Dziennikarze, komentatorzy czy felietoniści tacy jak ja, muszą coś pisać regularnie, niezależnie od tego, czy tego chcą, czy nie, i czy mają coś nowego do powiedzenia, czy też nie. Taki jest nasz niewdzięczny zawód. Rzadko cytujemy innych kolegów, ale siebie – czemu nie. Zwłaszcza że możemy brać przykład z wielu wysoko cenionych autorów, którzy lubili pisać „jak słusznie napisałem w 1946 (lub 1964) roku…”
Zauważyłem ostatnio wiele tytułów, po angielsku i po polsku, z których wyziera znużenie i rozczarowanie wojną w Ukrainie. Nie mam na myśli tradycyjnych obrońców czy sympatyków Putina ani zażartych ukrainofobów, ale takich niby-normalnych autorów, którzy mają za złe prezydentowi Zełenskiemu nie tylko, że nie zaczął kontrofensywy, ale nawet nie raczył nas zawiadomić, na kiedy zaplanował tajne uderzenie. Co on, nam, którzy tak mu pomagamy – nie ufa? Niektórzy piszący lubią zachowywać się jak stado szakali (nie piszę wilków, bo mam do nich wiele szacunku). Jeden zawyje – już całe stado się przekrzykuje, a to, że korupcja, a to, że państwo w stanie rozkładu, a to, że nie mają właściwej strategii czy nawet taktyki. I jeszcze chcą eksportować zboże. A na łamach mojej ulubionej gazety europoseł wielu kadencji pisze, że „Ukraina zachowuje się nielojalnie wobec Polski”. Tego rodzaju stwierdzenie w tytule jest nawoływaniem Polaków do odcinania się od Ukrainy, a nie pomaganiem Ukrainie „w zrozumieniu prawa europejskiego”.
Czytaj więcej
Znałam wielu Sprawiedliwych i członków ich rodzin i nikt z nich nie uważał, że odkupił choćby jednego łajdaka.
Czy w 1939 roku pochwalilibyśmy brytyjskie czy francuskie artykuły wytykające Polsce okrutną biedę na wsi, niezrozumienie traktatu wersalskiego, polonizowanie Ukraińców i Białorusinów, antysemityzm, a nawet proniemieckość wielu polityków? Słowa polityków czy dziennikarzy nie są zwykłym wybrykiem, ale prowadzą do osłabienia determinacji w pomaganiu Ukrainie wygrać wojnę. Nie przeżyć wojnę, jedząc własne zboże, ale właśnie wygrać wojnę. Aż do deokupacji Krymu (to zwrot użyty po raz pierwszy przez posła do Dumy, lidera krymskich Tatarów, Mustafę Dżemilewa). Do wygrania wojny, a nie tymczasowego zawieszenia broni, Ukraina potrzebuje wzmocnionej pomocy militarnej i radykalniejszych sankcji wobec Rosji.