Uchwała z 17 marca 2017 r. zapadła na skutek pytania prawnego zadanego przez sąd powszechny w toku rozpoznawanej w procesie cywilnym sprawy o odszkodowanie dla pasażera. Zadane pytanie zmierzało do ustalenia, czy roszczenia pasażerów o odszkodowanie za opóźnienie lub odwołanie lotu, a także za odmowę przyjęcia na pokład wynikające z art. 7 rozporządzenia (WE) Nr 261/2004 r. Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 11 lutego 2004 r. podlegają przedawnieniu zgodnie z przepisami Kodeksu cywilnego.
Dokładniej rzecz ujmując, zapytano, czy podlegają one przedawnieniu w terminie przewidzianym dla uprawnień wynikających z umowy przewozu, czyli 1 roku od dnia wykonania przewozu lub dnia, kiedy miał zostać wykonany (art. 778 Kodeksu cywilnego). Na tak postawione pytanie Sąd Najwyższy udzielił odpowiedzi twierdzącej.
Od strony prawnej pogląd wyrażony w uchwale wydaje się ze wszech miar słuszny. Zryczałtowane odszkodowanie przewidziane w art. 7 rozporządzenia nr 261/2004 stanowi w gruncie rzeczy ustawową sankcję za niewykonanie lub nienależyte wykonania zobowiązania z umowy przewozu (art. 471 Kodeksu cywilnego). Sankcja ta przypomina, a można nawet stanowi przykład instytucji zwanej „karą ustawową" lub „normatywną" (art. 485 Kodeksu cywilnego), nota bene czerpiącej swój rodowód z poprzedniego ustroju i stąd dziś w zasadzie zapomnianej. Na cywilnoprawny charakter uprawnienia pasażera wskazuje zresztą sama treść rozporządzenia nr 261/2004, wprost mówiąca o możliwości dochodzenia dalej idącego odszkodowania (art. 12) oraz roszczeniach regresowych przewoźnika wobec podmiotów odpowiedzialnych za spowodowanie opóźnienia czy odwołania lotu (art. 13).
Wydaje się jednocześnie, że rozwiązanie kwestii przedawnienia roszczeń pasażerskich przyjęte przez Sąd Najwyższy jest sprawiedliwe. Choć termin jednoroczny należy do najkrótszych przewidzianych w polskim prawie, to w tym wypadku wydaje się adekwatny.
W praktyce wola dochodzenia roszczeń po stronie pasażerów istnieje, nieraz z powodu zrozumiałych emocji, głównie w niedługim czasie po terminie lotu i z czasem wola ta maleje, poniekąd wraz z opadem emocji. Równocześnie, biorąc pod uwagę relatywnie niewysokie kwoty odszkodowań (od 250 do 600 euro) i fakt, że z założenia stanowią one bardziej zadośćuczynienie za doznane niedogodności i stratę czasu wynikłą z opóźnienia lub odwołania niż wyrównanie rzeczywistej szkody, nie ma też szczególnego interesu, który przemawiałby za długim terminem przedawnienia. Jednocześnie, dla właściwego szacowania przez przewoźników kosztów – w praktyce nieuniknionych – opóźnień lub odwołań lotów, klarowna i nieodległa data wyznaczająca kres ich odpowiedzialności jest oczywiście dużym udogodnieniem.