Irena Lasota: Mój kłopot z Zygmuntem Baumanem

Zaraz po wyjeździe z Polski Bauman zaczął, jak mówiła propaganda komunistyczna, odcinać kupony od swojego losu.

Publikacja: 31.03.2023 17:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

W ostatnim felietonie odgrażałam się, że „o Baumanie i Marcu – następnym razem”. Robię to więc, z tym większą przyjemnością, że nigdy nie miałam tak miłej reakcji na jakikolwiek swój tekst. Chyba że krytykowałam Adama Michnika, gdy był on jeszcze kimś opiniotwórczym. Teraz byle kto to robi, ale już nikt nie zwraca na to uwagi, ale trzydzieści lat temu mogłam uchodzić za pioniera deDemiurgizacji.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Płynny Bauman

Z Zygmuntem Baumanem mam jednak spory kłopot: o ile daję sobie radę z czytaniem o nim, o tyle mój mózg buntuje się przeciwko czytaniu jego samego, przeciwko jego komplikowaniu najprostszych zjawisk społecznych. „Kultura porządkowania”, „kultura ogrodnicza”, „ponowoczesność” – te i inne terminy służą przenicowaniu starych jak świat problemów, tak że nic dziwnego, że został w końcu oskarżony o plagiat polegający na publikowaniu cytatów z różnych stron internetowych, w tym z Wikipedii, bez ujęcia zapożyczonej treści w cudzysłów. Bauman bronił się, twierdząc, że „…w ciągu ponad 60 lat publikowania tekstów nie zauważył, by posłuszność technicznym procedurom cytowania miała jakikolwiek wpływ na jakość (wiarygodność, efektywność, a przede wszystkim społeczną wagę) badania naukowego”. (Ostatnie dwa zdania są ściągnięte, metodą Baumana, z internetu, bez podania źródła). W latach 60. krążyło o Baumanie powiedzenie, przypisywane wielu autorom, ale ja je słyszałam od Janusza Szpotańskiego, że jest jak szympans (wedle innych królik): „co zje, to wysra”.

Bauman, niemający żadnego wpływu na wydarzenia marcowe, został usunięty z UW pod koniec marca 1968 r., dwa miesiące po opuszczeniu szeregów PZPR. W Wikipedii można przeczytać, że miało to miejsce w następstwie postępującej nagonki antysemickiej, ale wśród wyrzuconych profesorów byli i nie-Żydzi, a nagonka komunistyczna była antysemicka, antyintelektualna, antyzachodnia i antyrewizjonistyczna – w ogóle anty. Bauman wyjechał z Polski w czerwcu tego samego roku, na dokument podróży wystawiony na wyjazd do Izraela. Tak jak i kilkanaście tysięcy ludzi (ja też, w 1970 roku). Zaraz po wyjeździe z Polski zaczął, jak mówiła propaganda komunistyczna, odcinać kupony od swojego losu. Jak bardzo ktoś czuje się Żydem czy Polakiem, jak bardzo przeżywa antysemityzm – jest sprawą intymną i może zmieniać się z czasem – co bardzo widoczne jest na przykładzie Juliana Tuwima.

W latach 60. krążyło o Baumanie powiedzenie, przypisywane wielu autorom, ale ja je słyszałam od Janusza Szpotańskiego, że jest jak szympans (wedle innych królik): „co zje, to wysra”.

Ale Bauman stał się z dnia na dzień teoretykiem wydarzeń marcowych i to na prośbę Jerzego Giedroycia. Już w 1968 roku napisał artykuł do „Kultury” „O frustracji i kuglarzach”, a w 1969 roku Instytut Literacki wydał tom „Wydarzenia marcowe” opatrzone przedmową Baumana. Dokumenty marcowe były zbierane, przepisywane, fotografowane i przesyłane na Zachód przez niewielkie grupy ludzi, nie zawsze znających się wzajemnie, ale centralną osobą w tym przedsięwzięciu był Jakub Karpiński, asystent na wydziale socjologii, w zespole Stefana Nowaka, ostro tępionego przez Baumana i innych jego kolegów, takich jak Wiatr czy Schaff. W 1968 roku Jakub nie tylko zbierał materiały, ale w dużej mierze uczestniczył w ich tworzeniu i redagowaniu, a po latach napisał książkę o Marcu „Krótkie spięcie”.

Jakub zmarł dwadzieścia lat temu, 22 marca 2003 roku. Na artykuł Baumana odpowiedział niepodpisanym esejem „Nie o egalitaryzm chodziło” w numerze 6. „Kultury” z 1969 roku. Numer ten dotarł do Polski, kiedy Jakub już siedział w więzieniu, przeczytał go więc dwa lata później. Właściwie streszczeniem artykułu jest jego tytuł. Karpiński zarzucał Baumanowi, że przypisywał studentom „własne ideały”, nie rozumiejąc, że nie chodziło im ani o sprawiedliwy, egalitarny socjalizm, ani o brak dostępu do konsumpcji, ani o możliwość awansu społecznego. Twierdzeniom Baumana, że studenci wierzyli w socjalizm, przeciwstawia właśnie dokumenty, które przedmową opatrzył Bauman, w których więcej jest o demokracji i wolności niż o socjalizmie. A jeśli już była mowa o socjalizmie – to w rozumieniu artykułu Leszka Kołakowskiego z 1956 roku, który krążył w samizdacie, wyliczającym, czym socjalizm nie jest, i kończącym się słowami „że socjalizm jest to naprawdę dobra rzecz”.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Polska powinna odciąć się od Orbana

Może to częściowo odpowiada na pytanie jednego z moich czytelników: „zastanawiam się, dlaczego w pewnym momencie w »GW« skasowali Kołakowskiego, a wprowadzili w jego miejsce Baumana jako proroka naszych czasów”.

W ostatnim felietonie odgrażałam się, że „o Baumanie i Marcu – następnym razem”. Robię to więc, z tym większą przyjemnością, że nigdy nie miałam tak miłej reakcji na jakikolwiek swój tekst. Chyba że krytykowałam Adama Michnika, gdy był on jeszcze kimś opiniotwórczym. Teraz byle kto to robi, ale już nikt nie zwraca na to uwagi, ale trzydzieści lat temu mogłam uchodzić za pioniera deDemiurgizacji.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich