Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego pozostawiła w czwartek bez rozpoznania sprawę prokuratora Krzysztofa Parchimowicza dotyczącą jego obecności w godzinach pracy na rozprawach dyscyplinarnych innej prokurator – Beaty Mik. W mocy pozostało więc umorzenie tego postępowania przez sąd dyscyplinarny. Były prezes stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia ocenił przed wyrokiem, że to pociąganie go do odpowiedzialności „za gest solidarności wobec koleżanki".
Czytaj także:
Pytania o dyscyplinarkę prokuratora Parchimowicza
Prokurator Mik została ostatecznie uniewinniona przez Izbę Dyscyplinarną w maju 2019 r. Rok później zmarła. Parchimowicz pojawiał się na sali podczas jej rozpraw dyscyplinarnych w godzinach pracy, bez oficjalnej zgody przełożonego. Prokurator rozliczany jest jednak z efektów pracy, a nie z przepracowanych godzin. Sąd dyscyplinarny umorzył tę sprawę, jednak kasację od tej decyzji złożył prokurator generalny-minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Izba Dyscyplinarna SN orzekła w czwartek, że w tej sprawie nie przysługuje kasacja, i pozostawiła sprawę bez rozpoznania. Obowiązuje więc umorzenie sądu dyscyplinarnego.
Tuż przed rozprawą na konferencji przed budynkiem Sądu Najwyższego przemawiał sam prokurator Parchimowicz. Przypominał, że prokurator Beata Mik była pociągnięta do odpowiedzialności dyscyplinarnej przez rzecznika dyscyplinarnego z tego powodu, że zamieszczała prawnicze artykuły w dzienniku „Rzeczpospolita".