Nieludzkie języki zwierząt

W toku wielu eksperymentów zwierzętom zadaje się ból. Badania nad warunkowaniem są często szczególnie okrutne i obejmują praktyki, takie jak wstrzymywanie pokarmu bądź stosowanie wstrząsów elektrycznych.

Publikacja: 31.12.2021 06:00

Gorylica Koko i psycholożka Francine Patterson z Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii, 1972 rok. Gory

Gorylica Koko i psycholożka Francine Patterson z Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii, 1972 rok. Gorylica nauczyła się używać ponad tysiąca znaków gorylego języka migowego. Lubiła żartować, a czasem kłamać. Zasłynęła również tym, że miała kotka i opłakiwała go, gdy umarł

Foto: Getty Images

Gua urodziła się na Kubie w 1930 roku. Luella i Winthrop Kelloggowie, małżeństwo psychologów, wzięli ją do siebie do domu, gdy liczyła siedem i pół miesiąca. Planowali wychowy­wać ją razem ze swoim synem Donaldem, który miał wtedy dziesięć miesięcy. Winthrop Kellogg interesował się psycho­logią porównawczą naczelnych – Kelloggowie przeprowadzili się na Florydę i rozpoczęli współpracę z psychologiem i pry­matologiem Robertem Yerkesem z centrum badań nad na­czelnymi Yerkes Primate Center. Gua została przekazana do centrum wraz ze swoimi rodzicami na początku 1931 roku, a wkrótce potem zamieszkała z rodziną Kelloggów. Wyko­rzystali ją oni w nowego rodzaju eksperymencie – chcieli nauczyć ją mówienia ludzkim językiem. Badanie miało rozstrzygnąć, czy używanie języka jest kwestią natury, czy kultury. Mimo że Gua pod wieloma względami szybko się uczyła i nawet przewyższała Donalda w wielu praktycznych zadaniach, nie nabyła umiejętności posługiwania się ludz­kimi słowami, a kiedy Donald zaczął naśladować wydawane przez nią dźwięki, Kelloggowie zakończyli eksperyment. Gua, która miała wtedy szesnaście miesięcy, została zabrana z powrotem do Yerkes Primate Center w celu dalszych badań i zmarła tam na zapalenie płuc niecały rok później. Podob­ny eksperyment przeprowadzili naukowcy Keith i Cathe­rine Hayes, którzy wzięli do swojego domu szympansicę Viki i poddali ją intensywnej terapii mowy, polegającej na ręcznym poruszaniu jej dolną szczęką, tak aby nauczyła się wymowy czterech angielskich słów: „mama", „papa", „up" i „cup".

Ponieważ Gua, Viki oraz szympansy biorące udział w in­nych eksperymentach – podobne doświadczenia przeprowa­dzano także w laboratoriach – nie nauczyły się mówić, przy­jęto, że pozaludzkie naczelne albo nie posiadają zdolności poznawczych koniecznych do nauki mowy, albo są do tego niezdolne fizycznie, wobec czego eksperymenty zaprojekto­wano inaczej: zamiast mowy zaczęto je uczyć języka migowe­go. Technika ta okazała się bardziej skuteczna. Szympansica Washoe urodziła się na wolności i została odebrana rodzicom przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych – początkowo miała być wykorzystywana w eksperymentach kosmicznych. Beatrix i Alex Gardner wzięli ją do swojego domu i wycho­wali jak ludzkie dziecko. Ubierali ją w ludzkie ubrania, jedli z nią przy wspólnym stole, zabierali ją na przejażdżki sa­mochodem i na plac zabaw. Washoe miała książki, zabawki i własną szczoteczkę do zębów. Wkrótce umiała już używać znaków języka migowego, zarówno tych, których nauczono ją bezpośrednio, jak i takich, co do których nie dostała bez­pośredniego instruktażu – uczyła się też, obserwując ludzi. Ponadto zaczęła wymyślać własne znaki: gdy na przykład zobaczyła łabędzia, połączyła znaki oznaczające wodę i ptaka. Umiała też klasyfikować rzeczowniki i budować proste zdania. Kiedy miała pięć lat, Gardnerowie zakończyli eksperyment i przenieśli ją do Instytutu Badań nad Naczelnymi Uniwersy­tetu Oklahomy, gdzie przebywała aż do śmierci w 2007 roku. Podczas pobytu w Instytucie Washoe nauczyła się używać około 350 różnych znaków, które służyły jej także do ko­munikowania własnych myśli i emocji. Rozpoznawała siebie w lustrze i wykazywała samoświadomość, jak również empatię wobec innych. Kiedy do pracy z nią przychodzili nowi studenci, zwalniała tempo migania, żeby mogli ją lepiej rozumieć.

Szympansy nie były jedynymi naczelnymi wykorzystywa­nymi w tego rodzaju eksperymentach. Gorylica Koko, która przyszła na świat w ogrodzie zoologicznym w San Francisco, nauczyła się używać ponad tysiąca znaków gorylego języka migowego (wersji amerykańskiego języka migowego dostoso­wanej do rąk goryla). Psycholożka Francine Patterson, która nauczyła ją migać, w swoich pracach podaje, że Koko rozumie również ponad dwa tysiące ludzkich słów. Koko opowiada o swoim samopoczuciu emocjonalnym i wspomnieniach, czym dowodzi, że posiada pamięć epizodyczną i tożsamość narracyjną; lubi żartować, a czasem kłamie. Zasłynęła również tym, że miała kotka i opłakiwała go, gdy umarł.

Czytaj więcej

Życie pisane na czysto

Język cechą nie tylko ludzi?

Należący do gatunku bonobo szympans Kanzi, który urodził się w podlegającej Uniwersytetowi Emory'ego sta­cji badawczej imienia Roberta Yerkesa, nauczył się migać, oglądając filmy, w których występowała Koko, co jego trener uświadomił sobie, gdy zobaczył, jak Kanzi miga z antropo­logiem. Kanziego nauczono używać leksygramów, czyli symboli wybieranych z klawiatury, używanych w sztucznym języku naczelnych – yerkish. Zaobserwowano też, że czasem wypowiada on ludzkie słowa. Kanzi lubi jeść omlety i grać w „Pac-Mana", dobrze radzi sobie także z konstruowaniem narzędzi.

Pozaludzkie naczelne z powodzeniem nauczono gramatyki również w innych eksperymentach językowych. Szympansica Sarah, która urodziła się w Afryce, została na­uczona analizowania i układania ciągów elementów według reguł prostej gramatyki. Wraz z trzema innymi szympansami nauczyła się też korzystać z tablicy z plastikowymi symbolami do analizowania wyrażeń składniowych, w tym konstrukcji typu „if-then-else".

W eksperymentach językowych tego rodzaju „język" ozna­cza język ludzi, a zwierzęta pozaludzkie wykorzystywane są jako obiekty badań służące zdobyciu wiedzy o nim. Tymczasem niedawne badania w dziedzinie biologii i etologii wskazują, że wiele gatunków zwierząt pozaludzkich posiada złożone i zróżnicowane, specyficzne dla siebie sposoby komunikowa­nia się z członkami własnego, jak i innych gatunków. Badania te skłaniają nas, by ponownie przyjrzeć się zdolnościom po­znawczym, społecznym i językowym innych zwierząt i zre­widować nasze rozumienie, czym jest język. (...)

Jeśli chcemy adekwatnie badać języki zwierząt pozaludz­kich i rozwijać nieantropocentryczne spojrzenie na język, nie możemy już dłużej postrzegać go jako przymiotu wyłącznie ludzkiego. Propozycja Wittgensteina, aby język rozumieć jako gry językowe, stanowi dobry punkt wyjścia dla myśle­nia o językach pozaludzkich i międzygatunkowych, a tak­że do badania języka w kontekście międzygatunkowym. Wittgenstein dowodzi, że ze względu na sposób działania języka oraz jego powiązanie z praktykami społecznymi nie jest możliwe podanie ani uniwersalnej definicji całości języka, ani ustalonych definicji poszczególnych pojęć. W za­mian powinniśmy badać znaczenie różnych gier językowych, przyglądając się, jak i gdzie są one używane. Taka metoda badania języka pozwoli nam dostrzec językową sprawczość zwierząt pozaludzkich i zwrócić uwagę na to, w jaki sposób współtworzą one znaczenia w relacjach z członkami własne­go gatunku oraz w kontakcie z innymi gatunkami, w tym ludźmi. Dostępne nam ludzkie pojęcia możemy wykorzy­stać jako wskazówki pomocne w zrozumieniu znaczenia poszczególnych praktyk i wyjaśnianiu relacji pomiędzy ludzkimi, pozaludzkimi i międzygatunkowymi grami językowymi, nie rozstrzygając przy tym z góry, co może pełnić funkcję języka u innych zwierząt. (...)

Choć w swoich pismach myśliciele i filozofowie od nie­pamiętnych czasów snuli rozważania na temat zachowań zwierząt pozaludzkich i zwierzęcych umysłów – bądź braku takowych – dopiero pod koniec XIX wieku, kiedy to Darwin podjął te zagadnienia, nauka tak naprawdę zainteresowała się procesami poznawczymi zwierząt. Darwin zwracał uwa­gę na różnego typu ciągłości między gatunkami i postrzegał różnice między umysłami zwierząt ludzkich a umysłami innych zwierząt jako różnice stopnia, a nie rodzaju. Jego podejście do poznania zwierzęcego było anegdotyczne, opie­rało się na poczynionych przez niego osobiście obserwacjach oraz zasłyszanych opowieściach na temat zachowań zwierząt pozaludzkich, w związku z czym krytykowano je jako nie­naukowe. Aby uchronić się przed takimi zarzutami i udosko­nalić badania nad zwierzęcym poznaniem, psychologowie Edward Thorndike i Iwan Pawłow przenieśli swoje dociekania do laboratoriów, gdzie reakcje zwierząt pozaludzkich na bodź­ce mogli badać w powtarzalnych eksperymentach. W ten sposób pierwszy z nich prowadził badania nad warunkowaniem instrumentalnym, a drugi – nad warunkowaniem klasycznym. Swoje eksperymenty obmyślali, pozostając pod silnym wpły­wem behawioryzmu, co znalazło odzwierciedlenie zarówno w stawianych pytaniach badawczych, jak i w stosowanych metodach, a przeprowadzane przez nich w tym duchu badania wyznaczyły standard dla większości studiów nad zachowa­niem zwierząt aż do lat 60. XX wieku.

Zwierzęce umysły jak czarne skrzynki

Behawioryzm to filozo­fia leżąca u podstaw nauki o zachowaniu, która wykorzystuje metody nauk przyrodniczych i skupia się na funkcjonalnych powiązaniach między działaniem a środowiskiem, stawia­jąc sobie za cel przewidywanie i kontrolowanie zachowania. W behawioryzmie umysły zwierząt ludzkich i pozaludzkich są traktowane niczym czarne skrzynki, których zawartość nie jest istotna; wartość naukową mają tu tylko możliwe do zmierzenia zewnętrzne reakcje – przyjmuje się wręcz, że należy unikać subiektywnych opisów zachowań bądź ich interpreta­cji. W latach 60. XX wieku nastąpiła rewolucja poznawcza w badaniu ludzkich umysłów, która wpłynęła również na myślenie o umysłach innych zwierząt. Badania nad umysłami zwierząt objęły także procesy umysłowe, których nie można bezpośrednio zaobserwować, a przy tym zwierzęta postrzega­no coraz częściej jako aktorów wykazujących pewien poziom złożoności poznawczej. Do zapoczątkowania tego procesu przyczynił się również rozwój etologii i psychologii zwierząt jako dyscyplin naukowych. Jednak metody stosowane przez Thorndike'a i Pawłowa nadal były – i do dziś pozostają – szero­ko stosowane w badaniach przeprowadzanych na zwierzętach, a postrzeganie zwierzęcych umysłów jako czarnych skrzynek wciąż znajduje odzwierciedlenie w obieranych przez naukow­ców metodach i celach badawczych.

Czytaj więcej

Dużo dobrego czytania. Podsumowanie 2021 roku w literaturze

Mówienie czy sztuczki w zamian za nagrodę

Wybrane metody badań i postawione pytania badawcze mają ogromny wpływ na otrzymywane wyniki. Rezultaty badań mogą umacniać antropocentryzm i stereotypowe poglądy na temat zwierząt pozaludzkich i ich umiejętności posługiwania się językiem. Przykład takiej sytuacji stanowił Projekt Nim. Po eksperymencie z Washoe psycholog beha­wioralny Herbert Terrace postanowił zbadać, czy szympansy są w stanie nauczyć się używania gramatyki, a dokładniej – czy posiadają wrodzone zdolności gramatyczne. Projekt został zainspirowany pracami językoznawcy i filozofa No­ama Chomsky'ego, który twierdził, że używanie języka jest u ludzi wrodzone, a ów zasób przekazywanej genetycznie wiedzy lingwistycznej określił mianem „gramatyki uniwer­salnej". Według Chomsky'ego tylko ludzie mieliby być zdolni posługiwać się językiem. W eksperymencie zaprojektowanym przez Terrace'a szympans imieniem Nim Chimpsky był wychowywany w ludzkiej rodzinie zastępczej i nauczono go języka migowego. W procesie jego edukacji dużą wagę przywiązywano do zdań, gramatyki i struktur językowych. Chociaż Nim potrafił używać około 125 znaków i wykorzy­stywać je do budowy prostych zdań, Terrace był zdania, że szympans nabył te umiejętności na drodze warunkowania instrumentalnego i nie miał wglądu w to, co owe znaki sobą reprezentują. Innymi słowy, nie nauczył się on ich znaczenia, a jedynie wykonywał sztuczkę w zamian za otrzymywaną nagrodę. Odzwierciedlało to jednak po prostu sposób, w jaki eksperyment został zorganizowany i w jaki Nima nauczono migania; nie dano mu możliwości, by zachowywał się inaczej.

Należy również zwrócić uwagę na ogólne problemy z bada­niem poznania i języka zwierząt pozaludzkich w eksperymen­tach laboratoryjnych, w których zwierzęta traktuje się bar­dziej jak obiekty badań niż jak podmioty będące partnerami komunikacji. Zwierzęta pozaludzkie w laboratoriach są trzy­mane w niewoli, często w odosobnieniu, co jest problematycz­ne pod względem moralnym. Nie wyraziły one zgody na udział w badaniach, a większość z nich nie wyjdzie z pracowni żywa. W toku wielu eksperymentów zwierzętom zadaje się ból – ba­dania nad warunkowaniem są często szczególnie okrutne i obejmują praktyki, takie jak wstrzymywanie pokarmu bądź stosowanie wstrząsów elektrycznych – a do tego zwierzęta laboratoryjne zwykle cierpią z powodu stresu, samotności, problemów emocjonalnych i zaburzeń zachowania. Prowadzi to również do problemów natury naukowej. Warunki, w ja­kich żyją zwierzęta, mają bowiem wpływ na wyniki badań. Na przykład trzymanie zwierząt społecznych w samotności lub zwierząt latających w klatkach może wpłynąć na ich zdol­ność rozwiązywania problemów. Ostatnie badania dowodzą, że gołębie podejmują trafniejsze decyzje, gdy umożliwia się im przebywanie w grupie, tymczasem zazwyczaj dla celów badawczych są one przetrzymywane w odosobnieniu.

W opisanych powyżej eksperymentach językowych na za­chowanie zwierząt pozaludzkich wpływ miał fakt, że trzymane były w niewoli, a także brak interakcji społecznych z członkami własnego gatunku. Należy wziąć również pod uwagę, że w ba­daniach tych język jest niezmiennie utożsamiany z językiem ludzkim, a tymczasem twierdzi się, że otrzymywane w nich wyniki dostarczają wiedzy na temat zdolności zwierząt poza­ludzkich wykorzystywanych w owych eksperymentach. Badanie zdolności mówienia, migania lub rozumienia ludzkiego języka u innych zwierząt może rzecz jasna dostarczyć nam informacji na temat ich sposobów uczenia się, zdolności naśladownictwa, pamięci, emocji czy dostrajania się do ludzi. Francine Patterson podkreśla na przykład głębię porozumienia pomiędzy sobą a Koko i opisuje te wzajemne interakcje jako bogate i złożone, przy czym pomost między ich światami czasami tworzony był przez ludzkie słowa, a czasami przez mowę ciała. Badaczka podkreśla także znaczenie kontaktu wzrokowego. Niemniej badania te nie mówią nam zbyt wiele o specyficznych dla da­nego gatunku umiejętnościach językowych zwierząt. Kiedy na przykład szympansy oraz bonobo komunikują się w obrębie własnego gatunku, wykorzystują ogrom różnorodnych gestów i wokalizacji, z których wielu jeszcze szczegółowo nie rozumie­my. Ponadto badania nad źródłami ludzkiego języka prowadzo­ne z wykorzystaniem naczelnych, delfinów, papug, psów i innych zwierząt pozaludzkich mają często charakter antropocentryczny, ponieważ w ich założeniach przyjmuje się, że ludzie znajdują się o krok dalej na skali ewolucji, podczas gdy w rzeczywisto­ści ludzkie i pozaludzkie naczelne mają wspólnych przodków, a inne zwierzęta pozaludzkie przystosowały się do swoich róż­norodnych środowisk na rozmaite inteligentne sposoby.

