Sześćdziesiąt metrów łąki August Kowalczyk niemal przefrunął, być może pobił rekord świata na tym dystansie. Wykorzystał czas, w którym esesman przeładowywał broń – nie zdążył, Niemiec w niego wycelował, na szczęście chybił. Uciekinier dobiegł już do koryta Wisły. Tak zaczęła się trwająca kilka długich dni jego ucieczka zza drutów.
Czytaj więcej
Producenci alkoholi zalewają rynek reklamami wyrobów niezawierających procentów. W ten sposób budują świadomość marki, nie podpadając przy tym prawu o wychowaniu w trzeźwości. A czym skorupka za młodu nasiąknie...
Łucja to czy nie Łucja
Niedoszły ksiądz i przyszły aktor, grający m.in. w „Stawce większej niż życie”, „Janosiku” i „Chłopach”, do KL Auschwitz trafił w końcu 1940 r. i odtąd funkcjonował już nie jako August Kowalczyk, ale jako numer 6804. Miał wówczas 19 lat. Początkowo pracował przy rozbudowywaniu obozu, po czterech miesiącach skierowano go do pracy poza jego terenem, o czym marzył każdy więzień. Od razu udało mu się nawiązać kontakt z mieszkankami Oświęcimia – on informował o obozowych realiach, one przekazywały żywność i lekarstwa. Obie strony ryzykowały śmierć, do czasu udawało się jej uniknąć dzięki przekupionym niemieckim strażnikom, w końcu jeden z nich zadenuncjował Kowalczyka. Trafił do kompanii karnej Auschwitz II-Birkenau, w której przeżyć można było najwyżej kilkanaście dni.
10 czerwca 1942 r. kompania pracowała w Brzezince. Kilkudziesięciu więźniów wykorzystało zamieszanie spowodowane silnym deszczem i podjęło próbę ucieczki. Większość z nich Niemcy od razu schwytali, zastrzelili trzynastu, a na reszcie się wyżywali. Trzystu członków kompanii zagazowali. Augustowi Kowalczykowi udało się zmylić obławę, bo biegł nie poza miejsce pracy, jak wszyscy, ale wzdłuż niego, gdzie szukano najmniej intensywnie. Minąwszy Wisłę, doszedł do wioski, w której jednak nie miał co szukać pomocy – strzały z okolic obozu sprawiały, że chałupy zatrzaskiwały się na głucho.
– Pan z Oświęcimia? – zapytał go 13-letni chłopiec pasący krowy.