Bogusław Chrabota: Zasiąść do wigilijnego stołu z poczuciem przyzwoitości

A jednak cud się wydarzył. Zdaliśmy jako społeczeństwo egzamin z człowieczeństwa. Tyle że to pierwszy egzamin z wielu.

Publikacja: 23.12.2022 17:00

Bogusław Chrabota: Zasiąść do wigilijnego stołu z poczuciem przyzwoitości

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Cóż właściwie można powiedzieć czytelnikowi nowego w pięćset którymś tam z kolei wstępniaku do „Plusa Minusa”. Zwłaszcza gdy pisze się do numeru świątecznego z poczuciem, że tekst będzie czytany w Boże Narodzenie. Napisać coś z sensem, nie dając się uwieść czułostkowości, taniemu sentymentalizmowi czy oklepanym formułkom.

To zawsze problem, choć w tym roku mniejszy niż zwykle. Bo mamy za sobą rok wyjątkowy, rok wojny w Ukrainie, ale i wielkiej próby, której doświadczyliśmy jako Polacy. Zwykle patrzymy na to, z czym musieliśmy się zderzyć, z perspektywy naszej wyjątkowej ofiarności wobec ofiar wojny na Wschodzie. To prawda, choć – pisałem to już na tych łamach – zachowaliśmy się po prostu przyzwoicie. „Jak trzeba” – tak mawiał jeden z moich życiowych mentorów. „Kiedy nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się jak trzeba. Sam będziesz wiedział jak”.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Gdy w Ukrainie ucichną już armaty

Skąd miałbym wiedzieć? Na pozór to trudne pytanie. Kiedy jednak, bez wdawania się w zbędne dywagacje filozoficzne, zajrzysz w głąb swojego sumienia, szybko odkryjesz jasne i klarowne normy. Prawo naturalne? Jakieś lex divine? A może natura człowieczeństwa, która podpowiada właściwe zachowania i wybory? Chrześcijaństwo, na gruncie którego wyrosła nasza wrażliwość? To, lub co innego, albo – i to chyba pełna prawda – wszystko pospołu rozstrzygnęło o tym, że zachowaliśmy się „jak trzeba”.

A może natura człowieczeństwa, która podpowiada właściwe zachowania i wybory? Chrześcijaństwo, na gruncie którego wyrosła nasza wrażliwość?

Dostrzegł to świat. Mówi się znów o Polsce, że się sprawdziła w trudnych czasach, że może być wzorem. Tak, warto to docenić. Ale z perspektywy nas samych to mało. Pochlebstwa rozpieszczają, zabijają wrażliwość. Warto więc spytać: co my otrzymaliśmy od ofiar tej wojny? Uchodźców, którym kąt w swoim domu ofiarowało aż 7 proc. Polaków. Mam wrażenie, że dostaliśmy w prezencie od historii wyjątkowe – jak z baśni Andersena – lustro, w którym mogliśmy zobaczyć swoje prawdziwe odbicie. Sprawdzić, kim jesteśmy jako naród, jako społeczeństwo. Ile w nas zostało z tamtego wielkiego kapitału solidarności, którym przed czterema dekadami zachwyciliśmy świat. Jeszcze kilka, kilkanaście miesięcy temu można było mieć wrażenie, że po tamtych czasach zostały tylko oklepane frazesy i puste symbole, że ćwiczeni na co dzień w nienawiści i ksenofobii roztrwoniliśmy tamten wspaniały kapitał na zawsze. Kto, mając przed oczyma perspektywę masowej emigracji zza naszej wschodniej granicy, mógł mieć choćby nadzieję, że zachowamy się „jak trzeba”? Ilu było optymistów?

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Można żyć w cieniu wojny

A jednak cud się wydarzył. Zdaliśmy jako społeczeństwo egzamin z człowieczeństwa. Polska kraj przyjazny. Polska kraj gościnny. Polska kraj bez obozów. Możemy spojrzeć w andersenowskie lustro bez wstydu. Zasiąść do wigilijnego stołu z poczuciem przyzwoitości. Może to za dużo powiedzieć, że uchodźcy z Ukrainy uczynili nas lepszymi, ale bez wątpienia otrzymaliśmy dowód, że iskra tamtej solidarności wciąż jest żywa – i to optymistyczna, rokująca na przyszłość prawda o nas samych.

Tyle że zdaliśmy pierwszy egzamin z wielu. Bo zwykle porywy serca trwają krótko. Potem trzeba się zderzyć z twardymi realiami. To wspólne życie, drobne i większe problemy, surowy test z codzienności. To egzamin, który dopiero przed nami. Przygotujmy się, by go zdać równie dobrze. Przygotujmy, zapraszając uchodźców do naszego polskiego stołu. Dzieląc się białym opłatkiem. I tym, co mamy. To wstęp do kolejnego rozdziału księgi naszych dziejów. Oby była zapisana równie pięknym stylem, jak pamiętny rok dwudziesty drugi. Rok, który przechodzi do historii.

Cóż właściwie można powiedzieć czytelnikowi nowego w pięćset którymś tam z kolei wstępniaku do „Plusa Minusa”. Zwłaszcza gdy pisze się do numeru świątecznego z poczuciem, że tekst będzie czytany w Boże Narodzenie. Napisać coś z sensem, nie dając się uwieść czułostkowości, taniemu sentymentalizmowi czy oklepanym formułkom.

To zawsze problem, choć w tym roku mniejszy niż zwykle. Bo mamy za sobą rok wyjątkowy, rok wojny w Ukrainie, ale i wielkiej próby, której doświadczyliśmy jako Polacy. Zwykle patrzymy na to, z czym musieliśmy się zderzyć, z perspektywy naszej wyjątkowej ofiarności wobec ofiar wojny na Wschodzie. To prawda, choć – pisałem to już na tych łamach – zachowaliśmy się po prostu przyzwoicie. „Jak trzeba” – tak mawiał jeden z moich życiowych mentorów. „Kiedy nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się jak trzeba. Sam będziesz wiedział jak”.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi