Angielski poeta John Donne uważał, że żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułamek kontynentu, część lądu. Istotnie człowiek jest zwierzęciem stadnym, najlepiej funkcjonującym w otoczeniu innych. Jednak życie w grupie to życie w zorganizowanej strukturze, jaką pierwotnie były plemiona, a dziś jest państwo. Taka struktura z jednej strony daje wolność, z drugiej ją ogranicza. Ideałem wydaje się stan, w którym człowiek zaspokajający swoje potrzeby społeczne zachowuje maksimum wolności. Podobny barometr przyjął w swoich rozważaniach Monteskiusz, przekonując, że gwarancja wolności obywateli stanowi o jakości państwa.
Oczywiste jest, że władza zawsze w jakimś stopniu ogranicza wolność jednostki. Wszyscy przecież nie mogą wejść w jednym momencie do tej samej rzeki, zatem chętnych muszą obowiązywać jakieś reguły, choć mimo tych ograniczeń jest ona dostępna dla wszystkich. Sprawowanie władzy stwarza jednak pokusę, by kąpiel w niej uczynić udziałem wybranych. Elitarność w grupie wszak jest wielką atrakcją. Aby ta pokusa się ziściła, trzeba od siebie uzależnić pozostałych. Dlatego w każdym systemie, w którym władza może sobie na zbyt dużo pozwolić, wolność jest zagrożona. Zagrożenie to istnieje zarówno wtedy, gdy ktoś dąży do władzy jako wartości samej w sobie, jak i wówczas, gdy uważa, że chce ją sprawować dla dobra obywateli, ale zakłada, że jego pojęcie dobra jest jedynie słusznym. Osiągnięcie takiego subiektywnego dobra nie może być jednak celem nadrzędnym w stosunku do ustalonych w umowie społecznej reguł sprawowania władzy. Gdy rządzący uznają, że cel uświęca środki, stanowią zagrożenie dla wolności.
Idea wiecznie żywa
Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie – przestrzegał John Emerich Edward Dalberg-Acton. Stąd systemy demokratyczne uważa się za gwarantujące wolność skuteczniej niż rządy absolutne. To przede wszystkim dlatego, że właściwością współczesnej demokracji jest trójpodział władzy. Modelowo miał on gwarantować, że wzajemna kontrola pozwoli zachować równowagę. Monteskiusz swoją ideę uzasadniał następująco:
„Kiedy w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą, nie ma wolności, ponieważ można się lękać, aby ten sam monarcha albo ten sam senat nie stanowił tyrańskich praw, które będzie tyrańsko wykonywał. Nie ma również wolności, jeśli władza sądowa nie jest oddzielona od władzy prawodawczej i wykonawczej. Gdyby była połączona z władzą prawodawczą, władza nad życiem i wolnością obywateli byłaby dowolną, sędzia bowiem byłby prawodawcą. Gdyby była połączona z władzą wykonawczą, sędzia mógłby mieć siłę ciemiężyciela".
By wyeliminować niepożądane sytuacje, pomysłem Monteskiusza było takie usytuowanie poszczególnych władz, by były dla siebie nawzajem kontrolerami. Proponowaną stabilność można osiągnąć i utrzymać, gdy sprawujący władzę bezwzględnie szanują ideę jej podziału. By zaś sprawujący władzę nie mieli pokus naruszenia tej równowagi, idea wzajemnego rozdziału poszczególnych władz stała się nienaruszalnym fundamentem konstytucji we współczesnych demokracjach. Immanuel Kant tłumaczył, że człowiek jest wolny, jeżeli musi podporządkować się wyłącznie prawom, a nie osobie. Stąd ustanowione reguły powinny być nienaruszalne nawet w sytuacji, gdy sprawujący demokratyczną władzę dysponują taką większością, by tę równowagę, nawet demokratycznymi metodami, naruszyć. Ową konieczność nienaruszalności podstawowych zasad trafnie zobrazował Friedrich von Hayek, dzieląc prawo przy użyciu greckich pojęć na nomos i thesis. Nomos to prawo, na które składają się normy zasadnicze i ponadczasowe, uniezależnione od potrzeby chwili. To one są gwarantami porządku i ładu społecznego, zabezpieczając wolność człowieka przed ekspansywną z natury władzą. Thesis to prawo uchwalane dla potrzeb bieżących, które nie może naruszać nomos. Nomos jest zatem odpowiednikiem filarów konstytucji. Silny zakaz naruszania tych praw chroni skutecznie przed przekształceniem demokracji w tyranię, a w konsekwencji chroni wolność jednostki przed władzą. O tym, do czego może doprowadzić zbyt łatwa możliwość zmian podstawowych zasad, przypominają wydarzenia z 1976 r., gdy do polskiej konstytucji głosami większości politycznej, wbrew woli narodu, wprowadzono zapis o przewodniej sile PZPR w budowaniu socjalizmu oraz o nierozerwalnej przyjaźni polsko-radzieckiej.