„Archipelag GUŁag”: Zakazany po raz drugi

Jak w każdej dobrej biografii, tak i w tej, zamierzonej skromnie na pokazanie życia i twórczości Aleksandra Sołżenicyna, opowieść przeistacza się w pejzaż epoki wypełnionej wojną, łagrami i opresją państwa, które obywateli ma za nic.

Publikacja: 10.02.2023 17:00

„Archipelag GUŁag”: Zakazany po raz drugi

Foto: Georges DeKeerle/Sygma/Getty Images

To bodaj ostatni z pisarzy, którym udało się zostać bohaterem naszych czasów. W przeciwieństwie do dzisiejszych celebrytów nigdy nie powodowała nim żądza rozgłosu; do swojej pozycji laureata Nagrody Nobla i sumienia Rosji doszedł dzięki bezkompromisowej postawie życiowej, wytężonej pracy, talentowi i umiłowaniu prawdy. Wielkiej odwagi wymagało rzucenie wyzwania systemowi komunistycznemu w Rosji najpierw stalinowskiej, potem breżniewowskiej. Wiele razy groziła mu śmierć; dzięki szczęściu i rozumnym decyzjom zdołał się wykaraskać ze wszystkich tarapatów i w rezultacie dożyć 90 lat. Historię jego życia przedstawia historyk i literaturoznawca Boris Sokołow w biografii poświęconej autorowi „Archipelagu GUŁag”.

Czytaj więcej

„Pani Kaladanu”: Rodzinny interes

Jak w każdej dobrej biografii, tak i w tej, zamierzonej skromnie na pokazanie życia i twórczości pisarza o światowym znaczeniu, książka Sokołowa przeistacza się w opowieść o epoce – o czasach wojny, o życiu w łagrach i w opresyjnym państwie, które obywateli ma za nic. Sołżenicyn zresztą nie miał złudzeń, ZSRR uważał za łagier większy, w którym rozsiane są łagry mniejsze do zamykania i prześladowania niepokornych. Co może wydać się dziwne, w jego interpretacji nastąpiła jakby gloryfikacja łagru, do którego trafił prosto z frontu za wypowiadanie się w korespondencji przeciw Stalinowi. Pisarz uważał, że łagier uczynił z niego innego człowieka, pchnął go na drogę walki z systemem. Kim byłbym, gdyby nie łagier, zapytywał się niejednokrotnie, bo już widział siebie jako pisarza reżimowego, który żyje spokojnie w zniewolonym społeczeństwie, odbiera laury i gratyfikacje od władzy i przez całe życie udaje ślepego na krzywdy, jakie się wokół niego dzieją.

Łagier także godzien był szacunku z innego powodu: odbywała się tam goła walka o przetrwanie, bez żadnych wtrętów ideologicznych, których zatrzęsienie uprzykrzało żywot obywatelom ZSRR. Pod tym względem łagier mniejszy był terenem względnej uczciwości: reguły gry były tam nieludzkie, zginąć można było z dnia na dzień, ale nikt nie wymagał przestrzegania wywołujących repulsję dogmatów ideologicznych. Pensjonariuszom łagrów przyznano odgórnie status ludzi, których nie da się naprawić i wszystko, czego można od nich żądać, to katorżnicza praca.

Podczas lektury zastanawiałem się, w jakim stopniu na stosunek Sołżenicyna do sowieckiej rzeczywistości wpłynęło jego wykształcenie. Był wszak matematykiem i fizykiem, podczas wojny dowodził baterią zwiadu artyleryjskiego i kilka razy wyprowadził swoich ludzi i działa z poważnych opresji. Po odsiedzeniu wyroku został nauczycielem przedmiotów ścisłych; jego uczniowie świadczyli, że tak znakomitego belfra nie mieli ani przedtem, ani potem. Jako umysł, któremu wszystko musiało się zgadzać w rachunkach, Sołżenicyn szczególnie dolegliwie odczuwał absurdy życia społecznego w swojej ojczyźnie, a mógł im przeciwdziałać, jedynie pisząc o nich, co nie podobało się ideologicznym nadzorcom. Ci bowiem byli zdania, że wolno im ciemiężyć współobywateli, ale skargi na to są niestosowne i jako takie zakazane.

Czytaj więcej

„Droga do Wszechświata. Podróż na skraj rzeczywistości”: Wieloświat i okolice

O tym, czego doznał Sołżenicyn, niech zaświadczy scenka z „Archipelagu GUŁag”, którą przytacza także Sokołow. Kapitan Sołżenicyn idzie po pobojowisku i nagle słyszy wołanie o pomoc: „Tak wołał po rosyjsku, wzywając ratunku, piechur w niemieckich spodniach, powyżej pasa obnażony, cały już pokrwawiony – na twarzy, piersiach, barkach, plecach – a sierżant ze Specoddziału, jadąc wierzchem, poganiał go przed sobą razami knuta i napieraniem konia. Batożył go po całym ciele (…) poganiał go i siekł, aż występowały na skórze coraz to nowe pręgi”. Kapitan Sołżenicyn stchórzył i nie zareagował na wołanie własowca, jeszcze wtedy nie był gotowy.

Biografię autorstwa Sokołowa czytamy w Polsce, ale nie może ukazać się w dzisiejszej Rosji. Mnie to nie dziwi, wszak Rosja Putina wraca ideologicznie do tej za Breżniewa i Stalina, a zatem wymowa dzieła jest całkowicie przeciwstawna dzisiejszym priorytetom Kremla. Dzieł Sołżenicyna nie da się wprawdzie zakazać, są szeroko znane, ale też i zapominane. Na pewno jego postawa życiowa nie jest wzorem dla dzisiejszego Rosjanina, lepionego przez zachłystującą się kłamstwem propagandę.

To bodaj ostatni z pisarzy, którym udało się zostać bohaterem naszych czasów. W przeciwieństwie do dzisiejszych celebrytów nigdy nie powodowała nim żądza rozgłosu; do swojej pozycji laureata Nagrody Nobla i sumienia Rosji doszedł dzięki bezkompromisowej postawie życiowej, wytężonej pracy, talentowi i umiłowaniu prawdy. Wielkiej odwagi wymagało rzucenie wyzwania systemowi komunistycznemu w Rosji najpierw stalinowskiej, potem breżniewowskiej. Wiele razy groziła mu śmierć; dzięki szczęściu i rozumnym decyzjom zdołał się wykaraskać ze wszystkich tarapatów i w rezultacie dożyć 90 lat. Historię jego życia przedstawia historyk i literaturoznawca Boris Sokołow w biografii poświęconej autorowi „Archipelagu GUŁag”.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi