Rok temu amerykańska piosenkarka Demi Lovato ogłosiła się osobą „superpłynną” i oficjalnie zmieniła swoje zaimki z „ona/jej” na „oni/ich”. Żeby dodać znaczenia swojemu coming outowi, zadeklarowała też, że robi to także dla wszystkich tych, którzy nie mogą się przed swoimi bliskimi ujawnić ze swoją prawdziwą tożsamością.
Czytaj więcej
Czytnik ma wszystkie zalety książki papierowej, a przy tym nie ma jej wad.
Mogę się mylić, bo nie śledzę szczególnie uważnie życia pani Lovato, ale chyba jedyną widoczną zmianą, jaka zaszła w świecie po jej „odważnej” deklaracji, była konieczność dostosowania notek biograficznych w Wikipedii do jej aktualnych zaimków. A i to na nic, bo biedną Demi pokonały zwykłe toalety, na które nie mogła się zdecydować, i ostatecznie wróciła do żeńskiego zaimka „ona/jej”, zresztą w samą porę, bo podobno ostatnio czuła się jednak bardziej kobieco. Teraz tylko jej biografowie muszą nadążyć z aktualizacją internetowych notek o artystce. A przecież i tak potraktowała nas bardzo łagodnie, zmieniając swoje zaimki w rocznych odstępach czasu i ograniczając się do tych, które przynajmniej już w języku występują. Osoby, które chciałyby być politycznie poprawne wobec każdej „płynności”, mają do nauczenia się cały nowy język. W kilku wersjach i ich obocznościach.
Teraz tylko jej biografowie muszą nadążyć z aktualizacją internetowych notek o artystce. A przecież i tak potraktowała nas bardzo łagodnie, zmieniając swoje zaimki w rocznych odstępach czasu i ograniczając się do tych, które przynajmniej już w języku występują.
„Czasowniki w rodzaju postpłciowym są bardzo proste: wystarczy wziąć formę żeńską i zamienić »a« na »u«. Chciałam > chciałum; poszłaś > poszłuś; zrobiła > zrobiłu. Rzeczowniki i przymiotniki to także nic trudnego, wystarczy wymienić końcówkę na »-u«. Mądru; szybku; kosmonautu; przedszkolanku…”. To tylko fragment z internetowego poradnika językowego dla tych, którzy nie chcąc nikogo urazić, szukają najbardziej neutralnych płciowo form językowych. Łatwo nie jest. Rodzaj postpłciowy to tylko jedna z opcji, jest ich więcej, o wiele dziwaczniejszych, niektóre zupełnie nieintuicyjne, które trzeba po prostu wykuć na pamięć i bardzo uważać, żeby się nie pomylić w odmianie. Jak np. „formy zmieszane z elementami postpłciowego”, w których zaimki to „onu/jegie”. Można odnieść wrażenie, że to trollowanie języka i testowanie, w którym momencie „osobu chcącu uchodzić za postępowu” się podda i wróci do form może przestarzałych, ale przynajmniej zrozumiałych, narażając się na oskarżenie o brak wrażliwości na inność.