Jeżeli rząd prowadzi dobrą politykę zagraniczną, jest oceniany jako dobry. Twierdzenie to wydaje się oczywiste, jednak w Polsce relacje przyczynowe przebiegają odwrotnie. Jeżeli rząd jest dobry – prowadzi dobrą politykę zagraniczną. Jakakolwiek by ona była.
Radosław Sikorski i obsesja na punkcie przeszłości
Jeszcze rok temu Donald Tusk krytykował „politykę hieny” prowadzoną przez rząd PiS wobec Ukrainy. Radosław Sikorski mówił z kolei, by nie patrzyć „jedynie na to, co naszym przodkom zrobił Bandera. Tak jakby Polska nie popełniła wobec Ukraińców żadnych grzechów. Ja tej PiS-owskiej obsesji na punkcie przeszłości nie przyjmuję” – kontynuował na łamach „Krytyki Politycznej” Sikorski – „bo to jest gra podsycana przez Rosję”.
Czyżby teraz nie była to już gra podsycana przez Rosję? Jest to bez znaczenia, ponieważ teraz jest dobry rząd, więc jego polityka zagraniczna jest z definicji dobra. Minister Sikorski przyjął też PiS-owską obsesję na punkcie przeszłości. Poważnym zagrożeniem dla niej byłaby zgoda Ukraińców na ekshumacje na Wołyniu. By temu zapobiec, polscy narodowcy zniszczyli kilkadziesiąt ukraińskich mogił, zamieszczając filmy dokumentujące te akty w internecie, przeważnie na portalach rosyjskich. Gdy natomiast Ukraińcy zażądali odnowienia jednego z pomników, zrobiliśmy to w taki sposób, by ich obrazić i ekshumacji skutecznie zapobiec.
Czytaj więcej
Gdy rok temu politykę zagraniczną PiS wobec Ukrainy i Wołynia określałem mianem polityki hieny, nie spodziewałem się, że w nowym rządzie uzyska ona status polityki państwowej. To, co było wstydliwe, stało się przejawem rzekomego realizmu politycznego.
Autor „Gazety Wyborczej” prof. Grzegorz Motyka jeszcze niedawno dowodził słuszności ukraińskich oczekiwań w sprawie odnowienia pomnika w Monastyrzu. I on jednak dołączył do zwolenników polityki „uzależnienia poparcia dla europejskich aspiracji Ukrainy od rozliczenia zbrodni wołyńskiej”. Motyka postuluje też, by najpierw odnaleźć i pochować szczątki Polaków na Wołyniu, a dopiero później wrócić do dyskusji, czy mogiłę Ukraińców należy jednak opatrzyć tablicami z nazwiskami 62 poległych. Tak jakby tych dwóch rzeczy nie można było robić równolegle.