Mój szanowny znajomy, wzięty i genialny mechanik pojazdów różnych ma takie powiedzenie jak w tytule, gdy jest konieczne uruchomić niezbędną maszynę. Nie zawsze jest to sarkazm, lecz prawda stosowana, niestety. Prawda, która boleśnie daje się odczuć dzisiaj szczególnie powodzianom, ale i całemu społeczeństwu, budżetowi państwa, no i władzom krajowym i lokalnym.
Powódź 2024: Mamy kilkanaście lat, by się przygotować na kolejny kataklizm
Immanentną cechą powodzi jako zjawiska katastroficznego jest cykliczność. Niż genueński występuje obecnie co kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Tragicznie mylące już w 1997 roku było stwierdzenie, że to powódź 1000-lecia. Znaczniki poziomu wody powodziowej na katedrze w Nysie wskazują, iż są to powodzie 40–60 letnie. Przepraszam: były. Zazwyczaj powodują ogromne straty ekonomiczne i społeczne. I jedne i drugie są druzgocące bez względu na zakres i skalę zjawiska. Zawsze są zaskakujące i nagłe. Właśnie tu ma zastosowanie nasz „drut”, nasza prowizorka i ulubiona „akcyjność”.
Czytaj więcej
Następna powódź może być za 10 lat. Ale równie dobrze za kolejne 20. Najważniejsze to pamiętać, że wciąż zależy to od nas – mówi klimatolog prof. dr hab. Joanna Wibig.
Przecież nie musi tak być. Zdarzenia zachodzą co jakiś czas, to znaczy, że mamy te kilkanaście czy kilkadziesiąt lat na to, by się jak najlepiej przygotować na kataklizm. Pominę tu wszelkie inne aspekty związane z przygotowaniem wszelkich planów i utrzymywaniem służb wszelkich w pogotowiu, ale skupie się na nudnym już i politycznie niepopularnym, a nawet wyklętym ubezpieczeniu.
Powołajmy cykliczny obowiązkowy fundusz katastroficzny
W różnych kręgach władzy i decydentów wielokrotnie podnoszona była kwestia utworzenia powszechnego systemu kompensaty szkód spowodowanych katastrofami – czy to o genezie naturalnej, czy też tzw. szkodach spowodowanych przez działalność ludzką. Systemu, który absorbowałby nie tylko ryzyka ubezpieczalne, ale także te nieubezpieczane – bez względu na skłonność obywateli do ubezpieczania się czy swego majątku.