Irena Lasota: Niezwykła Petruška Šustrová

Petruška Šustrová, która zmarła 6 maja w Pradze, była niezwykłą osobą. Naprawdę.

Publikacja: 19.05.2023 17:00

Irena Lasota: Niezwykła Petruška Šustrová

Foto: PAP/CTK

Więzień polityczny w 1968 r., pierwsze pokolenie Karty 77, współorganizator podziemia, pism nielegalnych, wiceminister od lustracji u Havla, dziennikarz, tłumacz – to tylko zewnętrzny opis Petruški.

Petruška umarła kilka dni przed swoimi 76. urodzinami. Jej syn Stepan pisze, że w poprzednim roku zeszły się na jej urodziny w knajpie dziesiątki przyjaciół, a Petruška, w nietypowy dla siebie sposób, oznajmiła, że tym razem każdy płaci za siebie. Ona nic nie funduje, bo wszystkie swoje pieniądze posłała do Ukrainy.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Dlaczego minister Czarnek przypomina Gomułkę

Znałam ją od bardzo dawna i wiem, że nigdy nie kłamała i nie przesadzała. Poznawałam ją tak naprawdę kilka razy. Najważniejsze spotkanie odbyło się w 1987 r., gdy zapukałam do jej drzwi na ulicy Kolinskiej w Pradze. Jej adres miałam od Pavla Tigrida, redaktora naczelnego emigracyjnego pisma „Svědectví” (w wolnym tłumaczeniu nazwalibyśmy go czeskim Giedroyciem, redaktorem „Kultury”). Tigrid powiedział mi, że Petruška jest rzadziej niż inni dysydenci prześladowana, bo ma pięcioro dzieci i nie chodzi na żadne przyjęcia dyplomatyczne, ani nie spotyka się z dziennikarzami zachodnimi.

„Parlez vous français?” – spytałam uprzejmie przez półotwarte drzwi; nie! – warknęła. „Do you speak English?” – próbowałam z uśmiechem dalej. No! – zasyczała. A po ruski? Tu Petruška się załamała i wpuściła mnie do środka. Napisałam na kartce, że jestem od Tigrida, dałam jej pieniądze i głowice do maszyny do pisania IBM – tak zaczęła się nasza przyjaźń. Przyjeżdżałam jeszcze kilkakrotnie, zawsze rozmawiałyśmy, długo i na wiele tematów w naszych łamanych wersjach rosyjskiego. Petruška kilka lat przedtem była rzecznikiem Karty 77, współzakładała VONS (organizację obrony więźniów politycznych), a teraz cały czas spędzała przy maszynie do pisania, redagując, tłumacząc i pisząc dla kilku pism podziemnych na raz. Od czasu do czasu odrywała się od maszyny, gotowała i karmiła dzieci – było ich już w domu tylko czworo, najstarszy Ivan wstąpił już do klasztoru. Petruška tłumaczyła mi, że nie cierpi dziennikarzy zagranicznych, którzy pętają się po Pradze, zadając zawsze te same pytania i nic nie rozumiejąc. Dlatego nie chciała mnie wpuścić.

Petruška pokochała – używam tego słowa dosłownie – najwspanialszych demokratów i dysydentów z wielu krajów i postawiła sobie za zadanie tłumaczyć ich istnienie Czechom, o których mówiła, że są zamknięci i skupieni na swoich małych problemach. 

Niedługo po aksamitnej rewolucji w listopadzie 1989 r. przyjechałam do Pragi, Petruška siedziała przy maszynie do pisania w centrum prasowym, które współzakładała, i z entuzjazmem opowiadała mi po rosyjsku, jak dwa tygodnie przedtem była we Wrocławiu na wspaniałej imprezie Solidarności Polsko-Czeskiej. „A na kakom jazykie Ty tam govoriła?” – spytałam. „Na polskom” – odpowiedziała i okazało się, że ona myślała, że jestem białą Rosjanką z Paryża, a polskim sama władała doskonale. I wtedy dopiero przypomniałyśmy sobie, żeśmy się spotkały po raz pierwszy dziesięć lat przedtem, chyba w 1979 r. – ona była hipisem w zadymionym mieszkaniu pełnym długowłosych muzyków, a ja polską tłumaczką (udającą znajomość czeskiego) francuskiego wydawcy François Maspero.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Mój kłopot z Zygmuntem Baumanem

Potem spotykałyśmy się kilka razy w roku – od Baku po Sofię, poprzez Bachczysaraj, Tbilisi czy Mińsk. Założyliśmy w 1992 r. z Erykiem Chenowethem Centers for Pluralism skupiające najdzielniejsze NGO-sy z postsowieckich krajów. Ale Petruška nie chciała być w żadnym NGO-sie, ale ponieważ była Petrušką – była jedną osobą, a nie organizacją, częścią, często najważniejszą, tej naszej sieci. To ona właśnie zapoczątkowała i opracowała (w Batumi w Gruzji w 1999 r.) metodę monitorowania wyborów przez IDEE „metodą Petruški”. Potrzebne były co najmniej dwie osoby w punkcie wyborczym, które nie spuszczały urny z oka nawet na minutę, jedna osoba mogła wyjść, ale druga czuwała. Choćby jej grożono.

Petruška pokochała – używam tego słowa dosłownie – najwspanialszych demokratów i dysydentów z wielu krajów i postawiła sobie za zadanie tłumaczyć ich istnienie Czechom, o których mówiła, że są zamknięci i skupieni na swoich małych problemach. Pisała o nich, robiła filmy dokumentalne, organizowała ich przyjazdy – na spotkania z Havlem, a po jego śmierci z innymi politykami, otaczała opieką, często bezimiennie. Była też tytanem pracy. Przetłumaczyła na czeski kilkadziesiąt książek z polskiego, angielskiego i rosyjskiego. I często sama wybierała książki, które tłumaczyła. „Jeśli się nie zna naszej Petruški, to nie można jej naprawdę opisać – mówił nasz wspólny przyjaciel Levan – bo tacy ludzie jak ona właściwie nie istnieją”.

Więzień polityczny w 1968 r., pierwsze pokolenie Karty 77, współorganizator podziemia, pism nielegalnych, wiceminister od lustracji u Havla, dziennikarz, tłumacz – to tylko zewnętrzny opis Petruški.

Petruška umarła kilka dni przed swoimi 76. urodzinami. Jej syn Stepan pisze, że w poprzednim roku zeszły się na jej urodziny w knajpie dziesiątki przyjaciół, a Petruška, w nietypowy dla siebie sposób, oznajmiła, że tym razem każdy płaci za siebie. Ona nic nie funduje, bo wszystkie swoje pieniądze posłała do Ukrainy.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi