Watykan, Rosja, Chiny. W co naprawdę gra Franciszek

Franciszek spogląda na świat z odmiennej perspektywy niż jego poprzednicy pochodzący z Europy. Prowadzona przez niego geopolityka może nam się wydawać niezrozumiała, ale ma solidne podstawy.

Publikacja: 21.01.2022 10:00

Z punktu widzenia Watykanu Rosja bywa istotnym elementem budowania sojuszy w obronie chrześcijan na

Z punktu widzenia Watykanu Rosja bywa istotnym elementem budowania sojuszy w obronie chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Na zdjęciu Władimir Putin podczas audiencji u papieża Franciszka, listopad 2013 r.

Foto: AFP

Watykańska dyplomacja nie cieszy się ostatnio w Polsce dobrą sławą. Moskiewskie wypowiedzi arcybiskupa Paula Gallaghera, sekretarza ds. relacji z państwami Stolicy Apostolskiej, brzmiały, jakby wypowiadano je w rytm kremlowskiej propagandy, choć zgodne były z myśleniem geopolitycznym Watykanu. Dochodzi do tego pomijanie w oficjalnych wypowiedziach papieskich dramatycznej sytuacji i prześladowań na Białorusi, a nawet zupełne pominięcie geopolitycznych źródeł sytuacji na Ukrainie, o której papież w ostatnim bożonarodzeniowym Urbi et orbi wspomniał, modląc się o to, by „na Ukrainie nie poszerzały się nowotworowe przerzuty konfliktu". Wszystko to razem sprawia wrażenie, jakby Franciszek i Watykan prowadzili politykę prorosyjską, a przynajmniej traktowali Rosję odmiennie niż inne kraje. Jeśli zaś do tego dodać fakt, że Władimir Putin był jedynym politykiem, który mógł osobiście porozmawiać z papieżem w dniu jego urodzin, złożyć mu życzenia i przekazać prezent (portret Fiodora Dostojewskiego), to rzeczywiście pytanie o wymiar wschodni polityki papieskiej stanie przed nami z całą mocą.

Amerykańscy analitycy, a nawet pewna część hierarchów katolickich, kwestionują inny element papieskiej geopolityki, a mianowicie strategię wobec Chin. Tam, choć udało się ustalić z komunistycznymi władzami kilka kandydatur biskupich, niszczenie świątyń wciąż trwa, prześladowania wobec katolików nie zelżały, władze w Pekinie uniemożliwiają przekazywanie dzieciom wiary, a także przetrzymują w nieznanych miejscach kilku biskupów. Jednym słowem, polityka ustępstw niewiele dała. Zwracał na to ostatnio uwagę szwedzki sinolog prof. Fredrik Fällman, wzywając Stolicę Apostolską do otwartego mówienia o tym, co dzieje się w Chinach. „Kościół katolicki często komentuje sytuację w innych krajach. Jednak Watykan milczy na temat wielu niepokojących wydarzeń w Chinach – w tym o strukturalnych prześladowaniach religijnych, kwestii praw pracowniczych i łamaniu praw człowieka wobec Ujgurów. Wygląda na to, że urzędnicy Watykanu traktują Chiny inaczej niż inne kraje" – napisał w tekście dla „East Asia Forum".

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Franciszek sobie, kuria sobie

Naiwność czy strategia?

Skąd to milczenie? Dlaczego dyplomaci watykańscy prowadzą tego rodzaju politykę? Czy to naiwność oraz brak zrozumienia Rosji i Chin czy może długofalowa strategia, która ma budować wielobiegunowy świat i zabezpieczać prawa katolików w niechętnych im krajach? Odpowiedź nie jest prosta, choć zarzut naiwności można w zasadzie odrzucić. Papież Franciszek nieźle orientuje się w sytuacji prawosławia, Rosji i Ukrainy, i nawet jeśli na jego poglądy rzutuje fascynacja literaturą i teologią rosyjską, to ma on wielu przyjaciół i współpracowników związanych z Ukraińską Cerkwią Greckokatolicką. Ukraińska perspektywa, świadoma nie tylko imperialnych interesów Rosji, ale także uwikłania w nie Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, z pewnością nie jest obca zarówno papieżowi, jak i jego dyplomacji. Franciszek jest także – co wielokrotnie podkreślał – w stałym kontakcie z patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem, który z pewnością, tak jak jego współpracownicy, przekazuje mu zobiektywizowany obraz sytuacji w Cerkwi rosyjskiej, a także wiedzę o agresywnej polityce kościelnej prowadzonej przez Moskwę choćby w Afryce, gdzie ostatnio powołano niekanoniczne struktury. Jeśli więc papież prowadzi taką, a nie inną, politykę, to powód musi być inny niż niewiedza czy naiwność.

Nie inaczej jest z Chinami. Watykan ma pełne i, na ile jest to możliwe, dokładne informacje na temat tego, co dzieje się w tym kraju z katolikami, a także z innymi chrześcijanami. Międzywyznaniowa organizacja Open Doors w Światowym Indeksie Prześladowań za rok 2021 umieszcza Chiny na 17. miejscu wśród najgroźniejszych dla chrześcijan krajów, wskazując nie tylko na tradycyjne metody prześladowań, ale też na coraz ściślejszą inwigilację wirtualną, wymuszanie rozwodów, a także fizyczną przemoc.

„Tysiące kościołów zostało częściowo lub całkowicie zniszczonych, niektóre skonfiskowano w ramach kampanii, która dosięgła prawie każdy region kraju. Z kościołów usuwa się krzyże (...) Doniesienia mówią o tym, że obywatele otrzymują finansową gratyfikację od władz za wyjawienie informacji o chrześcijanach i innych mniejszościach" – można przeczytać w raporcie. Watykan ma także swoje informacje, przekazywane przez duchownych działających w podziemiu. Polityka ustępstw jest wobec Chin nieskuteczna. Wiadomo to już od pontyfikatu Benedykta XVI, ponieważ to właśnie on ją rozpoczął.

Jeśli nie naiwność i nie brak wiedzy, to co kieruje Watykanem? Ostrożność w potępieniach czy choćby ocenach polityki chińskiej czy rosyjskiej ma bardziej przyziemny wymiar. Ostre oceny, zrywanie kontaktów zawsze odbijają się na miejscowych chrześcijanach. To oni płacą cenę za niekiedy konieczne deklaracje, ich sytuacja jeszcze się pogarsza. Watykan nie ma broni, której mógłby użyć przeciwko Chinom, a i inne państwa nie sięgają po narzędzia gospodarcze czy polityczne, by bronić Ujgurów czy prześladowanych chrześcijan. W tej sytuacji ostra postawa miałaby znaczenie symboliczne, ale jej jedynym skutkiem byłoby ostrzejsze prześladowanie chrześcijan.

Rosja z perspektywy polityki watykańskiej bywa istotnym elementem budowania sojuszy w obronie chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Wpływy Moskwy, a nawet rosyjskiego prawosławia są tam istotne. Kreml pozostaje najtrudniejszym partnerem w dialogu ekumenicznym z prawosławiem. Jedność, a przynajmniej silne zbliżenie, której istotnym symbolem byłaby wizyta w Moskwie, pozostaje istotnym celem Franciszka. Między innymi dzięki ustępstwom i unikaniu pewnych tematów udało mu się to, co nie powiodło się jego poprzednikom – spotkanie z patriarchą Cyrylem. Droga, którą kroczy papież w sprawie Rosji, może wydawać się słuszna.

Wielobiegunowy świat

Nie jest to jednak jedyna możliwa odpowiedź. Franciszek nigdy nie ukrywał, że raczej odrzuca jednobiegunowy obraz świata, w którym dominującą rolę odgrywają Stany Zjednoczone. W jego miejsce papież proponuje obraz świata wielobiegunowego, w którym akceptowana jest różnorodność i odmienność. Świetnie ten wymiar myślenia o polityce widać w wywiadzie udzielonym przez papieża Dominique'owi Woltonowi. „Uprawianie polityki to akceptowanie istnienia napięcia, którego nie jesteśmy w stanie usunąć. Usuwanie go przez syntezę to niszczenie jakiejś części kosztem innej. Wyeliminować je można jedynie od góry, na wyższym poziomie, gdzie obie części dają z siebie to, co mają najlepszego, owocując czymś, co nie jest syntezą, ale wspólną drogą, wspólnym wędrowaniem. Weźmy na przykład globalizację. To abstrakcyjne słowo. Porównajmy to pojęcie do bryły geometrycznej: można postrzegać globalizację, będącą pewnym zjawiskiem politycznym, jako sferę, której każdy punkt jest równo odległy od środka. Wszystkie punkty są jednakowe; dominuje jednorodność. Jest oczywiste, że ten rodzaj globalizacji niszczy różnorodność. Można jednak również wyobrazić sobie ją jako wielościan, w którym wszystkie punkty się łączą, a zarazem każdy punkt, czy to ludy, czy osoba, zachowuje własną tożsamość. Uprawianie polityki to poszukiwanie tego napięcia między jednością a odrębnymi tożsamościami" – wskazywał papież.

Co miałoby to oznaczać w praktyce? Nową drogą polityki globalnej ma być głęboka współpraca wszystkich krajów, solidarność międzynarodowa. „Szefowie państw mogliby ze sobą rozmawiać, konfrontować opinie i uzgadniać strategię" – podkreślał Franciszek w książce „Świat jutra". „Wzajemna pomoc między krajami ostatecznie przynosi korzyści wszystkim. Kraj, który rozwija się w oparciu o swoje podwaliny kulturowe, jest skarbem dla całej ludzkości. Potrzebujemy budzić świadomość, że dziś albo wszyscy się ocalimy, albo nikt się nie ocali. Ubóstwo, degradacja, cierpienia jakiegoś obszaru Ziemi są milczącą pożywką dla problemów, które w końcu dotkną całej planety. Jeśli niepokoimy się wyginięciem niektórych gatunków, to powinniśmy zadręczać się myślą, że wszędzie są osoby i ludy, które nie rozwijają swojego potencjału i swego piękna z powodu ubóstwa lub innych ograniczeń strukturalnych. Ponieważ to doprowadza do zubożenia nas wszystkich" – uzupełniał tę wizję w encyklice „Fratelli tutti".

Brzmi to naiwnie, prawie jak utopia? Owszem, a sam Franciszek ma tego pełną świadomość. Otwarcie przyznał to w przemówieniu do przedstawicieli Fundacji Centesimus Annus, których przekonywał, że obowiązkiem chrześcijan jest przekraczanie „murów egoizmów i interesów osobistych oraz narodowych". – Może to wydawać się utopią, ale my wolimy wierzyć, że jest to marzenie możliwe do zrealizowania – stwierdził wówczas papież. Utopia, a może lepiej powiedzieć odważne marzenie jest bowiem człowiekowi potrzebne, by stawiać przed nim wielkie cele. „Jesteśmy wezwani do wspólnego marzenia. Nie możemy bać się marzyć i czynić to wspólnie, jako jedna ludzkość, jako towarzysze tej samej drogi, jako synowie i córki tej samej ziemi, która jest naszym wspólnym domem, wszyscy jesteśmy siostrami i braćmi" – pisał Franciszek w orędziu na Światowy Dzień Emigranta w 2021 roku. Ile z tego marzenia uda się zrealizować?

Cała teologia społeczna Franciszka jest utopią, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Szczególnie dobrze widać to w tekstach i dokumentach powstałych w trakcie pandemii Covid-19, która – jak podkreślał papież – stała się szansą i wyzwaniem dla świata. „Niektórzy na cierpienie w kryzysie reagują? wzruszeniem ramion. Mówią: »Cóż, Bóg stworzył świat w ten sposób; tak po prostu jest«. Ale taka odpowiedź? błędnie interpretuje Boże stworzenie jako statyczne, podczas gdy w rzeczywistości jest to dynamiczny proces. Świat jest zawsze tworzony. Paweł w swoim Liście do Rzymian mówi, że stworzenie jęczy i wzdycha w bólach rodzenia (por. Rz 8,22). Bóg chce nieustannie budować? świat wraz nami jako partnerami. Zaprasza nas do przyłączenia się? do Niego od samego początku, w czasach pokoju i w czasach kryzysu – od zawsze i na zawsze. To nie tak, że dostaliśmy zapakowaną? i zapieczętowaną? paczkę: »Proszę, oto macie świat«. W relacji z Księgi Rodzaju Bóg nakazuje Adamowi i Ewie, aby byli płodni. Ludzkość? została zobowiązana do zmiany, budowania i dominowania nad stworzeniem w pozytywnym sensie tworzenia – z niego i z nim. (...) po to, abyśmy mogli wyjść? z kryzysu jako lepsi ludzie" – wskazuje Franciszek w książce „Powróćmy do marzeń".

Tego rodzaju podejście wymusza jednak głęboką współpracę, a to oznacza rozmowę, dialog, debatę także z tymi, którzy są po innej stronie. To z tego wynika ogromne zaangażowanie w dialog z państwami arabskimi, a także z instytucjami islamskimi, ale też w rozmowy z krajami, którym obce są wartości zachodnie. „Dobre stosunki między Wschodem a Zachodem są bez wątpienia niezbędne dla obu stron. Nie wolno ich zaniedbywać, tak aby każdy mógł zostać ubogacony kulturą drugiej strony poprzez owocną wymianę i dialog. Zachód może odkryć na Wschodzie środki zaradcze na te choroby duchowe i religijne, które są spowodowane dominującym materializmem. A Wschód może znaleźć na Zachodzie wiele elementów, które mogą pomóc uwolnić go od słabości, podziału, konfliktu i upadku naukowego, technicznego i kulturowego. Ważne jest zwracanie uwagi na różnice religijne, kulturowe i historyczne, które są istotnym elementem kształtowania charakteru, kultury i cywilizacji Wschodu. Równie ważne jest umocnienie podstawowych praw człowieka, aby pomóc zapewnić godne życie wszystkim mężczyznom i kobietom Wschodu i Zachodu, unikając polityki podwójnych standardów" – pisał Franciszek w podpisanym wraz z Wielkim Imamem Al-Azhar Ahmadem Al-Tayyebem dokumencie o ludzkim braterstwie.

I choć słowa te wprost odnoszą się – na co wskazują podpisy sygnatariuszy – głównie do świata islamskiego, to zdania te mogą i powinny być odniesione także do relacji z państwami czy wręcz cywilizacjami Dalekiego Wschodu czy nawet do Rosji. W praktyce dyplomatycznej oznacza to jednak konieczność rozmów, które wymagają nieustannych gestów, a także pomijania pewnych tematów.

Czytaj więcej

Po co nam Boże Narodzenie

Wojna światowa w kawałkach

Strategia budowania świata wielowektorowego, utrzymywanie poprawnych relacji z większością potężnych graczy międzynarodowych, wynika z krytycznego podejścia do alternatywy – ładu neoliberalnego. Nie jest on tym, czego papież chce dla świata lub co uważa za wzór do naśladowania. Jego zdaniem to właśnie dominacja interesów ekonomicznych, skupienie na przemocy i czystej sile prowadzi świat w kierunku kolejnej wojny światowej.

„Uznając pozytywne kroki naszej nowoczesnej cywilizacji w dziedzinie nauki, techniki, medycyny, przemysłu i opieki społecznej, szczególnie w krajach rozwiniętych, pragniemy podkreślić, że obok tych wielkich i cennych osiągnięć historycznych, jakimi są w istocie, istnieje również zepsucie moralne, które wpływa na działania międzynarodowe, jak i osłabienie wartości duchowych i odpowiedzialności. (...) Historia pokazuje, że ekstremizm religijny, ekstremizm narodowy, a także nietolerancja wytworzyły na świecie, czy to na Wschodzie, czy też na Zachodzie, to, co można by nazwać oznakami »trzeciej wojny światowej w kawałkach«. W niektórych częściach świata i w różnych tragicznych okolicznościach znaki te zaczęły być boleśnie widoczne, podobnie jak w sytuacjach, gdy nieznana jest dokładna liczba ofiar, wdów i sierot. Widzimy ponadto, że są inne regiony przygotowujące się, by stać się teatrami nowych konfliktów, gdzie rodzą się ogniska napięć i gdzie gromadzona jest broń i amunicja, a wszystko to w sytuacji światowej zdominowanej niepewnością, rozczarowaniem, obawami o przyszłość i kontrolowanej przez krótkowzroczne interesy gospodarcze. Stwierdzamy również, że poważne kryzysy polityczne, sytuacje niesprawiedliwości i brak uczciwego podziału zasobów naturalnych, z których korzysta jedynie bogata mniejszość, ze szkodą dla większości mieszkańców Ziemi – wytworzyły i nadal stwarzają dużą liczbę osób ubogich, chorych i umierających. Prowadzi to do katastrofalnych sytuacji kryzysowych, których ofiarą padły różne kraje, pomimo charakteryzujących te państwa zasobów naturalnych i zaradności ludzi młodych" – pisał papież we wspólnej deklaracji z imamem Al-Azhar. Podobne refleksje znajdziemy także we „Fratelli tutti".

Powyższy fragment uświadamia także, że geopolityka Franciszka uprawiana jest z perspektywy „peryferiów", a nie centrum. „Ci, którzy dążą do ustanowienia pokoju w danym społeczeństwie, nie mogą zapominać, że nierówności i brak integralnego rozwoju ludzkiego nie pozwalają na zrodzenie się pokoju. W rzeczywistości bez równych szans różne formy agresji i wojny znajdą żyzną glebę, która wcześniej czy później doprowadzi do wybuchu. Gdy społeczność – lokalna, krajowa czy światowa – pozostawia na peryferiach część siebie, nie będzie programów politycznych ani sił porządkowych czy bezpieczeństwa, które mogłyby w sposób nieograniczony zapewnić spokój. Jeśli zaś chodzi o zaczynanie od nowa, to zawsze trzeba wychodzić od najmniejszych" – pisał papież we „Fratelli tutti".

I choć można uznać, że takie myślenie ma swoje źródła w ideologii czy w latynoskich korzeniach papieskich, to trudno nie dostrzec, że ma ono całkiem istotny wymiar polityczny. Kryzys migracyjny związany jest także z upadkiem kolejnych peryferyjnych państw, z głęboką niesprawiedliwością w podziale dóbr między poszczególnymi krajami czy wreszcie z faktem, że Zachód – co papież wytykał wielokrotnie, choćby w orędziach na Światowy Dzień Pokoju – nie tylko przygląda się wojnom w odległych krajach, ale także czerpie z nich zyski, sprzedając tam broń.

Diagnoza ta skłania papieża do tego, by szukać rozwiązań w dialogu, ale też by rozwiązywać problemy, które mogą się nam, Europejczykom, wydawać odległe. A do tego potrzebne są poprawne, a przynajmniej jakiekolwiek relacje z krajami, których wpływy w pewnych regionach są zdecydowanie większe niż europejskie, a nawet amerykańskie. Tak było choćby w Sudanie Południowym, gdzie – także dzięki dyplomacji i wpływom Chin – to właśnie papieska pielgrzymka Franciszka doprowadziła do pojednania zwaśnionych stronnictw politycznych i osiągnięcia pokoju. Warto o tym pamiętać, gdy myśli się o geopolityce Franciszka.

Czytaj więcej

Narodowe pogaństwo zamiast chrześcijaństwa

Watykańska dyplomacja nie cieszy się ostatnio w Polsce dobrą sławą. Moskiewskie wypowiedzi arcybiskupa Paula Gallaghera, sekretarza ds. relacji z państwami Stolicy Apostolskiej, brzmiały, jakby wypowiadano je w rytm kremlowskiej propagandy, choć zgodne były z myśleniem geopolitycznym Watykanu. Dochodzi do tego pomijanie w oficjalnych wypowiedziach papieskich dramatycznej sytuacji i prześladowań na Białorusi, a nawet zupełne pominięcie geopolitycznych źródeł sytuacji na Ukrainie, o której papież w ostatnim bożonarodzeniowym Urbi et orbi wspomniał, modląc się o to, by „na Ukrainie nie poszerzały się nowotworowe przerzuty konfliktu". Wszystko to razem sprawia wrażenie, jakby Franciszek i Watykan prowadzili politykę prorosyjską, a przynajmniej traktowali Rosję odmiennie niż inne kraje. Jeśli zaś do tego dodać fakt, że Władimir Putin był jedynym politykiem, który mógł osobiście porozmawiać z papieżem w dniu jego urodzin, złożyć mu życzenia i przekazać prezent (portret Fiodora Dostojewskiego), to rzeczywiście pytanie o wymiar wschodni polityki papieskiej stanie przed nami z całą mocą.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi