Świat coraz bardziej przyspiesza. Pozbawiony jest interwałów, podczas których można by pobyć w ciszy. Wszystko wydaje się przedłużaną teraźniejszością, nieustannie teraz ma się dziać to, co domaga się uwagi, co rzekomo jest bardziej istotne niż cała reszta. Między innymi o tym pisze z zawziętością Byung-Chul Han z Korei Południowej, rocznik 1959, filozof i teoretyk kultury wykładający na co dzień w Berlinie.
Myśliciel pisze o tym, że funkcjonujemy dzisiaj w przeładowanych kontekstach, coraz bardziej upodabniając się do maszyn. Dlatego depresja staje się zjawiskiem „szczególnym późnonowoczesnego podmiotu osiągnięć”, a „ekscesywne zwiększanie wydajności prowadzi do zawału duszy”. Nie słuchając innych, stajemy się własnymi menedżerami. Dobrowolność zaprzęgnięta zostaje do pomnażania przyjemności, którą się traktuje jako zysk z tytułu wykonywanej pracy. To skutkuje – zdaniem Hana – promiskuityzmem relacji i permisywizmem obyczajowym. Ponieważ w wirtualnym świecie podmiot spotyka zwykle samego siebie.
Czytaj więcej
Wznowiony esej Alaina Finkielkrauta to rzecz o złu, które przestało być pokusą, a stało się metodą.
„Cyfrowy świat jest ubogi w inność i jej zdolność oporu. (…) Wirtualizacja i digitalizacja wiodą oporną realność ku zatraceniu”. W związku z tym nasze Ja staje się towarem, którego powodzenie zależne jest od „followersów” i permanentnej ekspozycji, gdyż to, co niewidoczne, nie istnieje w obiegu „lubię to”.
Podmiot późnej nowoczesności stale musi podejmować inicjatywę i wyzyskiwać siebie aż do całkowitego wylewu frustracji. Nierzadko towarzyszy temu autoagresja, odraczane samobójstwo. Współczesny kapitalizm, przekonuje Han, zaszczepia nam iluzję, w myśl której im więcej wytwarzamy, tym bardziej żyjemy.