Rozmaryn na niego patrzył i słuchał, ale nie wiedział, czego słucha, bo Tefil zaczynał ciągle o czymś innym mówić, wciąż poruszał nowy temat. Nie wiadomo, co kończył, a co zaczynał, gdzie jest środek, początek i koniec. Skończenie niedokończenia. To wariat, pomyślał Rozmaryn. To po prostu kompletny wariat. Dureń” – często jest tak, że znajdujemy w danej książce zdanie lub akapit, które dość precyzyjnie określają, z czym mamy do czynienia. Jednakże powyższy cytat z nowego dzieła Rafała Wojasińskiego ma jeszcze dalszy ciąg: „Ale nie mógł się oderwać od mówienia Tefila”. I faktycznie, choć dostajemy od Wojasińskiego 170-stronicowy monolog, pełny powtórzeń, niedokończonych myśli i urwanych zdań, to należy on do gatunku tych, od których nie sposób się oderwać, jak choćby u Thomasa Bernharda. Ta cierpka, antycywilizacyjna jeremiada obnaża nasze samozadowolenie, ośmiesza kanony i ideały oraz demaskuje żenującą pogoń za nieśmiertelnością.
Czytaj więcej
Wie, że zdegeneruje się kompletnie lub pójdzie do więzienia albo w najgorszym wypadku zginie podziurawiony kulami lub rozpruty nożem. Ucieczką są studia, rodzina – i pisanie.
Tytułowy Tefil to dziadyga, gnuśny abnegat i ochlapus, który snuje się po miejscowości Litental. „Rzadkie włosy, zaczesywane do tyłu, prześwietlone mocnym słońcem miały kolor świńskiej szczeciny. Krzywo ostrzyżone dodawały asymetrii i tak asymetrycznej głowie. Rzadko osadzone, popsute zęby. Nos za duży, krzywy, kartoflany” – czytamy w tej opowieści, której narratorem przez długi czas jest sam bohater.
Towarzyszy mu Rozmaryn, młody chłopak, który nie odzywa się ani słowem, choć z kontekstu wiemy, że szuka informacji o swojej matce. Kim jest tenże Rozmaryn? Literackim żartem z Rozynanta, rumaka Don Kichota? Czytelnikiem? A może duchem miejscowości Litental – luterańsko-żydowsko-katolicką przeszłością miasta, z której dziś został już tylko ostatni przymiotnik, a która zmaterializowała się w postaci młodzieńca? Tutaj kłania się biografia Wojasińskiego, który wychował się na kujawskiej wsi (okolica Lubrańca i Izbicy Kujawskiej), gdzie w dzieciństwie na każdym kroku natykał się na pozostałości świata protestanckiego i żydowskiego, który zmiotła II wojna światowa.
Tefil korzysta z tego, że ma publikę, a także sponsora, który płaci za jego zachcianki w knajpach i oprowadza go po miejscowości. Po drodze snuje monolog o wszystkim i o niczym, wykłada swą chłopską filozofię: „Wyczuwa pan to? Upajający brak wiedzy”, „Może kiedyś operacje plastyczne będą obowiązkowe, żebyśmy wszyscy jakoś wyglądali, żebyśmy byli bardziej rasowi”, „Moda na urodę nas zabije”, „Czy głupota to hobby, czy pasja?”, „Bez strachu moja dusza oraz inteligencja potrafią zaniknąć. Tak jak bez władzy”.