Jan Maciejewski: Od satanizmu do nawrócenia

Ten, kto zmierza konsekwentnie do ekstremum, musi dojść do Kościoła. I na odwrót – jedyna pełnoprawna droga dla katolicyzmu to ta, która prowadzi do końca.

Publikacja: 02.12.2022 17:00

Jan Maciejewski: Od satanizmu do nawrócenia

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

W powietrzu unosił się gęsty, gryzący dym, mieszanka zapachów ulicznego asfaltu, suszonej koraliny, liści lulka i mirry. Kapłan w szkarłatnej czapie, z której wystawały dwa bawole rogi z czerwonego sukna, wznosił przy ołtarzu swoje modlitwy: „Niezrównany wysłanniku fałszywych objawień, przyjmij nasze błagalne łzy. Ratujesz honor rodzin poronieniem i dajesz zapomnienie w postaci dobrego orgazmu. Skłaniasz matki do aborcji, oszczędzając nienarodzonym dzieciom udręki dojrzewania i zmazy grzechu pierworodnego. Strażniku Przeraźliwych Nerwic, Ołowiana Wieżo Histerii, Krwawa Wazo Gwałtu” i dalej, długo jeszcze w podobnym guście. Aż do finału, ukoronowania czarnej mszy, polegającego na splugawieniu konsekrowanych hostii.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Staś Tarkowski i Dawid Podsiadło – apostaci i bohaterowie

Szczegółowy opis tego rytuału zawiera wydana przed kilkoma tygodniami, po raz pierwszy po polsku, książka Joris-Karla Huysmansa, „Là-bas”. Brakujący element jego drogi, która zaczęła się od dekadencji, prowadziła przez satanizm, by następnie skręcić gwałtownie w kierunku zakonu trapistów, katedrze w Chartres, a skończyć się w zakonie benedyktynów, którego pod koniec życia Huysmans został oblatem, świeckim mnichem. Wydawnictwo, które ją opublikowało, specjalizuje się w literaturze okultystycznej, opatrzyło „Là-bas” okładką z pentagramem i umieściło w serii „Wielkie Arkana”, po czym wnoszę, że może nie zdawać sobie do końca sprawy z tego, jak wielką przysługę wyświadczyło polskiemu katolicyzmowi. Dopiero ta powieść pozwala tak naprawdę zrozumieć napisane bezpośrednio po niej przez Huysmansa książki, szczegółową wiwisekcję nawrócenia ich autora.

Dopiero ta powieść pozwala tak naprawdę zrozumieć napisane bezpośrednio po niej przez Huysmansa książki, szczegółową wiwisekcję nawrócenia ich autora.

Stojącej za tym gwałtownym i cudownym happy endem nienasyconej żądzy maksymalności, przekroczenia drobnomieszczańskiej beznadziei świata, w którym żył. To było życie i pisanie tak bardzo bez znieczulenia, że część literaturoznawców podejrzewała wręcz Huysmansa o masochizm. I rzeczywiście, w sensie w jakim chrześcijaństwo jest drogą krzyża, pisarz ten kochał ból, rozsmakowywał się w nim, analizował drobiazgowo jego smaki i zapachy, rozróżniał barwy i odcienie. Ale jak Kalwaria była wstępem zmartwychwstania, tak cierpienie jest przedsionkiem zachwytu, ekstazy, jaką przeżywał, analizując Kościół jako całość – doskonałą konstrukcję, której każdy szczegół ma swoją rację i sens; bryła katedry, reguła zakonu, melodia chorału to były fragmenty jednego tekstu, który próbował przetłumaczyć w swoich książkach. Jedynej tak prawdziwej i bogatej Opowieści, jaka została „opublikowana” na tym świecie. Historii, którą poznał wpierw jako parodię, okrutną, szatańską drwinę. Ale i demony wierzą i drżą.

Nawet tam, podczas czarnej mszy, tego – jak pisał – „pandemonium dziwek i maniaków”, zagłuszane grymasami wyuzdanych profanacji brzmiały wyraźnie jej zgłoski. Huysmans nie odrzucił satanizmu dlatego, że się przestraszył. Wzgardził nim, bo nie był wystarczająco maksymalny. Powieść, którą zamyka msza ku czci szatana, otwiera przeczucie tego, co miało nastąpić już po ucieczce z tego domu wariatów. Opis „Ukrzyżowania” Matthiasa Grünewalda: „doszedł do ekstremum. Był najbardziej bezkompromisowym realistą, ale ten jego Odkupiciel z trupiarni, Bóg rynsztokowy, sprawił, że realizm stał się transcendentny. Boskie światło igrało wokół owrzodzonej głowy”.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Van Gogh i sceny z życia malarskiego

Ten, kto zmierza konsekwentnie do ekstremum, musi dojść do Kościoła. I na odwrót – jedyna pełnoprawna droga dla katolicyzmu to ta, która prowadzi do końca. Jeśli od czegoś więdnie i umiera Kościół, to od nadmiaru znieczulenia. Zatrzymania się na którejś ze stacji pośrednich. I tak jak niskie są jego wzloty, tak bezpieczne i nudne są odstępstwa. Apostazje obliczone na marketingowy efekt przez piosenkarza, który jakoś „nie czuje fal” z katolicyzmem, czy pisarza, co twierdzi, że stracił wiarę, bo zamiast oglądać w niedzielę bajkę Disneya musiał iść na mszę.

Tuż przed jego nawróceniem napisano o Huysmansie, że znajduje się on „między lufą pistoletu a stopami krzyża”. W doskonałym miejscu, najlepszej ze stacji początkowych Wielkiej Podróży.

W powietrzu unosił się gęsty, gryzący dym, mieszanka zapachów ulicznego asfaltu, suszonej koraliny, liści lulka i mirry. Kapłan w szkarłatnej czapie, z której wystawały dwa bawole rogi z czerwonego sukna, wznosił przy ołtarzu swoje modlitwy: „Niezrównany wysłanniku fałszywych objawień, przyjmij nasze błagalne łzy. Ratujesz honor rodzin poronieniem i dajesz zapomnienie w postaci dobrego orgazmu. Skłaniasz matki do aborcji, oszczędzając nienarodzonym dzieciom udręki dojrzewania i zmazy grzechu pierworodnego. Strażniku Przeraźliwych Nerwic, Ołowiana Wieżo Histerii, Krwawa Wazo Gwałtu” i dalej, długo jeszcze w podobnym guście. Aż do finału, ukoronowania czarnej mszy, polegającego na splugawieniu konsekrowanych hostii.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS