„Ślepak”: Pod laską szeleszczą słowa

„Ślepak” to świetna autobiograficzna proza nieco zapomnianej dziś Jadwigi Stańczakowej. Znajdziemy w niej wspomnienia okupacyjne i zapis stopniowego tracenia wzroku przez poetkę.

Publikacja: 02.09.2022 17:00

„Ślepak”: Pod laską szeleszczą słowa

Foto: Krzysztof Gierałtowski/Forum

Sam tytuł „Ślepak” już brzmi prowokacyjnie. Bo przecież Jadwiga Stańczakowa, rocznik 1919, była niewidoma, straciła wzrok tuż po wojnie. Aczkolwiek już wcześniej miała problemy ze wzrokiem, potykała się i nieraz – jak czytamy – trudno jej było nawlec nitkę na igłę. Ten tytuł podpowiedział jej Miron Białoszewski, z którym pisarkę łączyła wieloletnia przyjaźń. Stańczakowa uwieczniła ją w książce „Dziennik we dwoje”, która potem zainspirowała Andrzeja Barańskiego do nakręcenia o nich filmu „Parę osób, mały czas” (2005), dziewięć lat po jej śmierci.

Czytaj więcej

„Bocian. Biografia nieautoryzowana”: Wiosny sztandar radosny

Białoszewski jednak nie przytłacza „Ślepaka”, wznowionej po 40 latach autobiografii rozproszonej. Aczkolwiek pojawia się tu i ówdzie jako przyjaciel Wicek. Tę książkę poetka wydała, będąc już jego sekretarzem i powiernikiem. Białoszewski na początku lat 80. był wielką postacią literatury, ale w końcu też przyszła pora na Stańczakową. Jej twórczość jest tym ciekawsza, że poetka wzrok straciła już w dorosłym wieku, a więc i ta utrata odbijała się na jej stylu i wrażliwości.

Pierwsza część wznowionych wspomnień to zapiski z lat przedwojennych i okupacyjnych. Stańczakowa była Żydówką, wyszła z getta i przetrwała okupację po drugiej stronie muru. Mało tego, zdołała też wraz z mężem wyciągnąć stamtąd swoich rodziców.

Pisze o wojnie w sposób codzienny. To nie jest wielka opowieść, raczej małe historyjki o codziennym strachu przed denuncjacją, szmalcownikami i o nieustannych zmianach lokali oraz papierów. Ale pisze też o dniu powszednim okupowanej Warszawy. O tym, jak telefonowała do getta, do rodziców, jak chodziła na zakupy, czy też jak jej znajomi spędzali niedziele na wycieczkach rowerowych do Lasku Bielańskiego.

Czytaj więcej

Upajający brak wiedzy

Drugą część książki stanowi zapis zmagań z nawracającą depresją. „Dopadła mnie nagle. A może nie tak nagle. Na przełomie lutego i marca. Znana. Tyle razy przez nią cierpiałam. I to jak”. O zmaganiach poetki z tą chorobą czytamy przez kilka rozdziałów. To momenty, kiedy nic nie daje jej wytchnienia, kiedy spotkania z rodziną męczą i kiedy szczęście innych tak przytłacza, że odechciewa się żyć. „Wieczór u Ani i Tomka, ze Stefanem. Wytrzymuję z nimi tylko pół godziny. Zamykam się w pokoju Justyny, kładę na tapczanie. Tak samo źle jak w domu. Jeszcze gorzej. Bo ich śmiech, muzyka. Zawiść. Moje życie wydaje mi się tak okrutnie różne od ich życia. Nie mam sił do codziennych trosk, spraw. Czuję się zupełnie opuszczona – po innej stronie”.

Co więcej, „Ślepak” jest zapisem życia towarzyskiego narratorki. Córka Ania i jej mąż Tomasz (w rzeczywistości Anna i Tadeusz Sobolewscy, ona literaturoznawczyni, on krytyk filmowy), rzeczony Wicek-Miron, służąca pomocą w codziennych sprawach lektorka, a zarazem przyjaciółka Stacha. I wreszcie Władysław Broniewski, z którym Stańczakową połączyła specyficzna przyjaźń. Zaczyna się na wakacjach w 1956 r. w Juracie, kiedy to Broniewski przechodzi żałobę po śmierci córki i pracuje nad wierszami, które ukazały się w tomie „Anka”, i trwa aż do śmierci poety w 1962 r.

Książka jest wreszcie zapisem codziennego życia kobiety z ograniczeniami, która uczy się postrzegać świat innymi niż wzrok zmysłami. To lektura wręcz synestezyjna, łącząca różne doznania. „Ulica należy teraz do mnie. Za szybami bełkot, ludzie przy telewizorach. Z rzadka przechodzień, pogwizdywanie na psa. Sunę blisko muru. Pod laską szeleszczą liście. Chciałabym, żeby ich nie sprzątali, szłoby się jak po lesie”.

Wraz z narratorką przechodzimy kolejne etapy: nauka alfabetu Braille’a, słuchanie nagranych książek (dziś powiedzielibyśmy audiobooków) i w końcu też rejestrowanie własnych wierszy na taśmie. Jak pisać, poprawiać własne utwory, kiedy się nie widzi słów i zdań? Z tym wszystkim zmaga się poetka. Wrażliwa na świat, który chłonie wszystkimi zmysłami, jakie jej pozostały. Pomimo epizodów depresyjnych to lektura radosna, pełna ciepła. Choć nie zawsze tak było, bo jak czytamy: „Trzeba przeżyć sporo tej ociemniałości, żeby odzyskać swobodę i humor”.

Sam tytuł „Ślepak” już brzmi prowokacyjnie. Bo przecież Jadwiga Stańczakowa, rocznik 1919, była niewidoma, straciła wzrok tuż po wojnie. Aczkolwiek już wcześniej miała problemy ze wzrokiem, potykała się i nieraz – jak czytamy – trudno jej było nawlec nitkę na igłę. Ten tytuł podpowiedział jej Miron Białoszewski, z którym pisarkę łączyła wieloletnia przyjaźń. Stańczakowa uwieczniła ją w książce „Dziennik we dwoje”, która potem zainspirowała Andrzeja Barańskiego do nakręcenia o nich filmu „Parę osób, mały czas” (2005), dziewięć lat po jej śmierci.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS