Uchwalona w ostatni czwartek ustawa ma, co do zasady, umożliwić sprawne zamrażanie majątków osób związanych z Kremlem, umieszczonych na listach sankcyjnych ogłoszonych przez Unię Europejską. Jednak jej przepisy mają dać prawo ministrowi spraw wewnętrznych i administracji, by rozszerzał ten krąg osób dotkniętych sankcjami. Zresztą chodzi tu nie tylko o unijne sankcje, ale także możliwość wykluczenia z ogłaszanych w Polsce zamówień publicznych. Minister będzie mógł też uznawać takie osoby za niepożądane w rozumieniu ustawy o cudzoziemcach, a tym samym umożliwić wydalenie ich z Polski.
Minister wie najlepiej
Największym zastrzeżeniem wobec ustawy, formułowanym przez prawników oraz organizacje biznesowe, jest procedura wpisywania na listę „sankcyjną” przez ministra. W ustawie zarysowano tylko ogólne kryteria uznawania za osobę czy inny podmiot kwalifikujące się do wpisu na listę. Umieszcza się na niej rosyjskie osoby i firmy, których dotyczą unijne rozporządzenia nr 765/2006 i 269/2014. Jednak MSWiA może umieścić też inne osoby i firmy, powiązane osobowo, organizacyjnie, gospodarczo lub finansowo, lub wobec których „istnieje prawdopodobieństwo wykorzystania w tym celu posiadanych przez nie środków finansowych, funduszy lub zasobów gospodarczych”. Chodzi o cel, jakim jest wspieranie agresji Rosji na Ukrainę albo wspieranie naruszeń praw człowieka w Rosji i na Białorusi.
Czytaj więcej
Ustawa o zamrażaniu majątków za wspieranie reżimu Putina jest potrzebna. Nie może jednak dawać pola do nadużyć.
Kto ma oceniać te powiązania i to prawdopodobieństwo? Tylko minister. Na dodatek jego decyzja o wpisie na listę ma podlegać natychmiastowemu wykonaniu. Nie ma możliwości odwołania do drugiej instancji (choć można ją zaskarżyć do sądu administracyjnego).
Chociaż od decyzji nie przysługuje wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, jest możliwość zaskarżenia jej do sądu administracyjnego, a także procedura wnioskowania o skreślenie z tej listy. Jednak oznacza to, że można uznaniowo wpisać tam np. osobę, która handlowała z rosyjskimi przedsiębiorstwami, a dopiero po uruchomieniu procedury sądowej albo skreśleniowej ją stamtąd usunąć. W międzyczasie wokół takiej osoby mogłaby się wytworzyć aura kogoś otwarcie wspierającego agresję na Ukrainę, choć faktycznie taka osoba czy firma ograniczałaby się do handlu.