Nie było w historii ludzkości ważniejszego wynalazku niż gniazdko elektryczne. Bywały bardziej przydatne, efektowne, w większym stopniu zmieniające nasze codzienne życie. Ale nawet samolot, który pozwolił nam oderwać się od ziemi, ani samochód czy wcześniej kolej, które sprawiły, że potrafimy się po niej z zawrotną prędkością przemieszczać, nie wywróciły naszej perspektywy do góry nogami z takim rozmachem i przytupem jak elektryczne gniazdko. Więzienie, czy raczej karcer, w którym zamknięto władcę Olimpu. Wszechwładny Zeus, miotający jeszcze nie tak dawno temu pioruny na prawo i lewo, od teraz stał się sługą ludzi. Użycza im mocy swoich gromów na – dosłownie – każde pstryknięcie. Czy mogła go spotkać surowsza kara za wszystkie jego wybryki i kaprysy, zgwałcone nimfy i podstępnie uwiedzione kobiety? Doigrałeś się, Gromowładny. Ludzkość nie zapomniała ci bezduszności, jaką wykazałeś się wobec Prometeusza. Wzięła okrutny odwet za męki swego dobroczyńcy. I to on śmieje się ostatni, grymas jego triumfu padał cieniem na twarze Tesli i Edisona. Przykuty do skał Kaukazu ma przed sobą przynajmniej jakieś widoki, a jak tobie się wiedzie w środku naszych ścian, spętanemu przez kabelki i przewody? On musi uiszczać daninę ze swojej wątroby, ty – twojej mocy. Prometeusz jęczy z bólu, ale ty z upokorzenia.
Czytaj więcej
O uwolnienie od czego tak naprawdę prosił w Kanadzie papież – win kolonizatorów czy obowiązków misjonarzy?
Oczywiście, są jeszcze góry, ostatnie schronienie wszystkich przegranych armii, dom każdego partyzanta. Pogoda zmienia się tam szybciej niż gdziekolwiek indziej, a zejście ze szlaku zabiera trochę więcej czasu niż przeskoczenie z parkingu do domu. Pierwsze pomruki burzy, chrząknięcia Zeusa. Błyski i gromy, pokaz jego siły i naszego miejsca w szeregu. Uciekaj albo proś o przebaczenie. Ale kiedy przemoczony do suchej nitki przekraczasz próg schroniska, to wszystko wydaje ci się już tylko dziecinadą, wstydzisz się, ale nie lęku, który jakoś tam był racjonalny – spotkanie z piorunem to nie pieszczoty hurysy, a choć jedno i drugie przytrafia się statystycznemu śmiertelnikowi równie często, to jednak dziwnie nie przestaje igrać z jego wyobraźnią.
Nie sam strach jest więc powodem do wstydu, był tylko trąbką ogłaszającą nadejście orszaku. Kroczyły w nim panika tuż obok ekstazy. Majestat wszechmocy, który nie był czymś dodanym do rzeczywistości, ale odsłaniającym jej prawdziwą naturę.
Nie sam strach jest więc powodem do wstydu, był tylko trąbką ogłaszającą nadejście orszaku. Kroczyły w nim panika tuż obok ekstazy. Majestat wszechmocy, który nie był czymś dodanym do rzeczywistości, ale odsłaniającym jej prawdziwą naturę. Twoją nicość, małość i kruchość; potęgę i nieprzewidywalność tego, w którego rękach błyskają gromy. Demoniczny lęk i święty strach. Wszyscy oni nieśli w lektyce początek każdej religii – bożą bojaźń.