowach – podpisywanych, zrywanych i wygaszanych – mających różne litery alfabetu i różne cyfry, oba mocarstwa ograniczyły ilość swojej nuklearnej broni taktycznej. Nikogo nie zdziwi, że USA mają w sumie 200 pocisków nuklearnych, z czego połowa jest umieszczona w Europie, a Rosja posiada ich około 2000, ale nikt nie zna ich dokładnej liczby.

Problem polega przede wszystkim na tym, że w przypadku Europy nie ma żadnego znaczenia, jak nazwiemy broń nuklearną. Najmniejsza nawet broń taktyczna jest wielokrotnie silniejsza od bomb zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki. Pociski, które dostała Białoruś, są dostosowane do wyrzutni Iskander, które mają zasięg do 500 kilometrów. Od granicy białoruskiej do Warszawy jest niewiele ponad 300 kilometrów, a do Kijowa – mniej niż 30.

Problem polega przede wszystkim na tym, że w przypadku Europy nie ma żadnego znaczenia, jak nazwiemy broń nuklearną. Najmniejsza nawet broń taktyczna jest wielokrotnie silniejsza od bomb zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki.

Ruch Putina ma znaczenie przede wszystkim polityczne. Iskandery z pociskami nuklearnymi stacjonują od dawna na granicy Rosji z Polską w obwodzie królewieckim (zwanym do niedawna kaliningradzkim). Polska, a właściwie cała Europa straciła wielką szansę: można było, gdy Rosja była słaba i bardzo potrzebująca pomocy Zachodu, zażądać demilitaryzacji obwodu, albo co najmniej znacznego ograniczenia broni ofensywnej.

Gdy pisałam i mówiłam o tym kilkanaście lat temu, wielu pukało się w głowę. Granica Polski z Rosją w obwodzie kaliningradzkim była otwarta i wielka była z tego uciecha, bo szedł wielki handel zagraniczny, na którym podobno bogaciła się ludność północno-wschodniej Polski. W obie strony krążyły papierosy, benzyna, cukier, chińska odzież i olej. Nikt nie sprawdzał, co jeszcze i kto jeszcze przejeżdżał przez tę otwartą granicę, choć właśnie tam – jak już ktoś musiał – trzeba było budować zasieki.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Od Czeczenii do Kijowa

Co więcej, różne światłe umysły w polskim biznesie demokratyzacji prowadziły tam, za amerykańskie pieniądze, tak zwane szkolenia dla miejscowej ludności. Utrzymywali oni, że Polska zdemokratyzuje Rosję, zaczynając od Kaliningradu, choć właśnie tam było największe w Rosji zagęszczenie wojskowych i ich rodzin. Litwa, wiedząca lepiej niż Polska, czym jest Rosja – nie tylko miała praktycznie zamkniętą granicę z Kaliningradem, ale namawiała do tego samego Polskę.

Po co Putin dał Łukaszence broń nuklearną i to nagłośnił? Moja odpowiedź jest w tytule. Małpa z brzytwą oznacza wariata, który może spowodować wiele szkód, jeśli da mu się do tego narzędzie, dosłownie lub w przenośni. Putin wielokrotnie groził wprost i nie wprost użyciem broni nuklearnej bądź katastrofą elektrowni atomowej. Amerykańska odpowiedź na to, albo co najmniej jedna z odpowiedzi, była taka, że jeśli do tego dojdzie, NATO, nie używając broni jądrowej, zlikwiduje całą flotę rosyjską na Morzu Czarnym.

Więc teraz jeden z najbardziej szalonych przywódców na świecie dostał brzytwę do grożenia Ukrainie, a zatem nam wszystkim. Tylko natychmiastowe, bardzo szerokie sankcje izolujące Białoruś, póki nie odda brzytwy właścicielowi, mogą zneutralizować kolejną groźbę Putina. I Polska może być tu główną siłą. To byłaby nie tylko bardzo potrzebna polityczna inicjatywa, ale mogłaby się również spodobać wyborcom.

Aleksander Łukaszenko dostał od Putina taktyczną broń nuklearną. Nazwa ta ma brzmieć mniej groźnie niż strategiczna broń nuklearna. Ale terminologia ta – z czasów zimnej wojny – odnosi się jednak do stosunków amerykańsko-sowieckich, a nie do warunków europejskich.

Strategiczna broń nuklearna była tym straszakiem, dzięki któremu aż do 2023 roku nie było otwartych, zbrojnych eskalacji w pobliżu granic NATO. USA i ZSRS były w nieustannym wyścigu zbrojeń, uwzględniającym nie tylko siłę rażenia swoich pocisków, ale przede wszystkim zasięg bombowców i rakiet. USA i Rosja posiadały siłę rażenia pozwalającą na wzajemną anihilację, a postęp technologii za czasów prezydenta Reagana zmusił ZSRS do wyścigu zbrojeń, który dokończył powolną agonię reżimu komunistycznego.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi