Kościół za bardzo zajmuje się samym sobą, zamiast mówić o Chrystusie z niezbędną mocą i radością. Świat pragnie poznać nie nasze wewnętrzne problemy, lecz orędzie, ogień, który przyniósł Chrystus” – mówił w 2001 roku kard. Joseph Ratzinger, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, późniejszy papież Benedykt XVI. Kursy Alpha to obecnie najbardziej skuteczne przełożenie tego wezwania na konkretne działanie. Choć ich kolebką jest Kościół anglikański, to dziś z tej metody korzystają praktycznie wszystkie wyznania chrześcijańskie na świecie, w tym również Kościół katolicki. W Polsce temat praktycznie nie istnieje w mediach, choć każdego roku tysiące ludzi właśnie w ten sposób na nowo lub po raz pierwszy w życiu odkrywa wiarę, Kościół, relacje.
Czy w dobie mody na apostazję możliwe są „masowe nawrócenia”? Kursy Alpha pokazują, że w pewnym sensie tak. Bo spełniają warunek, o którym mówił Ratzinger: Kościół (w osobach głównie osób świeckich, ale też duchownych) nie zajmuje się tutaj sobą samym, tylko głoszeniem najbardziej podstawowych prawd wiary. Określenie „masowe nawrócenia” nie jest może najlepsze, ale z drugiej strony jak inaczej nazwać zjawisko, gdy po dziesięciu cotygodniowych spotkaniach, z weekendowym wyjazdem w środku, większość z 30, 50, 100 czy 500 uczestników kursu po raz pierwszy w życiu lub po wielu latach przystępuje do spowiedzi, a niemała część włącza się aktywnie w życie lokalnej wspólnoty Kościoła? Bez cienia przesady można powiedzieć, że kursy Alpha przebiły szklany sufit niemocy w Kościele. Od 45 lat udowadniają, że użalanie się nad pustoszejącymi świątyniami to nie jest szczyt możliwości współczesnych chrześcijan.
Czytaj więcej
„Natańczyłem się nawet z jedną panią niezbyt młodą, ale pełną temperamentu i niezadowoloną ze swojego męża. Ale w ogóle było trochę rybio (...) Noc sylwestrowa piekielnie mroźna, wróciliśmy o piątej rano" – recenzował koniec roku 1969 Stefan Kisielewski w dziennikach.
30 milionów osób lubi to
Chrześcijaństwo nie interesowało mnie ani trochę. Na studiach prawniczych mój dobry kolega przyprowadził raz swoją dziewczynę i oznajmił, że zostali chrześcijanami. Byłem przerażony i chciałem ich z tego uratować. „Tacy wspaniali ludzie chrześcijanami?”, myślałem sobie. Jak im pomóc? – Nicky Gumbel, anglikański duchowny i współtwórca kursów Alpha wspomina ze śmiechem lata, które zaważyły na jego późniejszym życiu. I które miały wpływ na miliony ludzi na całym świecie.
Rozmawiałem z nim i jego żoną, Philippą, pięć lat temu w ich domu, na „probostwie” nieopodal kościoła Holy Trinity Brompton w Londynie, kolebce kursów Alpha. Do dziś twarz Nicky’ego i jego błyskotliwe, pełne humoru oraz przykładów z życia, ale przede wszystkim głęboko biblijne nauczanie znają na całym świecie uczestnicy kursów. Również nad Wisłą ta twarz tysiącom ludzi kojarzy się z drogą wiary, która zaczęła się podczas kursów przy dobrej kolacji, kawie i ciastkach. W restauracji, domu, salkach parafialnych i w… zakładach karnych. Najskuteczniejsza dziś metoda ewangelizacji zrodziła się właśnie w Londynie. W samym centrum świata, który dokonał radosnej apostazji, we wspólnocie wyznaniowej dotkniętej największym kryzysem w jednym kościele zapaliła się lampka, która do dziś oświetliła drogę prawie 30 milionom ludzi w blisko 170 krajach na świecie z niemal wszystkich wyznań chrześcijańskich lub niezwiązanych wcześniej z żadnym z nich. Bo tyle osób – według szacunków Alphy International – przeszło już przez te kursy.