Czytaj więcej

Najwyższy czas na zbiory

Wykluczenie zwierząt pozaludzkich

Kolejny problem z badaniami, prócz tego, że zakorze­nione są w błędnym poglądzie na zwierzęta i ich zdolności językowe, polega na ich osadzeniu w problematycznie wą­skim pojmowaniu języka. Koncepcja uniwersalnej struktury językowej jako występującej wyłącznie u ludzkich zwierząt jest częścią tradycji, w której ludzki język postrzegany jest jako jedyny język i w której jednocześnie uważa się go za po­wiązany z prawdą. W tradycji humanizmu ludzki język wyznacza jednocześnie linię wyraźnego podzia­łu – a zarazem stanowi owego podziału wyraz – pomiędzy ludźmi a zwierzętami pozaludzkimi. Podejście takie zakłada specyficzny pogląd na język, głoszący, że wyraża on określone, obiektywne znaczenia, które tylko człowiek zdolny jest po­jąć. Taka definicja języka wiąże się z wykluczeniem zwierząt pozaludzkich na dwa sposoby: humanistyczny pogląd na język odrzuca z góry ich języki i sposoby ekspresji, ponieważ język jest w nim wprost zdefiniowany jako język ludzki; ponadto inne zwierzęta zostają w nim wykluczone również dlatego, że język jest postrzegany jako wyrażający określone, obiek­tywne znaczenia, które są przedstawiane jako uniwersalnie prawdziwe – choć w rzeczywistości pozostają zakorzenione w ludzkim języku – w związku z czym wiele aspektów języka innych zwierząt postrzeganych będzie jako odchylenia lub będą one uznane za mniej wartościowe. 

Eva Meijer

Filozofka i pisarka. Napisała kilkanaście książek, m.in. „Dom ptaków" (2020) oraz „Języki zwierząt" (2021). Pracuje na Uniwersytecie Amsterdamskim. Jest też artystką plastyczką, autorką tekstów piosenek, a zarazem ich wykonawczynią.

Fragment książki Evy Meijer „Zwierzęta mówią. W stronę demokracji międzygatunkowej",przeł. Aleksandra Małecka, Miłosz Biedrzycki, która ukazała się w grudniu nakładem Wydawnictwa Drzazgi, Okoniny 2021

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Gua urodziła się na Kubie w 1930 roku. Luella i Winthrop Kelloggowie, małżeństwo psychologów, wzięli ją do siebie do domu, gdy liczyła siedem i pół miesiąca. Planowali wychowy­wać ją razem ze swoim synem Donaldem, który miał wtedy dziesięć miesięcy. Winthrop Kellogg interesował się psycho­logią porównawczą naczelnych – Kelloggowie przeprowadzili się na Florydę i rozpoczęli współpracę z psychologiem i pry­matologiem Robertem Yerkesem z centrum badań nad na­czelnymi Yerkes Primate Center. Gua została przekazana do centrum wraz ze swoimi rodzicami na początku 1931 roku, a wkrótce potem zamieszkała z rodziną Kelloggów. Wyko­rzystali ją oni w nowego rodzaju eksperymencie – chcieli nauczyć ją mówienia ludzkim językiem. Badanie miało rozstrzygnąć, czy używanie języka jest kwestią natury, czy kultury. Mimo że Gua pod wieloma względami szybko się uczyła i nawet przewyższała Donalda w wielu praktycznych zadaniach, nie nabyła umiejętności posługiwania się ludz­kimi słowami, a kiedy Donald zaczął naśladować wydawane przez nią dźwięki, Kelloggowie zakończyli eksperyment. Gua, która miała wtedy szesnaście miesięcy, została zabrana z powrotem do Yerkes Primate Center w celu dalszych badań i zmarła tam na zapalenie płuc niecały rok później. Podob­ny eksperyment przeprowadzili naukowcy Keith i Cathe­rine Hayes, którzy wzięli do swojego domu szympansicę Viki i poddali ją intensywnej terapii mowy, polegającej na ręcznym poruszaniu jej dolną szczęką, tak aby nauczyła się wymowy czterech angielskich słów: „mama", „papa", „up" i „cup".

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi