O filmie dowiedziałam się od przyjaciół z Nowego Jorku, których córki widziały go na pokazie podczas Jewish Film Festival. Gdy zaczęłam go szukać, dostałam go e-mailem, potem jako DVD, a w zeszłym tygodniu widziałam ten film na waszyngtońskim festiwalu – też filmów żydowskich. Powiedziano mi zresztą, że ambasada RP nie chciała go współsponsorować, choć film jest jak najbardziej koszerny, skoro był dofinansowany przez TVP.
Z góry uprzedzam, że nie jestem w sprawie tego filmu bezstronna. Po pierwsze historia buntu studenckiego i reakcja władz są bardzo właściwie przedstawione, czemu nie można się dziwić, skoro konsultantem filmu był profesor Jerzy Eisler, autor najlepszej książki o tym okresie „Polski rok 1968”, wydanej w 2006 roku. Ponieważ książka jest świetnie udokumentowana i nie kłania się żadnej ze stron walczących o swoją „narrację” – nic dziwnego, że nakład jest już dawno wyczerpany i nikomu nie zależy na jej wznawianiu. „Quel drole de pays” – jak mawiała moja mama. Po drugie piękna aktorka Michalina Olszańska ma tam niewielką rolę nazwaną jako „Irena Lasota”.
Czytaj więcej
Petruška Šustrová, która zmarła 6 maja w Pradze, była niezwykłą osobą. Naprawdę.
Film jest naprawdę dobry i ciekawy. Jak już trzeba, to można narzekać, że początek się trochę dłuży, bo Hania i Janek się w sobie zakochują, ale jako tło do filmu jest to wiernie oddana atmosfera tych lat. Potem jest wiec 8 marca na UW i dalsze demonstracje łącznie ze słynnym wiecem na Politechnice z hasłem „prasa kłamie”, rozrywanymi gazetami i doskonałymi ujęciami akcji władz i aparatu przemocy. Osią filmu jest właśnie miłość Hanki i Janka, ich udział w wydarzeniach marcowych i jeden problem: ojciec Hani jest Żydem, lekarzem, spolonizowanym (w domu jest choinka), wyrzuconym z pracy i niechcącym (na początku) wyjechać z Polski.