Do takich wniosków doszła dziś Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego. Izba rozpoznawała sprawę mecenasa Marka S. Prawnik kilka lat wcześniej został skazany za pobicie funkcjonariusza publicznego. Wtedy to korporacja wymierzyła wobec niego karę 6 miesięcy zawieszenia w czynnościach. Powyższe jednak nie spowodowało, że prawnik zawiesił togę na kołku. Wciąż reprezentował swoich klientów - zarówno w sprawach cywilnych, jak i karnych, co mogłoby nieść negatywne konsekwencje dla mocodawców (kończywszy na nieważności postępowania).
O aktywności zawodowej wykonywanej w okresie zawieszenia poinformował pion dyscyplinarny prokurator, który powziął informacje o tym od pełnomocnika przeciwnika procesowego Marka S.
Obwiniony radca przed samorządowym sądem tłumaczył, że pomoc prawną świadczył pro bono jedynie wąskiej grupie będącej w trudnej sytuacji finansowej. Wskazywał również, że w sprawach nie działał też jako radca ale prawnik który posiada stałą umowę zlecenia. Nie był jednak już w stanie uzasadnić czemu przed sądami występował w todze.
Zdaniem IDSN wymierzona kara zawieszenia w czynnościach zawodowych na okres 3 lat połączona z zakazem patronatu była adekwatna.
- To zachowanie radcy prawnego rażąco godziło w przepisy prawa, przepisy etyczne i w pewien mit, który związany jest z wykonaniem zawodu. Nie było to również pierwsza sprawa dyscyplinarna obwinionego- wskazywał sprawozdawca sędzia Adam Tomczyński.