***
Nazwy geograficzne, imiona miejsc na Ziemi językoznawcy określają jako toponimy (gr.: topos – miejsce, onomastikós – związany z imieniem). – Polskie toponimy, po polsku brzmiące, przez Polaków ustalone, z Polską i z Polakami związane nazwy geograficzne, osiągają na świecie zaskakująco dużą liczebność i świadczą o globalnym zasięgu aktywności Polaków – przekonuje Fischbach. Nie jest pierwszym, który się tym zajął: w 1965 roku Bolesław Kuźmiński opublikował „Polskie nazwy na mapie świata". Obie pozycje są podobne: z pozoru stanowią encyklopedyczne zestawienie, pełne nazwisk, dat i współrzędnych, potwierdzenie rzetelnej kwerendy, ale notki o znaczących obiektach bywają rozbudowane z dodatkiem autorskiego komentarza. Czyta się je z wypiekami na twarzy i palcem na mapie.
– Przez wieki Polacy w poznawaniu i podboju świata uczestniczyli w sposób symboliczny i niezauważalny. Nieśmiało, na miarę możliwości, w nurt odkryć włączyli się dopiero na przełomie XVI i XVII stulecia. Utrata niepodległości pod koniec XVIII wieku, w XX wieku podbój Polski przez Niemcy i Związek Radziecki spowodowały wygnanie elit wojskowych, politycznych i naukowych, których przedstawiciele nadawali polskie nazwy. Szczególny wysyp następował po upadku kolejnych powstań, kiedy nasilały się represje zaborców, dlatego toponomastyka po polsku to także historia tragicznych emigracji, zesłań i wygnań, która odzwierciedla dzieje polskiego osadnictwa w Nowym Świecie – mówi Fischbach. – Wiąże się z polskimi podróżnikami, odkrywcami i badaczami, czasem ich matkami, żonami i narzeczonymi (szczyt Honoraty w Kamerunie, Stanisławy i Hanki w Pamirze, Góra Adyny w Australii); trasami wypraw żeglarzy. Najczęściej nadawane nazwy związane są z historią Polski i doniosłymi wydarzeniami, wykorzystują nazwiska bohaterów narodowych, twórców, uczonych i zdobywców. Niekiedy rodzime nazwy miast, aby na dalekich lądach znalazły się nie tylko Warszawa i Kraków, także Chojnice (Choynice) i ludzie byli bardziej u siebie.
Polacy zakładali swoje miasta. Szlachcic Nicefor Jaxa Czernichowski w XVII wieku został uwolniony z rosyjskiej niewoli i pracował w służbie carskiej. Gdy jeden z urzędników porwał mu siostrę, w odwecie go zabił i przed karą ukrył się w twierdzy nad Amurem, położonej na ziemiach spornych między Państwem Moskiewskim i Chinami. Samozwańczą osadę, o wymiarach 40x30 metrów, nazwał Jaxa i nawiązał – ponoć także po polsku – dyplomatyczną korespondencję z Pekinem. To wspomnienie z dalekiej historii, bliższa jest opowieść z 1945 roku, gdy po II wojnie światowej z Haren w Dolnej Saksonii Brytyjczycy wysiedlili niemieckich mieszkańców i stworzyli tam polską enklawę. Miasto nazwano Lwów, po sowieckich protestach przemianowano na Maczków (zdobyli je żołnierze 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka). Liczyło 30 tysięcy mieszkańców. Miało burmistrza, szkoły, straż pożarną, katolicką parafię, uniwersytet ludowy i takiż teatr. Ulice otrzymały nazwy: Armii Krajowej, Legionów, Jagiellońska, Lwowska, Łyczakowska, Wileńska, Aleje Ujazdowskie. Wydawano gazety „Dziennik" i „Defilada". W 1948 roku, gdy Polacy wybrali dalszą emigrację i opuścili Maczków, przywrócono nazwę Haren.
Polskich nazw pozostało wiele na dawnych terenach Rzeczypospolitej, które należą do Rosji, Litwy, Białorusi, Ukrainy. Na Syberii i Dalekim Wschodzie przyroda wciąż pamięta o podróżnikach i naukowcach, wśród nich zesłańcach po powstaniu styczniowym – Aleksandrze Czekanowskim, Benedykcie Dybowskim, Janie Czerskim – patronach gór, przełęczy, wodospadów, nawet wulkanu! Na Sachalinie istnieje Góra Piłsudskiego, która upamiętnia Bronisława, starszego brata Józefa, zesłanego tam w wieku 21 lat, pracującego jako nauczyciel, antropolog i etnograf. Ożenił się potem z Shinhinchou, krewną miejscowego wodza, która urodziła mu syna Sukez? i córkę Ky?.
Piłsudski wyprowadził się na Hokkaido, wrócił do Polski, utonął w Sekwanie w 1918 roku. Nazwę jego góry na Sachalinie nadały władze radzieckie pod koniec lat 40., gdy zamieniano naleciałości japońskie i – o dziwo – wybrano jej polskie brzmienie.
W międzywojniu Polska organizowała wyprawy badawcze na tereny arktyczne, w tym polarne wyspy Spitsbergen i Grenlandię, co przyniosło swojskie klimaty: Belweder, Ostrą Bramę, Wawel, Cytadelę, Barbakan. Na Spitsbergenie wciąż znajdują się lodowiec i góra geografa Henryka Arctowskiego, także Góra i Przełęcz Kopernika, Góra Curie-Skłodowskiej, Góry Piłsudskiego (tym razem Józefa), szczyt Ostra Brama. Po rozbudowie stacji badawczych w latach 70. przybyły kolejne nasze ślady: Zatoka Polskich Geodetów, wzgórze Dzwon Zygmunta, Lodowiec Matejki, Grań Chopina, Przylądek Boya (Żeleńskiego), Zatoka Bolka (dla upamiętnienie ornitologa Bolesława Jabłońskiego), Przylądek Miłosza. Swojskie nazwy nosi także pięć stacji badawczych, które z powodzeniem funkcjonują do dziś ku chwale rodzimej nauki i historii.