Bogusław Chrabota: Gdy w Ukrainie ucichną już armaty

Gdy wojna w Ukrainie się skończy, tylko po przeprowadzeniu fundamentalnych reform Kijów ma szanse na prawdziwą odbudowę.

Publikacja: 16.12.2022 17:00

Bogusław Chrabota: Gdy w Ukrainie ucichną już armaty

Foto: AFP

To niemal powszechny aksjomat, że wojna powoduje gigantyczne straty. Dokładnie w ten sam sposób myślimy również o wojnie na wschodzie Europy, która osłabia, choć niesymetrycznie, obie strony: Rosję i Ukrainę. Skala zniszczeń, zatrzymanie dotychczasowej produkcji, przestawienie gospodarki na tryb wojenny, brak rąk do pracy, szybka dewastacja infrastruktury i zasobów zbrojeniowych – wszystko to powoduje ubytki, po których powrót do przedwojennego status quo zajmuje lata i wymaga nadzwyczajnych środków wsparcia na miarę planu Marshalla.

Trudno generalnie z tym osądem się nie zgodzić, choć dużo ważniejsze jest to, że osłabienie gospodarcze uczestników wojny jest nierównomierne. By to zilustrować, warto spojrzeć na bilans gospodarek krajów zaangażowanych w II wojnę światową. Nie wszyscy wielcy uczestnicy na niej stracili. Najwięcej straciły Polska, której PKB spadł między 1938 r. a 1945 r. o 45 proc., Francja – 45,7 proc. i Włochy – 40,5 proc. Ale już gospodarka Wielkiej Brytanii wzrosła w tym samym czasie o 16,6 proc., a Stanów Zjednoczonych aż 75 proc. Gospodarka pozornie neutralnej w czasie wojny faszystowskiej Hiszpanii, mimo ledwie co ukończonej wojny domowej też wzrosła w analogicznym okresie o 35 proc. A jeszcze ciekawszy jest bilans gospodarczy sprawcy wojny – Niemiec. Tu spadek PKB między 1938 a 1945 r. należał do najmniejszych. Wyniósł 11,7 proc.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Piłka nożna w kolorze krwi

Kiedy patrzy się na zdemolowane Hamburg, Drezno, Berlin czy Kolonię, gigantyczne straty ludzkie i w sprzęcie wojskowym – wydawać by się mogło, że w 1945 r. Niemcy były gospodarczą pustynią. Tyle że to nieprawda, bo do późnego 1944 roku działania wojenne toczyły się poza terytorium Rzeszy, a gospodarkę niemiecką napędzał wysiłek zbrojeniowy i miliony niewolniczych pracowników zwożonych z całej Europy. Gospodarka niemiecka najbardziej spowolniła po wojnie. Wskutek podziału na strefy okupacyjne, wywózek i konfiskat, przesunięcia siły roboczej z przemysłu od odbudowy miast – PKB Niemiec w 1946 roku spadł o ponad 52 proc. I ten upadek trwałby przez kolejne lata, pozostawiając Niemcy na marginesie gospodarczym Europy, gdyby nie plan Marshalla i reformy Erharda na zachodzie, dzięki czemu w ciągu trzech, czterech lat (głównie dzięki inwestycjom i eksportowi) zaczął się cud gospodarczy, który wyprowadził Republikę Federalną Niemiec na ścieżkę sukcesu i w konsekwencji na pozycję lidera gospodarczego Europy.

Kiedy patrzy się na zdemolowane Hamburg, Drezno, Berlin czy Kolonię, gigantyczne straty ludzkie i w sprzęcie wojskowym – wydawać by się mogło, że w 1945 r. Niemcy były gospodarczą pustynią. Tyle że to nieprawda, bo do późnego 1944 roku działania wojenne toczyły się poza terytorium Rzeszy, a gospodarkę niemiecką napędzał wysiłek zbrojeniowy i miliony niewolniczych pracowników zwożonych z całej Europy.

