Cesarzowa mało dbała o swój wygląd, ale na cele reprezentacyjne nie skąpiła funduszy. Dlatego pewnie przyjęłaby ze zrozumieniem, że obchody 300. rocznicy jej urodzin zaczęły się w marcu i potrwają prawie do końca listopada.
Jubilatka zawsze miała dobrą prasę. Już za życia uchodziła za odnowicielkę zmurszałej monarchii. Dwa wieki później Maria Teresa okazała się postacią kluczową dla austriackiej racji stanu. Zwłaszcza gdy wyszło na jaw, że nad Dunajem budowanie tożsamości narodu na wartościach republikańskich idzie jak po grudzie. Zwyciężyła, jak zwykle, hipokryzja. Żyjących Habsburgów zmuszono do emigracji, natomiast ich przodków zaprzęgnięto do rydwanu bieżącej polityki historycznej. Nieprzypadkowo prezydenci Austrii rezydują w dawnych apartamentach cesarzowej w Hofburgu. Największe partie zgodnie podzieliły się dziedzictwem epoki terezjańskiej. Chadecy odwoływali się do konserwatyzmu i religijności Matki Narodu. Socjaliści widzieli w niej przede wszystkim modernizatorkę i obrończynię ubogich.
Marię Teresę wykorzystano też, by odciąć się od przegranych i skompromitowanych Niemców. Była wszak zdeklarowanym wrogiem „prusactwa" i politycznego cynizmu uosabianego przez Fryderyka Wielkiego (którego, jak wiadomo, wielbił Hitler). Konflikt Wiednia z Berlinem przedstawiano w kategoriach manichejskich jako starcie sił dobra i zła. Mniej chętnie przypominano, że cesarzowa przestawiła wektory polityki zagranicznej państwa. Za jej długiego, 40-letniego panowania Austria zaczęła wycofywać się z rywalizacji na Zachodzie, ograniczając swe ambicje do obszaru środkowej Europy. Odtąd przeznaczeniem Habsburgów stało się sterowanie niemiecko-słowiańsko-żydowsko-węgierskim (o pomniejszych nacjach nie wspominając) Titanikiem. Szczęście im sprzyjało. Monarchia poszła na dno dopiero w 1918 roku, i to w doborowym towarzystwie.
Amazonka w gorsecie
W wiedeńskim gabinecie figur woskowych Madame Tussaud Maria Teresa jest rokokową kokietką. Projektant plakatu reklamującego jubileuszowe wystawy też postawił na młodość i wdzięk. Wykorzystał pastelowy portret pędzla Liotarda: 26-letniej władczyni jest bardzo do twarzy w sukni z futrzanym szalem. Wygląda na zrelaksowaną, może nawet lekko się uśmiecha. Trochę kłóci się to z utrwalonym w tradycji wizerunkiem ociężałej matrony w żałobie, lecz z pewnością trafia do współczesnej wrażliwości. I dobrze robi na frekwencję.
Jubilatka urodziła się i umarła w Hofburgu, lecz jeśli gdzieś straszy jej duch, to w Schönbrunn. Ten habsburski Wersal okazał się najtrwalszą pamiątką jej panowania. Maria Teresa osobiście zajmowała się urządzaniem wnętrz. Dziwna rzecz: kobieta, która tylko raz w życiu na krótko opuściła własne państwo, uwielbiała egzotykę, przede wszystkim w azjatyckim wydaniu. Pamiątką tej pasji jest chociażby chiński gabinet, w którym potajemnie konferowała z kanclerzem Kaunitzem, czy indyjsko-perskie kolaże w milionowym pokoju, nazwanym tak od sumy wydanej na jego wystrój.