Marcin przez dwa lata pracował zdalnie, przytył w tym czasie ponad 15 kg. – Podczas lockdownu zupełnie przestałem się ruszać – przyznaje. Mieszka w Warszawie. Wcześniej bardzo często chodził na siłownię, uprawiał sport, jeździł na rowerze. Przywiązywał wagę do tego, co je, samodzielnie przygotowywał zdrowe posiłki. W pandemii to się skończyło. – Nie miałem moich ulubionych świeżych warzyw i owoców, bo kupowałem jedzenie na zapas. Pozwoliłem sobie nawet jeść czekoladę, na którą jestem uczulony – podkreśla w rozmowie z „Plusem Minusem” (doradza osobom publicznym, więc prosi o niepodawanie swojego nazwiska). Dlaczego się zaniedbał? – Nie musiałem się martwić, że ktoś mnie zobaczy – odpowiada.
W pandemii o 34 proc. zwiększyliśmy spożycie wyrobów cukierniczych, a o 19 proc. przetworzonego mięsa, fast foodów, lodów, ciast oraz alkoholu – wynika z danych zaprezentowanych niedawno przez prof. Artura Mamcarza z III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Europejskie statystyki z kolei pokazują, że w ciągu dwóch pandemicznych lat średnia masa ciała Europejczyków wzrosła od 4,5 do nawet 6 kg.
Zwykły defekt?
Pandemia Covid-19 pogłębiła problem, który mieliśmy od dawna. Według najnowszego raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) nadwaga i otyłość dotyczą łącznie prawie 60 proc. dorosłych i niemal co trzeciego dziecka w Europie. W Polsce – 58,3 proc. dorosłych oraz 6,7 proc. dzieci poniżej piątego roku życia. Sama otyłość występuje u 23 proc. dorosłych.
Formalnie WHO oficjalnie uznała ją za chorobę 50 lat temu. Zdaniem prof. Mamcarza będzie to niedługo główny problem kliniczny współczesnej medycyny. W swoim niedawnym wykładzie na temat otyłości przed, w trakcie i po pandemii zwrócił uwagę na tycie dzieci i młodzieży. Z danych NFZ wynika, że dzieci w Polsce tyją najszybciej w Europie. Zbędne kilogramy ma 31 proc. chłopców i 20 proc. dziewczynek. Z otyłością zmaga się już 13 proc. chłopców i 5 proc. dziewczynek. Każdy nadmierny kilogram w dzieciństwie to zaś większe ryzyko nadwagi i otyłości w życiu dorosłym.
– W czasie urlopu zauważyłem, że niektóre starsze dziewczynki, które bawiły się na tzw. dmuchańcach, mają wagę podobną do mojej – opowiada jeden z naszych rozmówców, 30-latek. – Ogromną skalę problemu zobaczyłam dopiero nad polskim morzem – mówi 40-letnia Paulina, pracowniczka działu reklamy, która odbywa mnóstwo spotkań biznesowych i obsesyjnie pilnuje wagi. – Nie sądziłam, że aż tyle młodych osób i dzieci jest po prostu grubych i zupełnie się tego nie wstydzi. W wielu przypadkach to prosta droga do poważnych chorób – zauważa.