Mam świadomość, że analogie nie zawsze są uprawnione, a zasady odnoszą się do różnych czasów w różnym stopniu, niemniej spróbujmy przenieść tamto doświadczenie sprzed prawie ośmiu dekad na dzisiejsze czasy. Wojna dewastuje Ukrainę od ponad dziewięciu miesięcy, już dziś straty są gigantyczne. Oprócz ofiar śmiertelnych i ludzi „ukradzionych” przez Rosjan, szacuje się, że prawie jedna piąta ludności kraju uciekła do Europy Zachodniej. Według analiz Allianz Trade PKB Ukrainy skurczył się o jedną trzecią. Inflacja sięga 26,6 proc. rocznie. Sieć energetyczna jest w znacznym stopniu zniszczona. Deficyt handlowy wynosi co najmniej 5,5 proc. PKB; zadłużenie zewnętrzne brutto to co najmniej 85 proc., deficyt budżetowy sięga co najmniej 11 proc., a dług publiczny co najmniej 65 proc. Hrywna straciła jedną piątą wartości. Ale wysiłek wojenny kraju trwa nadal. A koszty się mnożą. Wedle szacunków G.W. Kołodki zawartych w jego ostatniej książce „Wojna i pokój”, działania wojenne kosztują Ukrainę 400 mln dol. dziennie; w skali roku to 146 mld dol., o połowę więcej, niż wynosi ukraiński dochód narodowy, który wskutek wojny skurczy się w 2022 do 100 mld dol. W tym samym czasie straty gospodarki rosyjskiej były dużo mniejsze. G.W, Kołodko zakłada, że jeśli wysiłek wojenny Moskwy jest analogiczny, a nawet nieco większy od ukraińskiego, to sięga on zaledwie 9 proc. PKB. MFW szacuje roczny spadek PKB na 6 proc.

Wnioski? Dla Ukrainy, niestety, dramatyczne. Rosja, mimo że światowa izolacja mocno ją osłabi, zawsze znajdzie rynki zbytu na swoje surowce (choć po niższych cenach) i nauczy się zastępować zachodnie technologie pochodzącymi z innych sojuszniczych krajów BRICS. Strategicznie doprowadzi to do częściowej skansenizacji jej gospodarki, może nawet jej wyjałowienia, niemniej Rosja jest przygotowana na długi konflikt. I – zakładając, że partia wojny utrzyma się na Kremlu – może go ciągnąć przez lata. Straty gospodarki ukraińskiej są nieporównywalnie większe, więc stabilność państwa jest zależna wyłącznie od gospodarczego i militarnego wsparcia Zachodu.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Jabłonna i przyszłość świata

Na jak długie wsparcie Kijów może liczyć? Nie wiadomo. Wszelkie przesłanki polityczne i humanitarne przemawiają za kontynuacją pomocy, niemniej Kijów już dziś winien zrozumieć, że ta pomoc nie jest, nie będzie i nie może być żadnym „modelem biznesowym” państwa w konflikcie. Zatem elity ukraińskie powinny już dziś pracować nad scenariuszem zakończenia tej wojny. Myślę nie o rozwiązaniach taktycznych, choć te są w aktualnej fazie wojny podstawowe. Kiedy Ukraina będzie już pewna swego, prawdopodobnie dojdzie do przerwania ognia i rozpoczęcia negocjacji. Z perspektywy, o której piszę, dużo ważniejsza jest strategia przetrwania i odbudowy państwa. To powinno stać na agendzie Zełenskiego już od dawna.

Prezydent Ukrainy powinien przygotować kraj do fundamentalnych reform. Skutecznie, poprzez nowe ustawodawstwo (śladem Ludwiga Erharda) rozwiązać odwieczne ukraińskie problemy z korupcją, oligarchizacją gospodarki i nepotyzmem. Przebudować ustrój samorządów i system wymiaru sprawiedliwości. Stworzyć od nowa system fiskalny państwa. Tylko wtedy, po zakończonej wojnie, Ukraina otrzyma szansę na odbudowę dzięki nowemu planowi Marshalla. Będzie miała szansę pójść ścieżką powojennych Niemiec. Bez tych zmian nikt poobijanemu państwu niezbędnych funduszy nie powierzy. Innymi słowy, prawdziwe wyzwania dopiero przed Kijowem. A zrozumienie ich skali będzie możliwe dopiero, gdy w końcu ucichną armaty.

To niemal powszechny aksjomat, że wojna powoduje gigantyczne straty. Dokładnie w ten sam sposób myślimy również o wojnie na wschodzie Europy, która osłabia, choć niesymetrycznie, obie strony: Rosję i Ukrainę. Skala zniszczeń, zatrzymanie dotychczasowej produkcji, przestawienie gospodarki na tryb wojenny, brak rąk do pracy, szybka dewastacja infrastruktury i zasobów zbrojeniowych – wszystko to powoduje ubytki, po których powrót do przedwojennego status quo zajmuje lata i wymaga nadzwyczajnych środków wsparcia na miarę planu Marshalla.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi