Role się odwróciły. Jeszcze kilka miesięcy temu Polska była uważana za głównego sojusznika Kijowa, podczas gdy Zachód obawiał się otwartej konfrontacji z Rosją. Jednak w poniedziałek na historycznym szczycie w Kijowie to szefowa francuskiej dyplomacji Catherine Colonna mówiła: „Putin liczy na nasze znużenie. Ale zawiedzie się. Ukraina może być pewna, że pozostaniemy u jej boku”. Kierujący MSZ Zbigniew Rau tłumaczył swoją nieobecność: „Wchodzimy w okres dekoniunktury w relacjach z Ukrainą. Trzeba będzie tytanicznej pracy, aby to zmienić”.
Rząd PiS odchodzi od wskazań Lecha Kaczyńskiego
Dopóki nie pojawiła się realna groźba utraty władzy przez PiS, dopóty rząd szedł za wskazaniami Lecha Kaczyńskiego. Ostrzegał on, że jeśli padnie Gruzja i Ukraina, to następną ofiarą rosyjskiego imperializmu będzie Polska. Dziś w obozie władzy o tym zapomniano. 15 września, wbrew decyzji Brukseli, rząd utrzymał embargo na ukraińskie zboże, a pięć dni później premier Morawiecki ogłosił, że nasz kraj nie dostarcza Ukrainie broni. W ostatnich dniach wiele polskich firm zbrojeniowych, w tym państwowa i największa PGZ, nie wzięło udziału w targach obronnych w Kijowie. Dlaczego? PGZ odpowiedział „Rz”, że „współpraca z Ukrainą jest intensywna i długofalowa”.
Czytaj więcej
Komisja Europejska jest u progu uwolnienia 13 mld euro dla Budapesztu – ujawnił „Financial Times”.
Do tej pory to Viktor Orbán był obsadzany w roli adwokata Putina w Brukseli. Ale i to może się zmienić. „Financial Times” podaje, że Komisja Europejska jest u progu uwolnienia 13 mld euro wsparcia dla Węgier. To nagroda za cząstkowe przywrócenie rządów prawa. Ale też część dealu, w którym Budapeszt poprze pakiet pomocy dla Kijowa o wartości 50 mld euro.
Powody polskiego zwrotu są jasne: urwanie przez PiS paru punktów procentowych Konfederacji, gra na narastające zmęczenie Polaków wsparciem dla Ukrainy wobec coraz gorszej koniunktury gospodarczej.