Orhan Pamuk. Strach przed życiem w strachu

– Niszczona na świecie przez falę autorytaryzmu wolność słowa jest podstawą demokracji – mówi Orhan Pamuk.

Publikacja: 07.07.2023 10:00

Orhan Pamuk. Strach przed życiem w strachu

Foto: Marek Lapis/Forum

Orhan Pamuk, turecki pisarz, laureat Literackiej Nagrody Nobla z 2006 r., był gościem Malta Festival Poznań. Wystawiono tam, opartą na jego książce, operę „Nazywam się Czerwień”, z muzyką i librettem Aleksandra Nowaka, z udziałem Andrzeja Chyry. Odebrał też w Poznaniu doktorat honoris causa Uniwersytetu im. Adama Mickiewcza (UAM).

Pamuk wiedział, że w Polsce sytuacja jest zła. Przyjechał w czasie, gdy redakcje niezależnych gazet i portali wspólnie zaprotestowały przeciwko próbie przejęcia przez rządzących z udziałem funduszy spółek Skarbu Państwa portali Onet i Wirtualna Polska lub osadzenia w nich swoich ludzi, którzy kontrolowaliby publikacje na temat Zjednoczonej Prawicy. – W Turcji już kupili, co chcieli. Sytuacja jest zdecydowania gorsza – powiedział.

Noblista z całą mocą, przy każdej okazji – spotkania z mediami, z czytelnikami z władzami UAM – podkreślał, że wolność słowa jest dla niego ważna tak, jak dla patrona poznańskiego uniwersytetu, do którego stambulskiego domu pisarz ma dziesięć minut spacerem. – Autorytarne, populistyczne, prawicowe nurty są coraz mocniejsze wszędzie na całym świecie – mówił. – Zwłaszcza prawicowe rządy wywierają presję na artystów, pisarzy, by zablokować wolność słowa. Tym ważniejszą powinna być dla nas wartością. Musimy jej bronić. Mam nadzieję, że wartości Zachodu zwyciężą. Wierzę w demokrację, wolność słowa, tolerancję, prawa człowieka, prawa kobiet. Wciąż będę o tym pisał. Ale kiedy dziennikarze pytają mnie o przyszłość mojego kraju, zawsze odpowiadam, że piszę powieści historyczne, a nie science fiction. Przewidywanie przyszłości zawsze jest obarczone błędem. Mogę podać przykład z Turcji. Turecka opozycja była przekonana, że jest w stanie pokonać Erdogana, miała nadzieję, że odejdzie. Owszem, ja też miałem nadzieję, ale mam zbyt wiele doświadczeń, by tryskać hurraoptymizmem. Jestem bardzo rozczarowany wynikiem wyborów prezydenckich. Wywołał we mnie smutek. Nie jest zmanipulowany, sfałszowany. Tak zagłosowali Turcy. Jednak kampania przedwyborcza nie przebiegała uczciwie. Władza stosowała represje wobec opozycji, używała siły policji. Wielu kandydatów, którzy mogli dostać się do parlamentu, trafiło do więzień. Musimy być przygotowani na jeszcze więcej represji, co dotyczy również mnie samego. Ale jest ironią losu, że gdy część członków tureckiego rządu ma do mnie wciąż pretensje, stara się mnie oskarżać o przestępstwa wobec Turcji i najchętniej widziałaby mnie w więzieniu, druga część zapewnia mi ochronę. To się dzieje już od prawie 20 lat. Proszę się o mnie nie martwić – mówił.

Czytaj więcej

Jacek Cieślak: Bardzo zły Krystian Lupa i wszyscy święci

Rozmowa z kuchni

Przyszłość Pamuka zawisła na włosku, gdy w lutym 2005 r. w szwajcarskim „Das Magazin” ukazała się jego wypowiedź o Turcji: „Zabito trzydzieści tysięcy Kurdów i milion Ormian. Prawie nikt nie odważy się o tym wspomnieć. Ja też”. Oskarżenie o naruszenie dobrego imienia kraju, oparte na art. 301 kodeksu karnego, trafiło do sądu sformułowane przez nacjonalistycznego prawnika. Sprawa w różnych formach ciągnęła się do 2011 r., kiedy Pamuk został zobowiązany do zapłacenia 6000 lir odszkodowania za zniewagę honoru powodów. W jego obronie od początku stanął Parlament Europejski, Amnesty International oraz najsłynniejsi pisarze.

– Nie spodziewałem się tego zamieszania – powiedział mi Pamuk podczas wywiadu w Poznaniu. – Tym bardziej że wszystko zaczęło się od rozmowy w prywatnych okolicznościach, u mnie w mieszkaniu, w kuchni, z pewnym szwajcarskim dziennikarzem. Rozmowa była nagrywana, ale na początku nie trafiła do wywiadu, jaki został opublikowany. To się stało zdecydowanie później, ale kiedy coś znajdzie się już w gazecie, nie ma wyjścia: trzeba to podważyć lub potwierdzić. Ja swoją wypowiedź i opinię potwierdziłem, choć jej nie planowałem, nie kalkulowałem, a nawet nie spodziewałem się jej publikacji, mimo że została zarejestrowana na magnetofonie.

Sytuację pisarza poprawił Nobel przyznany w grudniu 2006 r.

– Kiedy dostałem Nagrodę Nobla, turecki prezydent nie był zadowolony z powodu politycznych kontekstów – opowiadał mi pisarz. – Erdogan nie był wtedy prezydentem, tylko premierem i w tej roli zadzwonił do mnie z gratulacjami. Zagrał wtedy liberalną kartą, gdy prezydent, nacjonalistyczny sekularysta, nie chciał ze mną utrzymywać kontaktów. Erdogan jest, jak widać, sprytnym politykiem, gdy opozycyjni czasami zachowują się w głupi sposób i dlatego przegrali ostatnie wybory. Mój amerykański przyjaciel nie może uwierzyć, że prezydenta Erdogana widziałem tylko w telewizji.

Sytuacja związana z przestrzeganiem praw obywatelskich w Turcji pogarsza się i trudno nie zapytać o strach, tym bardziej że w „Śniegu” główny poeta K., nawet wiele lat po politycznym zamieszaniu, w jakim uczestniczy, zostaje zamordowany poza krajem w Niemczech. Przecież rok temu, po latach względnego spokoju, Salman Rushdie, narażony wcześniej na fatwę, został zaatakowany przez fundamentalistę. Ledwo uszedł z życiem. Stracił oko. Pamuk wypowiedział się na ten temat w artykule zamówionym przez „The New York Times”.

– Oczywiście, że strach nie jest mi obcy – powiedział mi. – Kiedy udzielam wywiadu, a towarzyszy mi żona, zdarza się jej zapytać: „Dlaczego ryzykujesz, mówiąc o trudnych sprawach?”. Przez 20 ostatnich lat czasami słucham się mojej żony, a czasami nie, i w obu tych przypadkach mam poczucie winy z różnych powodów. To nie jest łatwe. Nie jestem aż tak odważny. Nie zawsze odpowiadam na wszystkie pytania, czasami kalkuluję. To naturalne przejawy obaw, jakie może mieć pisarz w sytuacji takiej jak moja. Na końcu jest jednak refleksja najważniejsza: strach przed życiem w strachu. Tak żyć się nie da. „Noce zarazy” już wywołały reakcje. Kiedyś oburzano się, że atakuję Turcję, teraz, że atakuję Kemala Atatürka. Jeśli będę na jakiś temat zbyt głośno gardłował – na koncie jednego z prorządowych kont Twittera albo jakiegoś biurokraty na pewno ukaże się pouczenie, żebym lepiej uważał, co mówię. Walka o wolność słowa trwa. Trzeba uważać, co się mówi, ale trzeba też uważać, żeby nie zaczął nami kierować strach.

Podkreślając, że pochodzi z laickiej, proeuropejskiej rodziny, Pamuk określa siebie jako „kulturalnego muzułmanina”.

– Carlos Fuentes nazwał się kiedyś katolickim ateistą – mówił mi w Poznaniu. – Podoba mi się ta formuła i związane z nią znaczenia. Kiedy bowiem określamy się ateistami, odrzucamy cały dorobek kulturalny związany z religią. Tymczasem czuję się spadkobiercą kultury tureckiej, której korzenie są muzułmańskie. Wiele jej zawdzięczam w tym nurcie, który nie jest powiązany z życiem religijnym, lecz ze sztuką, muzyką, szkołą miniatury i architekturą. Przeczytałem wiele muzułmańskich tekstów mistycznych z perspektywy Itala Calvina czy Jose Borgesa. Przecież „Nazywam się Czerwień” jest książką, której nie można sobie wyobrazić bez sztuki islamskiej, choć nie jest książką muzułmańską. Mogę z dumą powiedzieć, że zmodernizowałem naszą turecką kulturę.

Śledząc twórczość najsłynniejszego pisarza Turcji, który zawsze popierał udział swojego kraju w Unii Europejskiej, opowiadał się za sekularyzmem i wartościami zachodniej demokracji, od lat możemy sprawdzać, w jakim miejscu znajduje się Polska.

„Nazywam się Czerwień” z 2000 r. opowiadała o dylemacie Turcji, a wcześniej elit Cesarstwa Otomańskiego: być rubieżą Wschodu czy też wejść do rodziny krajów Europy? Kanwą tych rozważań była historia artystów, którzy złamali religijny zakaz tworzenia dzieł figuratywnych. Mogliśmy czytać tę książkę z empatią, ponieważ perspektywa wejścia do Unii Europejskiej i NATO była dla większości Polaków marzeniem. Zrealizowanym w 2004 r.

Z tej samej perspektywy można było czytać „Śnieg” z 2002 r., wydany u nas w 2006 r. Pokazywał, że turecka prowincja staje się islamistyczna, zaś głoszący wolność słowa i sekularyzm dziennikarze, artyści i profesorowie są zagrożeni przez akty terroryzmu islamskich fundamentalistów. Podobnie działo się z prawami kobiet. Ostatnio, co uwypukliła m.in. teatralna inscenizacja Bartosza Szydłowskiego z Łaźni Nowej w Krakowie, Polska po dwóch kadencjach rządów Zjednoczonej Prawicy dryfuje w stronę Turcji. Refleksję na temat podobieństw wywołuje to, że w spektaklowym miasteczku Ka położonym blisko granicy z Rosją mnożą się samobójstwa dziewcząt, religijni ortodoksi zdobywają coraz większą władzę, zaś liberałowie oderwani są od ciężkiego życia mas, lewica popiera populistów. Niestety, coraz częściej to także nasza scenografia.

Znacząca jest scena, w której młody islamista, deklarujący słuchanie radia monitorującego naruszanie zasad religijnych, wykonuje „wyrok” na „religijnym wrogu”. Przypomina to zamordowanie prezydenta Gdańska, w okolicznościach, gdy fundamentaliści potrzebni rządzącym do sprawowania władzy mogą liczyć choćby na neutralność władzy, dla której spór o kwestie religijne to pretekst, by antagonizować społeczeństwo. Strzelanie do teatralnej publiczności, która nawet gdy obok na fotelach ścielą się gęsto trupy, łudzi się, że to wciąż tylko teatr, świetna hiperbola koszmaru wynikającego z inercji i bierności.

Przestrogą mogły być już „Inne kolory” Pamuka wydane w Polsce w 2012 r. W części „Polityka, Europa i problemy z tożsamością” pisarz przypominał wizytę w Turcji w 1985 r. Arthura Millera i Harolda Pintera, których był przewodnikiem. Giganci światowej literatury przybyli, by upomnieć się o prawa człowieka tysięcy aresztowanych przez wojskową juntę. Pointa jest mało optymistyczna: większość pisarzy, którzy cztery dekady temu deklarowali przywiązanie do demokracji, przeszła na stronę islamskiej ortodoksji.

Przeczuł bin Ladena

Najnowsza powieść „Noce zarazy”, wydana w Polsce przez Wydawnictwo Literackie w czasie, gdy ważyło się rozstrzygnięcie wyborów prezydenckich w Turcji, to misterna alegoria odzyskania i utraty wolności, a jednocześnie globalnej pandemii autorytaryzmu.

– Cieszę się, że moja najnowsza powieść „Noce zarazy”, która rozgrywa się w 1901 r. podczas jednej z trzech największych pandemii w historii ludzkości, jest już dostępna w Polsce – mówił Pamuk w Poznaniu. – Zacząłem ją pisać trzy i pół roku przed atakiem koronawirusa. Tak, to jest zbieg okoliczności, niezbyt szczęśliwy, ale kontynuowałem pisanie książki, którą zaplanowałem dużo wcześniej. Przystąpiłem zaś do pisania pięć lat temu, kiedy system władzy w Turcji zaczął nabierać cech autorytarnych. Pandemia zawsze sprzyja autorytaryzmom: można swobodniej ograniczać wolności obywatelskie, wprowadzać kwarantannę. Moja książka jest więc z jednej strony alegoryczna, a z drugiej realistyczna – o człowieku w trudnych czasach, o tym, jak ludzie na trudne czasy reagują, jak się zachowują, jakie są ich motywacje.

Orhan Pamuk ma prawo nazwać się prorokiem nie tylko z powodu najnowszej książki. Z powieści „Śnieg” o ekspansji islamizmu tuż przed premierą usunął sceny z bin Ladenem. Choć jego pewnie najbardziej bolał w Turcji odwrót od demokracji pod rządami prezydenta Erdogana.

Dla polskich czytelników wabikiem „Nocy zarazy” może być postać Paszy Bonkowskiego, syna polskiego oficera, który po klęsce powstania listopadowego znalazł się w Turcji.

– W mojej nowej powieści jedną z najważniejszych ról odgrywa Pasza Bonkowski, postać z historii Turcji i Polski – mówił mi noblista. – Sporo czasu poświęciłem na studiowanie biografii Bonkowskiego. Polacy i Turcy zawsze mieli jednego wspólnego wroga, którym jest Rosja. To była jedna z platform naszej współpracy. W Turcji przebywało w XIX wieku wielu polskich uchodźców, wysokiej rangi wojskowych oraz działaczy. Pasza Bonkowski pochodził właśnie z rodziny byłego polskiego powstańca, który znalazł schronienie w Turcji. Urodził się już w Stambule, ale posiadł ogromną wiedzę naukową opartą na najnowszych osiągnięciach zachodniej Europy, dzięki czemu miał ogromny wkład w rozwój medycyny Cesarstwa Otomańskiego. Był głównym specjalistą od pandemii na dworze sułtana Abdülhamida II, zajmował się walką z epidemiami. Był też biznesmenem farmacji, jakbyśmy dziś powiedzieli – zajmował się bowiem produkcją lekarstw nowej generacji. Jedyną rzeczą, która w mojej książce odbiega od historii, jest to, że w kryminalnej formule mojej powieści Pasza zostaje zamordowany. W rzeczywistości szczęśliwie dożył starości w swoim domu w Stambule.

Przebywając z Orhanem Pamukiem, trudno nie zauważyć, że w przeciwieństwie do wielu pisarzy, a zwłaszcza noblistów, emanuje bezpośredniością, bywa autoironiczny, nie kreuje wizerunku mędrca, który ma opinie na każdy temat, bardzo często żartuje, choć przecież ma powody do niepokoju.

– Traktuję siebie i to, co robię, niezwykle poważnie, ale pielęgnuję też w sobie dziecko, uważam bowiem, że to zapewnia kreatywność – tłumaczył mi. – Wiele ważnych decyzji podjąłem w bardzo młodym wieku, to one zadecydowały o moim życiu, nigdy ich nie żałowałem. Od początku było dla mnie jasne, że nie interesują mnie styl życia ludzi ze świecznika, opierający się na oficjalności zasad czy przynależności do grupy społecznej, zgodny ze stereotypowo traktowaną tożsamością, pochodzeniem czy wykształceniem. To wszystko nas ogranicza w rozwoju. I jeśli jako dziecko miałem własny stosunek do poleceń dorosłych i opiekunów, dojrzewając również starałem się podążać za moimi wewnętrznymi przekonaniami, włączając w to poczucie humoru. W moim wieku mogę powiedzieć, że w sposób bardzo poważny chroniłem w sobie dziecko i takie prawdy, że król jest nagi, a dorośli kłamią. Dzięki temu mogę wciąż odczuwać radość życia, tworzenia i kontaktowania się z ludźmi.

Czytaj więcej

50 lat „The Dark Side of the Moon”. Wciąż wzbudza bicie serca

Turecka fascynacja Hitlerem

Największą trudnością było doprowadzenie do premiery pierwszej książki „Cevdet Bej i synowie” w 1982 r. – Byłem wtedy bardzo uradowany, a jednocześnie potwornie zmęczony negocjacjami z wydawcami – mówił mi. – Mało kto chce podpisać kontrakt z nieznanym autorem, a przecież by stać się znanym autorem, trzeba mieć kontrakt. Cztery lata pisałem swoją pierwszą książkę i cztery lata zajęło mi doprowadzenie do premiery. Cała historia zaczęła się w wieku 22 lat, gdy rzuciłem malarstwo i architekturę, a skończyła w miesiącu, kiedy wziąłem ślub jako 30-latek. Byłem bardzo szczęśliwy, mogąc zobaczyć książkę w witrynach księgarni. Dawała mi tyle samo szczęścia co ślub. Mógłbym zażartować, że wydałem książkę po to, by móc oświadczyć rodzinie żony: jestem pisarzem z publikacją na koncie! Wcześniej byłem tylko człowiekiem, który studiował architekturę, ale nie ma żadnych osiągnięć architektonicznych. Studiowałem dziennikarstwo, ale nic nie opublikowałem. Katastrofa! Prawdę mówiąc, byłem już bardzo sfrustrowany moimi pisarskimi niepowodzeniami. Do tego stopnia, że zdecydowałem, że jeśli książka nie wyjdzie – rezygnuję z pisania. Premiera wszystko zmieniła.

Potem doszedł Nobel.

– Zanim go otrzymałem, byłem tłumaczony na ponad 40 języków. Teraz moje tytuły wydano już w 64 językach na świecie – wyliczał mi noblista. – Sprzedało się 16 mln moich książek, czyli o 10 mln egzemplarzy więcej niż przed Noblem. Mój żart na temat Nobla brzmiał, że bardzo się cieszę, iż dziennikarze nigdy więcej nie będą mnie pytać, kiedy wreszcie Nobel, panie Pamuk. Otrzymałem go, mając 56 lat. Tym zaś, którzy narzekają na Nobla, mogę jedynie radzić, że jeśli telefon dzwoni zbyt często i przeszkadza w pisaniu, zawsze można go wyciszyć. Moje stanowisko brzmi: rekomenduję wszystkim wygranie Nobla, zwłaszcza w młodym wieku!

Zapytałem go o kolejną książkę. – Obecnie pracuję nad powieścią historyczną, która rozgrywa się w Stambule podczas II wojny światowej w latach 1942–1943. To był czas, kiedy Turcja nie zaangażowała się w działania wojenne, ale tureccy nacjonaliści znajdowali się pod wielkim wpływem Adolfa Hitlera, III Rzeszy oraz jej rasistowskiej polityki. Prześladowania osób o odmiennych poglądach, zwłaszcza konfiskaty majątku obywateli niebędących wyznania islamskiego, były na porządku dziennym. Mam na myśli Ormian i Greków. Byli zsyłani do obozów pracy, które nie przypominały hitlerowskich, większość przetrwała, jednak dramaty są niepodważalne. Książka będzie powieścią nie tylko polityczną i historyczną, znajdzie się w niej także miejsce na miłość. To miłość w ciężkich czasach. Powieść będzie nosiła tytuł „Card Players”.

Ciężkie czasy przeżywa też kultura w Poznaniu. Po 33 latach z dyrekcji Malta Festival, tuż po tegorocznej edycji, zrezygnował Michał Merczyński. Jeden z najważniejszych festiwali w Polsce i Europie wpadł w problemy finansowe również ze względu na cofnięcie oraz brak dotacji z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z powodów politycznych.

Czytaj więcej

Michał Merczyński po 33 latach żegna się z Malta Festival Poznań

Wygrany proces z resortem kultury przy obojętności władz miasta nic nie dał. Problemy imprezy, która jako pierwsza gościła m.in.: Johna Maxwella Coetzeego, Luka Percevala, Needcompany, Romea Castellucciego, Philipa Glassa, Gorana Bregovicia, Buena Vista Social Club, Portishead, Leningrad Cowboys, Manu Chao, Nelly Furtado, Radiohead stają się symbolem upadku kultury w Poznaniu. Wcześniej zrezygnowano z festiwalu Transatlantyk Jana A.P. Kaczmarka, w kompromitujący sposób przebiega konkurs w Teatrze Polskim. Bezsensownie od lat rozkopane miasto staje się pustynią.

Orhan Pamuk był gościem tegorocznego Malta Festival Poznań.

Orhan Pamuk, turecki pisarz, laureat Literackiej Nagrody Nobla z 2006 r., był gościem Malta Festival Poznań. Wystawiono tam, opartą na jego książce, operę „Nazywam się Czerwień”, z muzyką i librettem Aleksandra Nowaka, z udziałem Andrzeja Chyry. Odebrał też w Poznaniu doktorat honoris causa Uniwersytetu im. Adama Mickiewcza (UAM).

Pamuk wiedział, że w Polsce sytuacja jest zła. Przyjechał w czasie, gdy redakcje niezależnych gazet i portali wspólnie zaprotestowały przeciwko próbie przejęcia przez rządzących z udziałem funduszy spółek Skarbu Państwa portali Onet i Wirtualna Polska lub osadzenia w nich swoich ludzi, którzy kontrolowaliby publikacje na temat Zjednoczonej Prawicy. – W Turcji już kupili, co chcieli. Sytuacja jest zdecydowania gorsza – powiedział.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi